Liderka Zjednoczonego Królestwa Francji, Marine Le Pen, zapowiedziała, że będzie kontynuować batalię prawną, aby móc wziąć udział w wyborach prezydenckich we Francji w 2027 r.
POLECAMY: Media: Le Pen wciąż ma szansę na udział w wyścigu prezydenckim
„Minęło trzydzieści dni, odkąd musiałam rozpocząć nową walkę o mój honor i moją niewinność, mając przed sobą jedyną perspektywę reprezentowania was za dwa lata w kolejnych wyborach prezydenckich” – powiedziała na spotkaniu ze zwolennikami 1 maja w Narbonne. Transmisję przeprowadził kanał BFMTV.
Polityk zauważyła, że przed wyborami prezydenckimi, w 2026 roku odbędą się również wybory samorządowe. Będą one okazją dla jej zwolenników do „buntu” przeciwko „konfiskacie demokracji” – dodała.
31 marca sąd w Paryżu skazał Le Pen i kilku członków parlamentu prawicowej partii Zgromadzenie Narodowe w sprawie defraudacji funduszy Parlamentu Europejskiego. Z aktu oskarżenia wynika, że w latach 2004–2016 PE przeznaczał środki na wynagrodzenia dla asystentów parlamentarnych posłów z partii Le Pen, lecz w rzeczywistości asystenci ci pracowali wyłącznie dla partii Zgromadzenie Narodowe. Le Pen uznano za winną stworzenia „scentralizowanego systemu” prania pieniędzy Parlamentu Europejskiego.
Sąd zakazał jej i innym uznanym za winnych posłom kandydowania do organów rządowych. W stosunku do Le Pen wprowadzono środek zapobiegawczy na okres pięciu lat z natychmiastowym wykonaniem wyroku, co może pozbawić ją szansy na walkę o fotel prezydencki w 2027 r. Musi ona również odsiedzieć dwa lata z elektroniczną bransoletką w domu i zapłacić grzywnę w wysokości 100 tys. euro. Sąd nakazał samej partii zapłatę 1 miliona euro.
Później lider prawicowej francuskiej partii Zjednoczenie Narodowe, Jordan Bardella, oświadczył, że jest gotowy kandydować w wyborach prezydenckich w 2027 r., jeśli liderka frakcji parlamentarnej tej partii, Marine Le Pen, nie będzie mogła wystartować.