W ostatnich tygodniach media zdominowała burzliwa dyskusja na temat edukacji zdrowotnej i seksualnej w polskich szkołach. Zgodnie z ogłoszeniem Ministerstwa Edukacji, przedmiot ten będzie w roku szkolnym 2025/2026 miał charakter nieobowiązkowy, co stanowi zmianę w stosunku do wcześniejszych zapowiedzi o jego obowiązkowym charakterze. Decyzja ta wywołała podział w rządzącej koalicji oraz stała się przedmiotem spekulacji na temat politycznych obaw Donalda Tuska.
POLECAMY: Kotula przyznała się, że z uwagi na wybory wyciszy swój postulat w sprawie „uzgodnienia płci”
Nieobowiązkowa edukacja zdrowotna – kluczowy temat polityczny
Szefowa resortu edukacji zapowiedziała, że edukacja zdrowotna, obejmująca zagadnienia seksualności, będzie przedmiotem nieobowiązkowym. Jest to zmiana podejścia, która z jednej strony może zadowolić bardziej konserwatywną część społeczeństwa, ale z drugiej strony stanowi krok wstecz dla tych, którzy walczą o bardziej kompleksową edukację seksualną w polskich szkołach. Jak wynika z wypowiedzi dziennikarzy Onetu, Dominiki Długosz i Kamila Dziubki w programie „Stan Wyjątkowy”, to Donald Tusk miał mieć istotny wpływ na ostateczne decyzje w tej sprawie.
POLECAMY: Ideologia gender w warszawskim muzeum. „Panie Trzaskowski – czy zwolnił Pan już dyrekcję?”
Sceptycyzm Tuska wobec kulturowych rewolucji
Długosz, powołując się na swoje źródła, podkreślała, że lider Platformy Obywatelskiej był bardzo sceptyczny wobec zapisów dotyczących edukacji seksualnej. „Ja słyszę od osób związanych z otoczeniem podejmującym decyzję w tej sprawie, że to Donald Tusk był bardzo sceptyczny wobec tych zapisów” – mówiła dziennikarka.
POLECAMY: Lubnauer: „Edukacja zdrowotna” jest jak „szczepionka”, która ma uodpornić
Podczas programu padło pytanie o reakcję lidera PO. Choć Długosz nie chciała zdradzić szczegółów, przyznała, że Tusk miał reagować bardzo emocjonalnie: „Nie powiem, jak to wyraził, bo podobno było bardzo ostro i nieelegancko, a nawet rzucał przedmiotami. Ale nie wiem, czy to prawda. Przedmioty były papierowe, nic się nie stłukło”.
POLECAMY: Nowacka zmienia zdanie w sprawie „edukacji zdrowotnej”
🔥Donald Tusk się wściekł🔥
— jachcy🇵🇱 (@jachcy) January 26, 2025
➡️„Podobno było bardzo ostro, nieelegancko, i podobno rzucał przedmiotami…”‼️ pic.twitter.com/QH5AHDtyr6
Obawa przed „wahadłem” społecznym
Kluczowym wątkiem w dyskusji jest obawa Donalda Tuska przed reakcją społeczeństwa na bardziej radykalne postulaty lewicowe, szczególnie w zakresie seksualności. Jak podkreślała Długosz, Tusk ma świadomość, że „wahadło” nastrojów społecznych może przesunąć się w stronę bardziej konserwatywną:
„Tusk jest tak przekonany, że to go zmiecie, że zwycięstwo koalicji nie było początkiem trendu, tylko przypadkiem, że liberalna polityka się kończy. Dlatego on chce odsunąć wszystkie rzeczy, które kojarzą się z kulturą woke, z seksualnością, że to wszystko trzeba odsunąć”.
Polityczne konsekwencje „kultury woke”
Tusk zdaje się zdawać sobie sprawę, że nadmierne angażowanie się w sporne tematy związane z tzw. kulturą woke mogłoby zaszkodzić szansom wyborczym jego ugrupowania. Podobne strategie obserwowane były w kampanii Kamali Harris w Stanach Zjednoczonych, gdzie promowanie tematów związanych z różnorodnością i równością wywoływało skrajne reakcje.
Podział w koalicji czy strategiczna decyzja?
Długosz zwróciła uwagę, że zamieszanie wokół edukacji seksualnej nie było efektem wypowiedzi lidera PSL, Władysława Kosiniaka-Kamysza, lecz wynikało z niepewności własnych struktur Platformy Obywatelskiej. Tusk, obawiając się reakcji społecznych, miał samodzielnie podnosić kwestię zmiany charakteru przedmiotu na nieobowiązkowy.
Podsumowanie: trudna gra polityczna
Przypadek edukacji seksualnej pokazuje, że Donald Tusk znajduje się w trudnym położeniu jako lider opozycji starający się balansować między oczekiwaniami różnych grup społecznych. Z jednej strony ma do czynienia z postulatami lewicowej części elektoratu, z drugiej zaś świadomy jest ryzyka odrzutu społecznego wobec zbyt radykalnych zmian. Decyzja o nieobowiązkowym charakterze edukacji zdrowotnej może być próbą znalezienia kompromisu, ale pozostaje pytanie, czy nie okaże się to decyzją, która jeszcze bardziej podzieli koalicję i elektorat.