18 kwietnia 2025 roku we Wrocławiu przy ul. Antoniego Słonimskiego doszło do niebezpiecznego zdarzenia drogowego, które mogło skończyć się tragicznie. Młody obywatel Ukrainy, kierujący BMW, stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w przystanek oraz stojącą przy nim ławkę. Na szczęście nikomu nie stała się krzywda, ale zdarzenie wzbudziło wiele emocji wśród świadków.
POLECAMY: „Młodzi Ukraińcy w pięciogwiazdkowych hotelach”. Kosiniak-Kamysz wyjaśnia niechęć Polaków do Ukrainy
Jak doszło do wypadku?
Z relacji świadków wynika, że kierowca nie poradził sobie z prowadzeniem auta, co doprowadziło do zderzenia z infrastrukturą miejską. Po interwencji Policji został ukarany mandatem w wysokości 500 zł, jednak nie otrzymał punktów karnych.
Niezwykła akcja ratunkowa
Najbardziej zaskakujący moment wydarzył się po samej kolizji. Dzięki wsparciu i błyskawicznej mobilizacji kolegów kierującego, udało się „gołymi rękami” ściągnąć pojazd, który zawisł na słupku. To pokazuje, jak szybka reakcja i współpraca mogą zapobiec dalszym szkodom.
Kierowca nie widział problemu?
Po zaparkowaniu auta w zatoczce i odjeździe patrolu Policji, kierujący BMW stwierdził, że może spokojnie jechać do domu. Jego argumentem było to, że auto odpala, a wszystkie światła działają. Czy to wystarczy, aby uznać pojazd za bezpieczny po takim zdarzeniu? Eksperci przypominają, że nawet niewielkie kolizje mogą powodować ukryte uszkodzenia, które stanowią zagrożenie na drodze.
Podsumowanie
Choć zdarzenie zakończyło się bez poważnych konsekwencji, warto zwrócić uwagę na konieczność zachowania ostrożności za kierownicą. Każda chwila nieuwagi może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji.
