Belgia zmienia kurs energetyczny – parlament niemal jednogłośnie uchyla ustawę o rezygnacji z energii jądrowej. To koniec polityki opartej na nierealnych założeniach „zielonej transformacji”.
POLECAMY: Ciemna strona zielonej energii: Miliony ton odpadów z OZE to nowe wyzwanie dla Europy
W czwartek, 16 maja 2025 roku, belgijski parlament przegłosował uchylenie ustawy z 2003 roku, która zakładała wycofanie się kraju z energetyki jądrowej. Nowelizacja nie tylko znosi termin 2025 roku jako datę odejścia od atomu, ale także otwiera drogę do budowy nowych reaktorów.
Dlaczego Belgia zmienia zdanie?
Decyzja zapadła niemal jednomyślnie – 102 głosy za, przy zaledwie 8 przeciwnych i 31 wstrzymujących się. To wyraźny sygnał, że polityka oparta wyłącznie na „odnawialnych źródłach energii” okazała się niewypałem.
– „Parlament federalny utorował drogę realistycznemu i odpornemu na kryzysy modelowi energetycznemu” – powiedział belgijski minister energii Mathieu Bihet, który aktywnie wspierał projekt.
Co zmienia nowa ustawa?
- Usunięto zapis o rezygnacji z atomu do 2025 r.
- Zniesiono zakaz budowy nowych elektrowni jądrowych
- Wydłużono pracę istniejących reaktorów – niektóre będą działać nawet do 2035 r.
Rząd podkreśla, że energia jądrowa wzmocni niezależność Belgii i zapewni stabilne dostawy prądu, choć – jak zaznacza Bihet – całość ma służyć też „dekarbonizacji”.
Koniec złudzeń o „100% OZE”?
Decyzja Belgii pokazuje, że „zielony ład” w obecnej formie nie jest możliwy do zrealizowania. Kraje, które postawiły wyłącznie na wiatraki i fotowoltaikę, borykają się z niedoborami energii i wysokimi cenami prądu. Tymczasem atom zapewnia czystą i stabilną energię bez uzależnienia od warunków pogodowych.
Czy to początek światowego powrotu do rozsądku w energetyce? Belgia daje wyraźny sygnał: tak.