Morze Bałtyckie, perła polskiego wybrzeża i kluczowy ekosystem regionu, znajduje się na krawędzi katastrofy. Eksperci i naukowcy biją na alarm: akwen ociepla się w alarmującym tempie, a konsekwencje są już widoczne i coraz bardziej drastyczne. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) ostrzega przed nowym, przerażającym zjawiskiem, które staje się normą: rekordowo długimi i intensywnymi morskimi falami upałów (MHW). Te podwodne piekielne warunki, trwające już nawet do 60 dni w sezonie, niosą ze sobą śmiertelne zagrożenie dla życia morskiego, zwłaszcza dla kluczowych gatunków ryb, takich jak śledzie. Czy polskie morze, które znamy, przetrwa tę klimatyczną rewolucję, czy też czeka nas nieodwracalna zmiana krajobrazu Bałtyku w 2025 roku i później?

Bałtyk: Globalny lider ocieplenia? Rekordowe upały pod wodą

Morze Bałtyckie nie tylko się ociepla, ono robi to w tempie, które stawia je w czołówce najszybciej nagrzewających się akwenów na świecie. Dane z IMGW są jednoznaczne: morskie fale upałów, czyli okresy, gdy temperatura wody znacznie przekracza normę, przestały być anomalią. Stały się nową, niepokojącą rzeczywistością. W rejonie Litwy, gdzie obserwacje są szczególnie intensywne, długość takich fal upałów wzrosła niemal dziesięciokrotnie od lat 90. XX wieku. Z kilku dni, obecnie potrafią one trwać nawet dwa miesiące – do 60 dni w sezonie. To nie tylko powierzchnia wody się nagrzewa. W 2022 roku Bałtyk pobił rekordy, osiągając temperaturę 25,5 stopnia Celsjusza, a co gorsza, te ekstremalne temperatury sięgały aż 20 metrów w głąb morza. Takie warunki to prawdziwy szok termiczny dla organizmów morskich, które ewoluowały w znacznie chłodniejszym środowisku. Skutki są opłakane: drastycznie spada zawartość tlenu w wodzie, co prowadzi do powstawania tzw. martwych stref, a pogarszająca się jakość wód sprzyja masowym zakwitom toksycznych glonów. Dla delikatnego ekosystemu Bałtyku to wyrok śmierci.

Dlaczego Bałtyk jest tak wrażliwy? Specyfika i zagrożenia

Wyjątkowa podatność Bałtyku na zmiany klimatyczne wynika z jego unikalnej specyfiki geograficznej i hydrologicznej. To morze jest stosunkowo płytkie, charakteryzuje się słabym zasoleniem oraz ograniczoną wymianą wód z Oceanem Atlantyckim. Te czynniki sprawiają, że jest on niczym zamknięty basen, który szybko reaguje na wszelkie wahania temperatur powietrza. Krótsze zimy, niemal całkowity zanik pokrywy lodowej w niektórych regionach oraz ogólne ocieplenie klimatu powodują, że Bałtyk nagrzewa się znacznie szybciej niż średnia globalna. Zjawisko morskich fal upałów (MHW) nie jest już czymś nadzwyczajnym, lecz – jak podkreśla IMGW – stałym elementem klimatycznego krajobrazu regionu. Brak lodu, który normalnie odbijałby promienie słoneczne, sprawia, że woda pochłania więcej ciepła, tworząc błędne koło ocieplenia. Dodatkowo, słabsze zasolenie i ograniczona cyrkulacja wody utrudniają mieszanie się warstw, co prowadzi do jeszcze większych koncentracji ciepła przy powierzchni i w płytkich warstwach, potęgując negatywne skutki dla życia podwodnego. To sprawia, że Bałtyk jest swego rodzaju laboratorium, w którym widzimy przyspieszone efekty globalnego kryzysu klimatycznego.

Satelity nie kłamią: Zasięg fal upałów rośnie, ryby zagrożone

Obserwacje z kosmosu potwierdzają alarmujące trendy. Zespół naukowców z Uniwersytetu Technicznego w Tallinnie przeprowadził dogłębną analizę 42 lat danych satelitarnych, dostarczając bezcennych informacji o dynamice morskich fal upałów. Chociaż intensywność MHW na Bałtyku nie rośnie tak drastycznie jak w innych częściach świata, ich zasięg jest coraz większy, obejmując coraz większe obszary akwenu. Co ciekawe, naukowcy zauważyli pewne sezonowe różnice: latem fale upałów są krótsze, ale bardziej intensywne i dominują na otwartym morzu. Zimą i wiosną są słabsze, lecz trwają dłużej i pojawiają się bliżej wybrzeży, zwłaszcza po wschodniej stronie Bałtyku. Te zmiany mają bezpośrednie, katastrofalne konsekwencje dla populacji ryb. Eksperci ostrzegają, że nagrzewanie się wody może poważnie zagrozić śledziom, które są kluczowym ogniwem bałtyckiego ekosystemu i podstawą lokalnego rybołówstwa. Okres tarła śledzi często przypada na czas, gdy wody są już silnie nagrzane, co może zakłócić rozwój ikry i drastycznie zmniejszyć liczebność przyszłych pokoleń. Jeśli trend się utrzyma, polscy rybacy mogą wkrótce stanąć w obliczu pustych sieci, a na naszych stołach zabraknie świeżego śledzia prosto z Bałtyku.

Czas na działanie: Czy Bałtyk przetrwa do 2025 roku i później?

Prognozy na przyszłość są niezwykle niepokojące i wymagają natychmiastowych działań. Z analiz wynika, że nawet przy umiarkowanym scenariuszu emisji gazów cieplarnianych, do końca XXI wieku morskie fale upałów będą występować co roku na większości powierzchni Bałtyku. W gorszym scenariuszu, zakładającym wysokie emisje, zjawisko to może pojawiać się nawet kilka razy rocznie. Oznacza to, że Bałtyk będzie znajdował się w stanie ciągłego stresu termicznego. Raporty organizacji takich jak HELCOM (Komisja Helsińska) i IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu) jasno wskazują, że stan środowiska Bałtyku wciąż się pogarsza. Eutrofizacja (przeżyźnienie wód), zanieczyszczenie chemiczne, przełowienie i właśnie zmiany klimatu działają synergicznie, tworząc śmiercionośną mieszankę, która prowadzi do destabilizacji całego ekosystemu. Eksperci są zgodni: jeśli nie zatrzymamy tego alarmującego trendu, Morze Bałtyckie może przestać być takim morzem, jakie dziś znamy. To nie tylko kwestia środowiska, ale także przyszłości rybołówstwa, turystyki i gospodarki regionu. Czas na reakcję jest teraz, zanim będzie za późno, a Bałtyk stanie się jedynie wspomnieniem w podręcznikach historii.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Tomasz Borysiuk to doświadczony dziennikarz z 15-letnim stażem, specjalizujący się w reportażach śledczych i analizach politycznych. Pracował dla czołowych polskich redakcji, zdobywając liczne nagrody za rzetelność i zaangażowanie w pracy.

Napisz Komentarz

Exit mobile version