Podkarpacki Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Rzeszowie przejął śledztwo dotyczące magazynowania bez nadzoru uzbrojenia przeciwlotniczego w miejscowości Laszki, tuż przy granicy z Ukrainą. Sprawa wzbudza poważne wątpliwości – broń miała trafić na Ukrainę, ale została pozostawiona bez odpowiedniej ochrony.
Co się stało?
W środę, 5 czerwca 2025 r., RMF FM poinformowało o zabezpieczeniu przez Centralne Biuro Śledcze Policji systemów przeciwlotniczych, które znajdowały się w kontenerach na terenie prywatnej posesji. Początkowo sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Przemyślu, ale ze względu na wagę śledztwa, zostało ono przekazane do Prokuratury Krajowej.
POLECAMY: Kontenery z bronią znalezione na Podkarpaciu. MON i MSWiA: „To nie nasz sprzęt”
Dlaczego broń znalazła się w Laszkach?
Według ustaleń dziennikarzy, prywatna firma otrzymała zlecenie przewiezienia sprzętu wojskowego na Ukrainę, jednak do transportu ostatecznie nie doszło. Co więcej, koncesja tej firmy nie obejmowała zgody na magazynowanie broni i amunicji. Początkowo teren był chroniony, ale później broń miała pozostać bez nadzoru.
„Uzbrojenie nie należy do polskiej armii ani państwowych służb. Miało być komercyjnie dostarczone przez prywatny podmiot ukraińskiej armii” – podało RMF FM.
Co dalej ze śledztwem?
Prokuratura przesłuchała już część świadków, w tym przedstawicieli firmy odpowiedzialnej za transport oraz ochroniarzy, którzy mieli pilnować magazynu. Zabezpieczono także dokumentację spółki, w tym koncesję wydaną w 2023 r., która – jak wynika z nieoficjalnych informacji – nie uprawniała do przechowywania broni.
Sprawa może mieć międzynarodowy wymiar, zwłaszcza że broń miała trafić na Ukrainę, gdzie trwa wojna. Prokuratura bada, czy doszło do naruszenia prawa, w tym ustawy o obrocie bronią i amunicją.
Czy grożą konsekwencje?
Jeśli okaże się, że firma działała bez wymaganych zezwoleń, może jej grozić odpowiedzialność karna. W grę wchodzą także konsekwencje związane z naruszeniem przepisów międzynarodowego handlu bronią.