W ostatnich tygodniach media obiegła informacja o zarzutach postawionych Przemysławowi Holocherowi, szefowi wydawnictwa Magna Polonia. Prokuratura oskarżyła go o propagowanie nazizmu poprzez wydanie książki „Księga Win Judy”. Sprawa wzbudza ogromne kontrowersje, zwłaszcza że książka ta została napisana w 1919 roku, na długo przed powstaniem NSDAP i publikacją „Mein Kampf”. Co więcej, dzieło to jest dostępne w ogólnopolskich zbiorach cyfrowych, takich jak Polona, bez żadnych komentarzy. Dlaczego więc wydanie tej samej książki z przypisami i opracowaniem stało się przedmiotem śledztwa?
Książka sprzed wieku w centrum współczesnych sporów
„Księga Win Judy” to dzieło, które powstało na przełomie 1918 i 1919 roku, a jego autor zmarł w 1925 roku. Jak podkreśla Przemysław Holocher, książka ta od dawna jest dostępna w cyfrowych zbiorach bibliotecznych, finansowanych przez Skarb Państwa. Wydawnictwo Magna Polonia opublikowało ją jednak w nowej formie – z komentarzami, przypisami i uwspółcześnionym językiem.
– Nasze wydanie zawiera liczne opracowania, wstęp i uwagi. To nie jest zwykłe przedrukowanie, ale próba przybliżenia historycznego kontekstu – wyjaśnia Holocher.
Mimo to prokuratura uznała, że książka może propagować nazizm i antysemityzm. Zarzuty postawiono w związku z „posiadaniem i przechowywaniem druku książek zawierających treści mogące odnosić się do propagowania nazistowskiego, faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju”.
Absurd czy realne zagrożenie?
W rozmowie z Julią Gubalską na kanale Tomasz Sommer na Rumble, Holocher zwrócił uwagę na absurdalność sytuacji. – Autor nie mógł propagować nazizmu, bo w 1919 roku nie istniało jeszcze NSDAP. Hitler napisał „Mein Kampf” dopiero w 1925 roku – przypomina.
Książka „Księga Win Judy” to dzieło faktograficzne, które przedstawia niemiecką perspektywę po I wojnie światowej. Autor, będąc niemieckim nacjonalistą, wskazuje na – w jego odczuciu – winy żydowskie wobec narodu niemieckiego. – To nie jest manifest polityczny, ale historyczny dokument – podkreśla Holocher.
Kontrowersje wokół śledztwa
Sprawa wydawnictwa Magna Polonia nie jest odosobniona. Wcześniej podobne zarzuty postawiono wydawnictwu 3DOM, któremu „aresztowano” kilka książek, w tym „Księgę Win Judy”. Holocher zwraca uwagę, że podczas przeszukania siedziby 3DOM zabrano także egzemplarze książek wydanych przez Magna Polonia.
– Przy okazji tego najścia ABW i IPN-u do wydawnictwa 3DOM ukradziono także nasze książki. Dwie. Mianowicie „Księgę Win Judy” i „Żydzi i kachały”. Ale tu chyba prokuratorowi było głupio stawiać jakikolwiek zarzut, bo tę drugą książkę napisał Żyd – zauważa Holocher.
Czy słowo „Żyd” to już antysemityzm?
Holocher zwraca uwagę na problem z definicją antysemityzmu, która – jak mówi – zmienia się „z prędkością światła”. – W kraju, gdzie policja jest szkolona w Muzeum POLIN, każdy tekst zawierający słowo „Żyd” może zostać uznany za antysemicki – żartuje.
Jednocześnie podkreśla, że zarzuty prokuratury są pozbawione racjonalnych podstaw. – To kompletne wariactwo. Nie ma tu żadnej logiki – dodaje.
Co dalej z wolnością słowa?
Sprawa „Księgi Win Judy” stawia pytania o granice wolności słowa i odpowiedzialności za publikowanie historycznych tekstów. Czy wydanie książki sprzed wieku, nawet z komentarzami, może być uznane za przestępstwo? Czy każdy tekst krytyczny wobec jakiejkolwiek grupy etnicznej powinien być zakazany?
Przemysław Holocher zapowiada, że będzie walczył o uniewinnienie. – To nie tylko moja sprawa, ale też walka o wolność wydawniczą – podsumowuje.