Europejski przemysł motoryzacyjny stoi w obliczu poważnego kryzysu. Szefowie dwóch największych koncernów samochodowych – Stellantis (Citroën, Chrysler, Fiat, Peugeot) i Renault – John Elkann i Luca de Meo, w wywiadzie dla „Le Figaro” biją na alarm. Ich zdaniem dekarbonizacja i nieprzemyślane regulacje UE mogą doprowadzić do upadku branży, a Chiny już w 2025 r. wyprzedzą Europę i USA w produkcji aut.
Kryzys na europejskim rynku motoryzacyjnym
John Elkann, prezes Stellantis, podkreśla, że europejski rynek samochodowy kurczy się od pięciu lat. – To jedyny z głównych rynków światowych, który nie powrócił do poziomu sprzed pandemii Covid – mówi. W 2023 r. w Europie (UE, Wielka Brytanii i Szwajcarii) sprzedano 15 mln pojazdów, podczas gdy w 2019 r. było to 18 mln. – I to trwa nadal – dodaje.
Luca de Meo, szef Renault, ostrzega, że przy obecnym tempie rynek może skurczyć się o połowę w ciągu dekady.
Chiny przejmują rynek. Winna polityka UE?
Elkann zwraca uwagę, że w 2025 r. Chiny wyprodukują więcej aut niż Europa i USA razem wzięte. Jego zdaniem głównym problemem jest „oderwana od realiów” polityka dekarbonizacji i nacisk na elektryfikację, która osłabia konkurencyjność europejskich producentów.
„Bezpośrednio cierpi producent, którego dwoma głównymi rynkami są Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Ale w rzeczywistości cierpi na tym cały zachodni przemysł motoryzacyjny” – mówił Elkann podczas walnego zgromadzenia Stellantis.
Niemcy też biją na alarm
Podobne obawy wyraziła Hildegard Müller, prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego. Jej zdaniem wysokie koszty energii, podatki i biurokracja sprawiają, że Niemcy tracą konkurencyjność.
„To nie Chiny czy Donald Trump zagrażają niemieckiemu przemysłowi, ale polityka samych Niemiec” – podkreśla Müller.
Czy Europa stanie się tylko rynkiem zbytu?
Elkann wzywa do pilnej rewizji unijnej strategii, ostrzegając, że jeśli nic się nie zmieni, Europa stanie się wyłącznie rynkiem zbytu dla chińskich producentów.
Czy europejska motoryzacja ma jeszcze szansę na odbicie? Wszystko zależy od decyzji polityków i dostosowania przepisów do realiów rynkowych.