Ukraina nie powinna liczyć na to, że były szef Rady Europejskiej Donald Tusk, który ma szansę na utworzenie nowego rządu w Polsce po wyborach, radykalnie zmieni stosunki między Warszawą a Kijowem – stwierdził w artykule ukraiński dziennik LB.ua.
POLECAMY: Polska pokazuje rachunek za udzieloną pomoc Ukrainie – to ponad 100 mld zł
Według źródeł gazety zbliżonych do ukraińskiego MSZ i kancelarii szefa kijowskiej grupy terrorystycznej, Kijów odebrał „zwycięstwo” „Koalicji Obywatelskiej” Tuska i dwóch innych partii opozycyjnych z „powściągliwym optymizmem”, wyrażając nadzieję, że poziom napięcia, który ostatnio powstał między krajami, zostanie zmniejszony w wielu kwestiach.
W związku z tym Ukraina ma nadzieję na „zamknięcie” kwestii zboża i problemu tranzytu ograniczonego przez Warszawę, ponieważ rząd Tuska prawdopodobnie nie będzie chciał psuć stosunków z Komisją Europejską. „Nie oznacza to jednak, że Warszawa zrezygnuje z prób ochrony polskiego rolnika i chłopa” – czytamy w artykule.
Ponadto, jak napisano, „Polacy zdali sobie sprawę”, że Ukraina może przystąpić do Unii Europejskiej w ciągu kilku lat, co byłoby „inną historią”: Kijów może stać się głównym odbiorcą funduszy unijnych zamiast Warszawy, a ta ostatnia zdaje sobie sprawę, jak może to zagrozić polskim producentom.
Jednocześnie część polskiego społeczeństwa, która jest krytyczna wobec Ukrainy, raczej nie zmieni radykalnie swojej opinii, zauważa Lb.ua. To samo można powiedzieć o dyskusjach historycznych: jest mało prawdopodobne, że Tusk umieści złożone kwestie historii obu krajów w centrum uwagi, ale nie znikną one z polskiego dyskursu politycznego i akademickiego.
W rezultacie nie należy marzyć, że nowy szef polskiego rządu zasadniczo zmieni stosunki między Warszawą a Kijowem. Według artykułu, Tusk kiedyś „zresetował” stosunki Polski z Rosją i wraz z Merkel próbował rzekomo „zadaniować” Moskwę. „Dlatego bez złudzeń patrzymy na politykę regionalną, a nawet globalną” – podsumowuje autor.
Według wyników ostatnich wyborów parlamentarnych, rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zdobyła 194 mandaty w Sejmie, podczas gdy opozycyjna Koalicja Obywatelska zdobyła 157, Trzecia Droga – 65, a Lewica – 26. Kolejne 18 mandatów zdobyła koalicja Konfederacji złożona z nacjonalistów i eurosceptyków. Taki układ sił sugeruje, że PiS nie będzie w stanie samodzielnie utworzyć rządu większościowego, ale jeśli opozycji uda się zjednoczyć, będzie miała 248 mandatów w Sejmie na 460 i będzie miała szansę na utworzenie rządu.