Do niebezpiecznego zdarzenia drogowego doszło we wtorek na Alei Dmowskiego w Przemyślu. Kierowca audi, 31-letni obywatel Ukrainy, uderzył w dwie przydrożne latarnie, tracąc panowanie nad pojazdem. Policja potwierdza, że przyczyną wypadku była nadmierna prędkość.
Jak doszło do wypadku?
Według relacji policji, kierowca audi nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, co doprowadziło do utraty kontroli nad autem.
– „31-letni obywatel Ukrainy, kierując audi, nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, w wyniku czego utracił panowanie nad pojazdem i wjechał w przydrożne latarnie” – poinformowała mł. asp. Karolina Kowalik z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.
Na szczęście kierowca nie odniósł poważnych obrażeń i nie wymagał hospitalizacji. Był trzeźwy, jednak policja nałożyła na niego mandat w wysokości 3 tysięcy złotych.
Konsekwencje jazdy z nadmierną prędkością
Wypadek ten przypomina, jak ważne jest dostosowanie prędkości do warunków drogowych. Zgodnie z polskim prawem, przekroczenie prędkości może skutkować nie tylko wysokimi mandatami, ale także odpowiedzialnością cywilną za wyrządzone szkody.
W podobnych sprawach orzecznictwo sądów powszechnych wskazuje, że kierowcy ponoszą pełną odpowiedzialność za skutki wypadków spowodowanych brawurą. W przypadku zniszczenia mienia miejskiego (np. latarni), sprawca może zostać obciążony kosztami naprawy.
Podsumowanie
Choć tym razem obyło się bez ofiar, zdarzenie powinno być ostrzeżeniem dla wszystkich kierowców. Nadmierna prędkość to jedna z najczęstszych przyczyn wypadków, a konsekwencje mogą być poważne – zarówno finansowe, jak i prawne.
Polityczne zaniedbania: Kto odpowiada za zagrożenie na polskich drogach?
Niestety, przypadki takie jak ten nie są odosobnione. Zachowanie części obywateli Ukrainy, stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa Polaków, to w dużej mierze efekt polityki rządów PiS i obecnej koalicji. W lutym 2022 roku pod pretekstem pomocy „uchodźcom wojennym”, bez odpowiedniej kontroli i weryfikacji, wpuszczono do Polski tysiące osób, w tym również tych o wątpliwej reputacji.
Zarówno poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy, jak i obecny gabinet Donalda Tuska, bagatelizują problem, traktując go jako nieistotny lub starając się go wyciszyć. Zamiast skutecznych rozwiązań – takich jak zaostrzenie kontroli na granicach czy konsekwentne wydalanie sprawców przestępstw – mamy do czynienia z milczeniem i pozorowanymi działaniami.
Tymczasem Polacy muszą ponosić konsekwencje tych zaniedbań. Czy naprawdę musimy czekać na kolejne tragedie, by władze zaczęły traktować bezpieczeństwo obywateli poważnie?