Majówka 2025 przyniosła jednoznaczne rozstrzygnięcie w Tatrach. Na trasie do Morskiego Oka zdecydowaną przewagę zdobyły tradycyjne zaprzęgi konne – skorzystało z nich około 1000 turystów. Tymczasem elektryczne busy, które miały być nowoczesną, przyjazną środowisku alternatywą, przewiozły zaledwie 40 osób.
Tłumy w kolejkach do wozów konnych
Dane przekazane przez Władysława Nowobilskiego, szefa Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka, nie pozostawiają złudzeń. Kolejki liczące nawet 200 osób tworzyły się na Palenicy Białczańskiej już od wczesnych godzin porannych. Turyści chętnie wybierali przejazd wozem konnym nie tylko ze względu na wygodę, ale i możliwość kontaktu z góralską tradycją.
— Turyści chętnie siadali na wozy. Podczas przejazdu wozacy opowiadali o tatrzańskiej przyrodzie, hodowli koni i swojej codziennej pracy — relacjonował Nowobilski dla PAP.
W mediach społecznościowych pojawiły się filmy dokumentujące długie kolejki do zaprzęgów. Przekaz wozaków był jasny: Polacy chcą koni w Tatrach. — Nasze zwierzęta są silne, zadbane i dobrze przygotowane. Ich dobro to nasza codzienna praca i odpowiedzialność — podkreślił przewodniczący stowarzyszenia.
Elektryczne busy w cieniu zaprzęgów
W tym samym czasie Tatrzański Park Narodowy testował nową formę transportu – cztery elektryczne busy, każdy mogący pomieścić 19 osób. Pojazdy zakupione za ponad 3,1 mln zł przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, miały oferować nowoczesną alternatywę dla konnego transportu. Efekt? Przez trzy dni kursowania skorzystało z nich zaledwie 40 osób.
— Zainteresowanie rośnie, ale nadal jest niewielkie — przyznał Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN. Zaznaczył jednak, że elektryczne busy nie miały służyć masowemu przewozowi turystów, lecz spełniać rolę edukacyjną.
— Celem jest umożliwienie poznania przyrody Tatrzańskiego Parku Narodowego z innej perspektywy. Nie chodzi o to, by zastąpić piesze wędrówki — dodał Ziobrowski.
Trasa elektryków prowadzi z Centrum Edukacji Przyrodniczej TPN w Zakopanem do Włosienicy, gdzie kończą kursy także wozy konne. Stamtąd do Morskiego Oka prowadzi 1,7-kilometrowy pieszy szlak.
Nadchodzące zmiany i niepewna przyszłość zaprzęgów
Elektryczne busy pojawiły się w Tatrach w wyniku porozumienia zawartego w lutym 2025 roku między Ministerstwem Klimatu, TPN, władzami lokalnymi oraz Stowarzyszeniem Przewoźników. Zgodnie z nim:
- Od 2026 roku transport konny ma zostać ograniczony do krótszego odcinka – między Palenicą Białczańską a Wodogrzmotami Mickiewicza.
- Wozy mają przejść modernizację, by stały się lżejsze i bardziej ekologiczne.
Dla wielu turystów, zwłaszcza tych odwiedzających Tatry po raz pierwszy, przejazd zaprzęgiem to element rytuału – część unikalnego doświadczenia, którego nie da się zastąpić technologiczną alternatywą. Dla górali to z kolei kwestia tożsamości kulturowej i źródło utrzymania, o które walczą od lat.
Ekologia kontra tradycja – czy kompromis jest możliwy?
Obecne dane sugerują, że społeczna akceptacja dla ekologicznych środków transportu w Tatrach wciąż jest ograniczona. Mimo rosnącej świadomości klimatycznej, w praktyce wybory turystów pokazują przywiązanie do tradycji i wygody.
Nie oznacza to jednak, że projekt elektryków musi zakończyć się fiaskiem. Sukces będzie zależał od:
- Skuteczniejszej kampanii informacyjnej, która przybliży cel i zalety projektu,
- Integracji kursów elektryków z innymi atrakcjami edukacyjnymi TPN,
- Zapewnienia realnej konkurencyjności względem zaprzęgów – zarówno czasowej, jak i komfortowej.
Perspektywy na przyszłość
Tatrzański Park Narodowy staje dziś przed dylematem: jak pogodzić ochronę przyrody z oczekiwaniami turystów i potrzebami lokalnych społeczności. Pilotaż elektrycznych busów, mimo słabego startu, stanowi pierwszy krok w kierunku zmiany. Jednak prawdziwa transformacja będzie możliwa tylko wtedy, gdy nowe rozwiązania zostaną zaakceptowane przez tych, którzy z nich korzystają i z nich żyją.