Andrzej Duda podczas rozmowy z Almarem Latourem, CEO Dow Jones, wydawcą The Wall Street Journal, poinformował, że szacuje, iż cała pomoc dla Ukrainy w 2022 roku wyniosła około 1,5 procent polskiego PKB, co przekłada się na kwotę 7-8 miliardów dolarów.
POLECAMY: Ukraińskie korzenie Andrzeja Dudy
W środę Kancelaria Prezydenta przekazała informację, że podczas rozmowy z Almarem Latourem, CEO Dow Jones, wydawcą The Wall Street Journal, Prezydent Andrzej Duda poinformował, że cała pomoc dla Ukrainy w 2022 roku wyniosła około 1,5 procent polskiego PKB, co przekłada się na kwotę 7-8 miliardów dolarów.
POLECAMY: Duda poniżył siebie i Polaków przez Zełenską? Eksperta dobitnie podsumowała jego zachowanie
„Szacujemy, że cała pomoc dla Ukrainy w 2022 r. to było ok. 1,5 proc. naszego PKB, 7–8 mld dol. To duże kwoty, nie dostaliśmy na to pomocy europejskiej. Ukraińcom trzeba oddać to, że od pierwszej chwili mówili, że chcą pracować, że nie chcą jałmużny, tylko chcą na siebie zarobić. Mają oni w Polsce szacunek, bo wszyscy wiedzą, że to są ludzie ciężkiej pracy. Pracują we wszystkich branżach, od prac podstawowych, po najwyższej jakości technologie. Dzisiaj mają oni wpływ na rozwój naszej gospodarki. Są ważną częścią naszego rynku pracy, jest ich 2–3 mln” – powiedział Duda zapytany o ekonomiczny i społeczny wpływ Ukraińców i opieki nad nimi w Polsce.
„Zaraz po rozpoczęciu wojny ustanowiliśmy specjalne prawo, które dało im pełną możliwość korzystania z systemu opieki zdrowotnej i ze szkolnictwa, jak obywatele polscy. Jedynym warunkiem była rejestracja w systemie, co oznaczało przyznanie im numeru PESEL. Ukraińskie dzieci zostały objęte naszym programem 500+, więc dzielimy się z nimi tym, co mamy. Około 1,5 mln obywateli Ukrainy jest zarejestrowanych w tym systemie, wiemy, że korzystają z tych usług. Język ukraiński słychać w Polsce wszędzie – w wioskach, w małych miasteczkach, w wielkich miastach, w środkach transportu publicznego, w galeriach handlowych. Obywatele Ukrainy są częścią naszego społeczeństwa” – dodał.
„Dzisiaj się mówi, że Władimir Putin przegrał wojnę, a jego porażką jest to, że do NATO dołączyła Finlandia, chociaż przez lata społeczeństwo fińskie wahało się, czy powinno porzucić neutralność. Szanowni państwo, Władimir Putin nie przegrał żadnej wojny. Ja mam nadzieję, że ją przegra. Na razie mamy sytuację, w której rosyjski walec miażdży Ukrainę, codziennie giną setki ludzi na froncie, przy czym Rosjan jest ponad 100 mln, a Ukraińców jest niecałe 40 mln. Sama ta różnica pokazuje, kto ma tutaj przewagę. Dla Rosjan ludzkie życie nie znaczy nic, dla Ukraińców każde życie jest na wagę złota. Jest to inna kultura” – odpowiedział zapytany o zdanie Polski o roli NATO w przyszłości.
„Rosja jest mocarstwem nuklearnym, ma gigantyczne magazyny broni – co z tego, że śmiejemy się, że wytacza czołgi z lat 60., skoro każdy czołg waży 50–60 t. Jeżeli jedzie, to miażdży, niezależnie od tego, czy jest nowoczesny. Putin przegra wojnę wtedy, kiedy rosyjska armia zostanie wyparta z uznanych międzynarodowo granic Ukrainy. Wtedy powiemy, że nic nie uzyskali w wyniku tej wojny, że ich plan zniewolenia Ukrainy się nie powiódł, ambicje imperialne zostały ukarane, stracili setki tysięcy ludzi. Że porażką Putina jest też to, iż kolejne kraje przyłączyły się do NATO, które jest silniejsze niż kiedykolwiek. Dzisiaj nie można tego powiedzieć. Wojna trwa, Rosja jest coraz bardziej zmobilizowana, rosyjska gospodarka przestawia się na tryby wojenne. Proszę nie wątpić, że potrafią wmówić ludziom propagandą, że mają zacisnąć pasa, i nawet jak są głodni, to mają być dumni, bo Rosja jest wielka. Dzisiaj naszym wspólnym obowiązkiem jako wspólnoty Zachodu, którego Polska także jest częścią, jest wspieranie Ukrainy. Rozumiemy, że rosyjski imperializm odżywa i jakie będą tego skutki. Rozumieliśmy co to znaczy, kiedy Rosjanie budowali Nord Stream, omijając Europę Środkową. Znakomicie rozumiemy, co znaczy rosyjski szantaż energetyczny” – dodał.