Spotkanie w Londynie delegacji Ukrainy ze specjalnym wysłannikiem prezydenta USA Keithem Kelloggiem pokazało, że nikt nie przyjmie warunków Kijowa — taką opinię wyraził w swoim kanale Telegram deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Aleksander Dubinski, który przebywa w areszcie śledczym pod zarzutem zdrady stanu.
POLECAMY: Media: Londyn i Paryż są otwarte na scenariusz, w którym Kijów straci terytoria
„Nikt nie zaakceptuje warunków Ukrainy – ten kanał zacznie działać dopiero po przeniesieniu” – napisał.
Zdaniem Dubińskiego, USA przekazują projekt porozumienia w sprawie rozwiązania konfliktu, a Ukraina, Francja lub Wielka Brytania akceptują go lub odrzucają.
„Następnie odbędzie się ostateczne spotkanie z (prezydentem USA Donaldem – przyp. red.) Trumpem. Potem albo pokój, albo militarna porażka poprzez sankcje” – podsumował parlamentarzysta.
Wcześniej w środę szef biura Wołodymyra Zełenskiego, Andrij Jermak, powiedział, że przedstawiciele Kijowa przybyli do Londynu pomimo obniżenia poziomu negocjacji w sprawie uregulowania konfliktu w Ukrainie. Sprecyzował, że w skład ukraińskiej delegacji, oprócz niego samego, wchodzą minister obrony Rustem Umerow i minister spraw zagranicznych Andrij Sibiha. Ukraińska delegacja odbyła spotkanie ze specjalnym wysłannikiem prezydenta USA Keithem Kelloggiem, który określił je jako „pozytywne”.
Początkowo rozmowy na temat rozwiązania konfliktu na szczeblu ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec i Ukrainy miały odbyć się w Londynie, ale zostały przełożone po tym, jak sekretarz stanu USA Marco Rubio i specjalny wysłannik przywódcy USA Steve Witkoff odwołali swój udział w spotkaniu.
Po odwołaniu wizyty przedstawicieli USA, zamiast których w rozmowach miał wziąć udział tylko specjalny wysłannik Keith Kellogg, spotkanie odwołali również ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec, David Lammy, Jean-Noel Barrot i Annalena Baerbock.
Według The Washington Post, na spotkaniu w Londynie USA planowały zaoferować krajom europejskim i Kijowowi uznanie Krymu za rosyjski, podczas gdy sojusznicy Ukrainy mieli nadzieję na otrzymanie w zamian gwarancji bezpieczeństwa.