Ukraińska flaga zniknęła z fasady Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Przeniesienie jej do wnętrza budynku to nie tylko reakcja na groźby, ale przede wszystkim efekt rosnącego społecznego sprzeciwu wobec narzucania symboli obcego państwa na polskich instytucjach. Mimo retoryki solidarności i wolności, coraz więcej Polaków otwarcie wyraża swoje niezadowolenie, wskazując, że przestrzeń publiczna w Polsce powinna być wolna od symboliki innych krajów – nawet sojuszniczych.
Polacy mówią „nie” obcej symbolice
Flaga Ukrainy wisiała na Teatrze Słowackiego od lutego 2022 roku – miała być gestem wsparcia po rosyjskiej agresji. Jednak z czasem symbol ten, z punktu widzenia wielu obywateli, przestał być wyrazem solidarności, a zaczął być manifestacją polityczną, która ingeruje w narodową przestrzeń publiczną.
W komentarzach w mediach społecznościowych i forach internetowych pojawiały się liczne głosy:
„To jest teatr polski, a nie ukraińska ambasada”, „Dość tej poprawności. W Polsce ma wisieć polska flaga”, „Pomoc – tak, ale nie na kolanach”.
To nie są odosobnione opinie. Społeczna irytacja narastała od miesięcy i instytucje kultury nie mogą już dłużej ignorować nastrojów obywateli.
Decyzja pod naciskiem – i dobrze
Dyrektor Krzysztof Głuchowski ogłosił, że flaga została przeniesiona do wnętrza budynku ze względu na groźby. Ale przyznał również, że była to „trudna decyzja w poczuciu odpowiedzialności za bezpieczeństwo pracowników”. Jednak wielu obserwatorów widzi to inaczej:
To nie tylko strach, to wreszcie reakcja na społeczną presję, która osiągnęła masę krytyczną.
Nie można udawać, że temat flagi wywołał kontrowersje dopiero po pogróżkach. Wcześniej wielokrotnie zdarzały się przypadki zdejmowania flagi przez nieznanych sprawców, a środowiska patriotyczne i narodowe regularnie apelowały o jej usunięcie. Głosy społeczne były jednak lekceważone i zbywane jako „brak empatii” lub „rosyjska narracja”.
Emocje dyrektora kontra rozsądek obywateli
Dyrektor Głuchowski w emocjonalnym oświadczeniu napisał:
„Czuję ból, smutek i wstyd, że jestem zmuszony przenieść tę flagę. Przenieść, nie zdjąć”.
Ale dla wielu Polaków to właśnie powieszenie flagi było powodem do wstydu, nie jej usunięcie. Oczekują oni, że polskie instytucje będą wyrażać solidarność nie przez symbole na elewacjach, ale przez konkretne działania – pomoc humanitarną, dyplomację, wsparcie uchodźców. Bez zamiany budynków publicznych w miejsca politycznego manifestu.
Trudno więc nie zauważyć, że wypowiedzi dyrekcji idą wbrew nastrojom społecznym. Mówią o „solidarności”, „wrażliwości”, „wolności”, ale zapominają o szacunku do przestrzeni, która należy do wszystkich obywateli – nie tylko tych wspierających jeden kierunek polityczny.
Przestrzeń publiczna nie jest miejscem na cudze flagi
Sprawa Teatru Słowackiego wpisuje się w szerszy problem: czy i jak w Polsce należy eksponować symbole państw trzecich? Polacy są w większości otwarci na pomoc Ukrainie, ale wyraźnie nie chcą, by polska przestrzeń publiczna była zdominowana przez niebiesko-żółte barwy. Szczególnie w kontekście ogromnych kosztów społecznych i gospodarczych, jakie ponosi Polska w związku z wojną.
Przeniesienie flagi do wnętrza to krok w dobrą stronę. To oznaka, że władze kultury zaczynają rozumieć, że decyzje symboliczne muszą uwzględniać także opinię publiczną, a nie tylko ideologiczną linię danej instytucji.
Potrzebna szersza refleksja
Nadszedł czas, by otwarcie zapytać:
Czy polskie instytucje publiczne mają obowiązek eksponowania symboli państw trzecich? Czy decyzje o takich gestach powinny być podejmowane jednoosobowo przez dyrektorów, czy w konsultacji z obywatelami i samorządami?
Warto także zadać pytanie, czy w kraju członkowskim UE, który sam boryka się z problemami, nie doszło do przesadnej idolizacji Ukrainy i jej symboliki, która nie przystaje do realnych proporcji i nastrojów społecznych.