W 2025 roku Unia Europejska oficjalnie ogłasza start systemu ETS 2, czyli drugiego etapu handlu emisjami CO₂. Tym razem jednak nie chodzi o przemysł czy energetykę. Na celowniku Brukseli znalazły się gospodarstwa domowe – przede wszystkim właściciele domów ogrzewanych gazem i węglem. Według prognoz Ministerstwa Klimatu, nowe opłaty mogą wynieść nawet 40 000 zł w skali dekady, a ich skutki finansowe odczuje zdecydowana większość Polaków.
Ten ruch już teraz budzi ogromne emocje i protesty. Polacy zostali postawieni pod ścianą: albo gigantyczny wydatek, albo przymusowa modernizacja systemu ogrzewania. Problem w tym, że państwo nie gwarantuje ani czasu, ani pieniędzy, by sprostać wymaganiom.
Czym jest ETS 2 i dlaczego dotyczy Twojego domu?
System ETS 2 (Emissions Trading System) to rozwinięcie istniejącego już od lat mechanizmu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Dotychczas obejmował on jedynie przemysł i energetykę, ale od 2027 roku jego zasięg zostanie rozszerzony na budownictwo i transport drogowy. To oznacza, że każde gospodarstwo domowe korzystające z gazu, węgla, oleju opałowego czy LPG będzie zobowiązane do opłat za emisję CO₂.
Według unijnych wyliczeń, w ciągu pierwszych 5 lat obowiązywania systemu:
- Użytkownicy gazu ziemnego zapłacą średnio 24 300 zł
- Właściciele domów ogrzewanych węglem – nawet 38 900 zł
- Używający oleju opałowego – ok. 30 000 zł
Dla przeciętnej rodziny ogrzewającej dom jednorodzinny gazem to oznacza dodatkowe 400–500 zł miesięcznie, już od 2027 roku. Koszty te będą rosły wraz ze wzrostem cen uprawnień do emisji CO₂, które już teraz sięgają ponad 90 euro za tonę, a według prognoz do 2030 roku mogą przekroczyć 150 euro.
Ogrzewasz dom gazem? Wkrótce będzie to nielegalne
Na tym nie koniec. Komisja Europejska pracuje również nad całkowitym zakazem sprzedaży nowych kotłów gazowych, który ma wejść w życie od 2030 roku. Pieców węglowych w większości krajów UE już nie można legalnie instalować, a Polska, choć z opóźnieniem, również zmierza w tym kierunku.
Oznacza to, że właściciele domów nie tylko będą zmuszeni płacić coraz wyższe opłaty klimatyczne, ale też zostaną zmuszeni do kosztownych inwestycji w nowe źródła ciepła – takie jak pompy ciepła, fotowoltaika czy ogrzewanie elektryczne. Problem w tym, że:
- Koszt zakupu i montażu pompy ciepła to obecnie średnio 35 000–50 000 zł
- Instalacja fotowoltaiki to kolejne 20 000–40 000 zł
- Termomodernizacja budynku to często wydatek powyżej 100 000 zł
Programy dotacyjne, takie jak „Czyste Powietrze” czy „Moje Ciepło”, pokrywają tylko część kosztów, a na środki trzeba czekać miesiącami. Dla wielu rodzin oznacza to wybór: albo się zadłużyć, albo płacić horrendalne podatki przez następne dekady.
Polacy pod ostrzałem – ponad 60% gospodarstw dotkniętych zmianą
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, ponad 60% domów jednorodzinnych w Polsce nadal korzysta z gazu lub węgla jako głównego źródła ogrzewania. Oznacza to, że ponad 6 milionów gospodarstw domowych znajdzie się w bezpośrednim zasięgu nowego systemu ETS 2.
Na wsi i w mniejszych miastach sytuacja jest jeszcze gorsza – tam ponad 80% domów jest nieprzystosowanych do nowoczesnych źródeł ciepła. Do tego dochodzą ograniczenia infrastrukturalne: brak przyłączy energetycznych o odpowiedniej mocy, problemy z dostępnością pomp ciepła czy paneli słonecznych, a także brak firm instalacyjnych.
To nie ekologiczne działanie – to cicha grabież pod przykrywką klimatu
Choć Komisja Europejska uzasadnia zmiany walką ze zmianami klimatycznymi, coraz więcej ekspertów wskazuje, że nowy system ETS 2 to forma przymusowej daniny, uderzającej głównie w kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które wciąż nadrabiają zapóźnienia infrastrukturalne.
Polacy nie mają dziś ani wystarczającej pomocy państwa, ani czasu, by dokonać tak kosztownych zmian. Tymczasem ogromne wpływy z podatku ETS mają zasilać unijny Fundusz Społeczno-Klimatyczny, który tylko w 25% ma wracać do obywateli w formie dopłat i rekompensat.
Oznacza to, że UE bierze z naszych kieszeni 100 zł, by oddać 25 zł – i oczekuje wdzięczności. Dla przeciętnego Kowalskiego to sytuacja nie do zaakceptowania.
Rewolucja energetyczna? A może finansowe samobójstwo?
Bruksela od lat promuje zieloną transformację, ale jej tempo i forma stawiają na granicy absurdu dziesiątki milionów mieszkańców UE, a w szczególności Polaków. Bez realnych dopłat, bez dostępu do tanich technologii i bez wsparcia infrastrukturalnego, obciążenia klimatyczne stają się nową formą europejskiego wykluczenia społecznego.
W 2025 roku polski rząd zapowiada negocjacje w sprawie przesunięcia terminu wdrożenia ETS 2, ale jak pokazuje doświadczenie z Zielonym Ładem czy Fit for 55 – szanse na złagodzenie przepisów są iluzoryczne. Ostatecznie zapłaci obywatel – czy to w podatkach, rachunkach za ogrzewanie, czy kredytach na termomodernizację.
Co możesz zrobić już dziś, by uniknąć finansowego pogromu?
- Zainwestuj w termomodernizację – ocieplenie domu może obniżyć zapotrzebowanie na energię nawet o 50%
- Rozważ zakup pompy ciepła z dotacją – choć to kosztowne, będzie wymagane w przyszłości
- Zacznij korzystać z odnawialnych źródeł energii – fotowoltaika może obniżyć rachunki za prąd i ogrzewanie
- Śledź zmiany prawne – przyszłość twojego domu może zależeć od jednej decyzji urzędnika w Brukseli
Nadchodzi era, w której bycie właścicielem domu oznacza bycie podatnikiem klimatycznym. Nie jesteś jeszcze gotowy? UE już przeliczyła, ile będziesz musiał zapłacić.