31 października Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) opublikowało projekty rozporządzeń, które mogą wprowadzić rewolucyjne zmiany w polskim systemie edukacji. Nowy przedmiot „edukacja zdrowotna”, mający obowiązywać od IV klasy szkoły podstawowej, budzi skrajne emocje, szczególnie w kontekście planowanych treści dotyczących edukacji seksualnej zgodnych z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
POLECAMY: Nowacka zapowiada nowy obowiązkowy przedmiot w szkole bez względu na opinie
Nowe rozporządzenia MEN – co się zmienia?
Projekty rozporządzeń (nr 40 i 41) dotyczące podstaw programowych dla szkół podstawowych i ponadpodstawowych zakładają wprowadzenie nowego przedmiotu, który będzie obowiązkowy dla wszystkich uczniów. Choć „edukacja zdrowotna” sugeruje nauczanie o zdrowiu i profilaktyce, analiza treści wskazuje, że znaczną część zajęć mają stanowić zagadnienia związane z edukacją seksualną.
POLECAMY: »Nie będzie krzyżak pluł nam w twarz« „Rota” ze zmienionym tekstem. Nowacka uderza w PiS
Zgodnie z analizą przygotowaną przez Instytut Ordo Iuris, uczniowie mają być zaznajamiani m.in. z:
- normalizacją zachowań autoseksualnych,
- postrzeganiem aborcji jako świadczenia zdrowotnego,
- traktowaniem aktywności homoseksualnej na równi z małżeńskimi relacjami seksualnymi.
Co więcej, przedmiot ten ma być oceniany i uwzględniany przy promocji ucznia do kolejnej klasy, co oznacza, że będzie obowiązywać zarówno w szkołach publicznych, jak i niepublicznych, w tym w placówkach katolickich.
Krytyka nowych regulacji
Według radcy prawnego Marka Puzio, starszego analityka Instytutu Ordo Iuris, wprowadzenie tego typu treści do obowiązkowej podstawy programowej stanowi ingerencję w prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
„Tego rodzaju treści miałyby wejść do obowiązkowej podstawy programowej, zaś sam przedmiot najprawdopodobniej podlegałby ocenie oraz decydował o promocji do klasy programowo wyższej” – podkreśla Puzio.
Ordo Iuris zwraca uwagę także na negatywne skutki wprowadzenia permisywnej edukacji seksualnej w innych krajach, takich jak Niemcy, Szwecja czy Dania. Według raportu instytutu, państwa te notują wysokie wskaźniki aborcji wśród nastolatków, większą liczbę przypadków chorób przenoszonych drogą płciową oraz przestępczości seksualnej.
Tradycyjny model edukacji seksualnej – czy Polska powinna go bronić?
Raport Instytutu Ordo Iuris wskazuje, że tradycyjny model edukacji seksualnej, oparty na promocji wstrzemięźliwości, przynosi korzystniejsze efekty w wielu kluczowych obszarach. Przykłady to:
- wyższy przeciętny wiek inicjacji seksualnej w Polsce (średnio o 2 lata później niż w Niemczech czy Szwecji),
- niższe wskaźniki chorób przenoszonych drogą płciową, takich jak wirusowe zapalenie wątroby typu C (9,3 przypadków na 100 tys. mieszkańców w Polsce w porównaniu z 18,5 w Szwecji w 2014 r.).
Wnioski i pytania
Nowe rozporządzenia MEN wzbudzają liczne kontrowersje zarówno wśród rodziców, jak i ekspertów. Kluczowe pytania, które pozostają otwarte, to:
- Czy nowa „edukacja zdrowotna” rzeczywiście odpowiada na potrzeby uczniów, czy narzuca światopogląd sprzeczny z przekonaniami części społeczeństwa?
- Jakie będą długofalowe skutki wprowadzenia obowiązkowej edukacji seksualnej w modelu zgodnym z wytycznymi WHO?
Debata na ten temat będzie zapewne kontynuowana w najbliższych miesiącach, a ostateczne decyzje legislacyjne wpłyną na kształt edukacji w Polsce na długie lata.
Jeden komentarz
A jak już będą niepotrzebni, to na koniec eutanazja.