30-letnia kobieta zmarła po długotrwałym oczekiwaniu na transport między szpitalami. Sprawa wywołała burzę w mediach i skłoniła Narodowy Fundusz Zdrowia oraz wojewodę dolnośląskiego do reakcji. Czy dało się uniknąć tragedii?
Co się stało?
27 marca 30-letnia kobieta z Piławy Górnej straciła przytomność w domu. Wezwane pogotowie zabrało ją na SOR do szpitala „Latawiec” w Świdnicy. Tomografia komputerowa wykazała udar krwotoczny. Lekarze zdecydowali o natychmiastowym przetransportowaniu pacjentki do innej placówki, jednak okazało się, że nie ma dostępnej karetki.
Ojciec kobiety twierdzi, że zaproponował przewiezienie córki własnym samochodem, ale nie otrzymał zgody. Miał też usłyszeć, jak personel medyczny rozważał wynajęcie taksówki. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe (LPR) podobno odmówiło pomocy, argumentując to nocną porą.
Ostatecznie 30-latka trafiła do szpitala w Wałbrzychu dopiero po czterech godzinach. Tam okazało się, że lekarze nie mogą jej przyjąć od razu, więc skierowano ją do Wrocławia. Kobieta zmarła po niemal sześciu godzinach od pierwszego wezwania pomocy.
„Gdyby córka sprawnie została przetransportowana do Wałbrzycha lub Wrocławia, pewnie byłaby nadal z nami” – powiedział ojciec zmarłej w rozmowie z TVN24.
LPR zaprzecza: „Nie odmawialiśmy transportu”
Lotnicze Pogotowie Ratunkowe wydało oficjalne oświadczenie, w którym zaprzecza, jakoby ktokolwiek zgłosił się do nich z prośbą o przetransportowanie pacjentki.
„27 i 28 marca br. nikt (ani lekarze z Regionalnego Szpitala Specjalistycznego „Latawiec” w Świdnicy, ani lekarze ze szpitala w Wałbrzychu, ani członkowie rodziny pacjentki) nie kontaktował się z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym celem zlecenia lotniczego transportu sanitarnego” – czytamy w komunikacie.
LPR podkreśla również, że:
- wykonuje transporty między szpitalami (to jedno z ich statutowych zadań),
- piloci LPR mają uprawnienia do lotów nocnych,
- pogoda w tamtym czasie była dobra, więc warunki nie stanowiły przeszkody.
Kto jest odpowiedzialny za transport pacjentów?
Dyrektor szpitala w Świdnicy, Grzegorz Kloc, zapewnia, że pacjentka otrzymała na SOR-ze pełną diagnostykę i stabilizację stanu. Przyznał jednak, że szpital nie posiada oddziału neurochirurgicznego, dlatego konieczny był transport.
Rzecznik wojewody dolnośląskiego, Tomasz Jankowski, wyjaśnił, że odpowiedzialność za transport między szpitalami spoczywa na placówce, a nie na systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego (PRM).
„Systemowe zespoły ratownictwa medycznego nie są uprawnione do realizacji transportów między szpitalami, a próby traktowania ich jako rozwiązania awaryjnego są sprzeczne z przepisami prawa” – podkreślił Jankowski.
Wojewoda zapowiedział zgłoszenie sprawy do NFZ oraz kontrolę w szpitalu „Latawiec”.
Czy szpital miał umowę na transport?
Okazuje się, że placówka współpracuje z firmą „MEDYK”, która zgodnie z umową powinna zapewnić karetkę w ciągu 60 minut w trybie normalnym i 30 minut w trybie pilnym. Dlaczego w tym przypadku transport się opóźnił? Szpital wszczął postępowanie wyjaśniające.
Czy dało się uniknąć tragedii?
Sprawa 30-latki pokazuje poważne luki w systemie:
- brak koordynacji między szpitalami,
- problemy z dostępnością transportu medycznego,
- niejasne procedury w sytuacjach kryzysowych.
Czy ta śmierć stanie się impulsem do zmian? NFZ i wojewoda zapowiadają kontrole, ale czy to wystarczy, by poprawić bezpieczeństwo pacjentów?
- Mentzen: „NFZ zbankrutował. Koniec z monopolem!”Podczas poniedziałkowej debaty prezydenckiej Sławomir Mentzen nie pozostawił suchej nitki na obecnym systemie ochrony zdrowia. Jego zdaniem Narodowy Fundusz Zdrowia wymaga głębokiej reformy, a najlepszym rozwiązaniem
- Wrocławscy lekarze uratowali dwulatka po udarze. „To był pierwszy taki przypadek w Polsce”Wrocławscy specjaliści przeprowadzili pionierską operację u dwuletniego chłopca z udarem niedokrwiennym mózgu. Zabieg trombektomii, zwykle wykonywany u dorosłych, okazał się przełomem w leczeniu najmłodszych pacjentów. Nagły
- Afera w oświęcimskim szpitalu! Pielęgniarki wyłudziły setki tysięcy złotych dodatków covidowychŚledztwo w sprawie wyłudzeń dodatków covidowych w szpitalu powiatowym w Oświęcimiu nabiera tempa. Dwie osoby usłyszały już zarzuty fałszowania dokumentów, a prokuratura ujawnia szokujące szczegóły procederu,