Wojna pokoleń, o której nie mówi się głośno, toczy się w samym sercu polskich miast – w galeriach handlowych. Dla jednych są symbolem nowoczesności i centrum życia towarzyskiego, dla innych betonowym balastem i przeżytkiem. Najnowsze dane nie pozostawiają złudzeń: blisko 37 procent Polaków uważa, że centrów handlowych jest w naszym kraju po prostu za dużo. Ten głęboki podział to nie tylko kwestia gustu, ale fundamentalne pytanie o przyszłość naszych miast i stylu życia. Czy jesteśmy świadkami początku końca ery wielkich galerii?
Konflikt narasta po cichu, ale jego skutki mogą być rewolucyjne. Z jednej strony barykady stoją dojrzali konsumenci, zmęczeni hałasem i tłokiem, którzy z ulgą przenoszą swoje zakupy do internetu. Z drugiej – młode pokolenie, dla którego galeria to znacznie więcej niż sklepy. To ostatni bastion życia społecznego, miejsce spotkań i rozrywki. Ta polaryzacja pokazuje, że centra handlowe znalazły się na rozdrożu, a ich przyszłość zależy od tego, które z tych dwóch spojrzeń przeważy.
Betonowy balast zamiast centrum życia. Dlaczego starsi Polacy odwracają się od galerii?
Krytyka wobec galerii handlowych jest najsilniejsza w konkretnej grupie społecznej. Badania wskazują, że to przede wszystkim osoby w wieku 45–54 lata, mieszkańcy dużych miast oraz przedstawiciele wyższej klasy średniej najgłośniej mówią „dość”. W ich oczach galerie straciły swój blask i status symbolu transformacji. Dziś postrzegane są jako urbanistyczny problem – molochy zajmujące cenną przestrzeń, która mogłaby zostać przeznaczona na parki, mieszkania czy obiekty użyteczności publicznej.
Argumenty przeciwników są twarde i konkretne. Wskazują na paraliż komunikacyjny generowany przez samochody dowożące klientów oraz na estetyczną monotonię, jaką wprowadzają do tkanki miejskiej. Dla wielu z nich galeria to synonim konsumpcjonizmu w najgorszym wydaniu – miejsca głośnego, męczącego i pozbawionego lokalnego charakteru. To pokolenie, które pamięta czasy tętniących życiem ulic handlowych i ceni sobie spokój oraz autentyczność, których w galeriach brakuje.
Kluczową rolę w tym odwrocie odgrywa rewolucja e-commerce. Wygoda zakupów online, możliwość błyskawicznego porównania cen, dostawa pod drzwi i brak kolejek to atuty, z którymi fizyczne sklepy nie są w stanie konkurować. Dla dojrzałego, świadomego konsumenta, który ceni swój czas, zakupy przez internet stały się naturalnym i znacznie bardziej efektywnym rozwiązaniem. Galeria przestała być koniecznością, a stała się zbędnym wysiłkiem.
Ostatni bastion życia towarzyskiego? Młodzi bronią galerii jak niepodległości
Podczas gdy starsze pokolenie widzi w galeriach schyłek i przesyt, dla młodych Polaków są one czymś zupełnie innym. W grupie wiekowej 18–24 lata niemal połowa badanych uważa, że centra handlowe wciąż idealnie odpowiadają na ich potrzeby. Kluczem do zrozumienia tej perspektywy jest odejście od myślenia o galerii wyłącznie jako o miejscu robienia zakupów. Dla pokolenia Z to przede wszystkim multifunkcyjna przestrzeń społeczna.
To właśnie funkcje pozahandlowe przyciągają młodych jak magnes. Galeria handlowa to dla nich nowoczesna agora, czyli centralny plac miejski, gdzie toczy się życie. W jednym miejscu mają dostęp do:
- Kina i stref rozrywki,
- Restauracji, kawiarni i popularnych food courtów,
- Przestrzeni do spotkań i stref chilloutu,
- Wydarzeń kulturalnych, koncertów i targów,
- Miejsc do pracy i nauki, tzw. stref coworkingowych.
W czasach, gdy tradycyjne miejskie place pustoszeją, a pogoda często nie sprzyja spędzaniu czasu na zewnątrz, galeria oferuje bezpieczną, komfortową i zawsze dostępną alternatywę. To tutaj umawiają się ze znajomymi, spędzają czas między zajęciami i integrują się. Dla nich nie jest to „betonowy balast”, ale tętniące życiem centrum, które gwarantuje dostęp do miejskiego rytmu. To norma, a nie anomalia.
Miasta na rozdrożu. Czy galerie handlowe zabijają polskie ulice?
Debata na temat galerii handlowych dawno wykroczyła poza osobiste preferencje. Dziś jest to jedna z najważniejszych dyskusji o przyszłości polskiej urbanistyki. Eksperci i samorządowcy stawiają sobie pytanie: czy dalsza ekspansja wielkopowierzchniowych obiektów handlowych służy miastom, czy raczej prowadzi do ich degradacji? Problem jest szczególnie widoczny w miastach średniej wielkości, gdzie działanie dwóch lub trzech dużych galerii często prowadzi do całkowitego zamierania tradycyjnych centrów.
Główne ulice handlowe pustoszeją, a małe, lokalne sklepy i punkty usługowe nie są w stanie wytrzymać konkurencji z gigantami. To zjawisko prowadzi do utraty unikalnego charakteru miasta i jego homogenizacji. Z drugiej strony, nie można ignorować faktu, że to właśnie galerie często przejmują funkcje, których nie jest w stanie zapewnić samorząd. Organizują darmowe koncerty, warsztaty dla dzieci, wystawy czy targi lokalnych produktów, stając się de facto domami kultury nowej generacji.
Miasta stoją więc przed trudnym wyborem. Czy ulegać presji inwestorów i pozwalać na budowę kolejnych molochów, licząc na nowe miejsca pracy i wpływy z podatków? Czy może postawić na zrównoważony rozwój, chronić lokalny handel i inwestować w rewitalizację historycznych części miasta, by przywrócić im dawny blask? Odpowiedź na to pytanie zdefiniuje wygląd polskich miast na dziesięciolecia.
Dwa scenariusze na przyszłość. Co czeka centra handlowe w Polsce?
W obliczu tak głębokich podziałów i dynamicznych zmian społecznych, przed polskimi galeriami handlowymi rysują się dwie skrajnie różne ścieżki rozwoju. Wybór jednej z nich zadecyduje o ich przetrwaniu lub powolnym odchodzeniu w zapomnienie.
Scenariusz pierwszy to stopniowy zmierzch. W tym wariancie rosnąca popularność e-commerce oraz zmiana pokoleniowa doprowadzą do spadku rentowności wielu obiektów. Część z nich zostanie zamknięta i wyburzona, a inne przejdą transformację w magazyny logistyczne lub zostaną przebudowane na inne cele, np. mieszkaniowe. W miastach nastąpi renesans głównych ulic handlowych i lokalnych usług, a konsumenci będą cenić sobie bardziej zrównoważone i autentyczne formy zakupów.
Scenariusz drugi to adaptacja i ewolucja. W tej wizji galerie handlowe przetrwają, ale w zupełnie nowej formie. Przekształcą się w pełni zintegrowane centra społeczno-rozrywkowe, gdzie handel będzie tylko jednym z wielu elementów. Obok sklepów pojawią się w nich placówki medyczne, przedszkola, biura, siłownie, a nawet obiekty kultury. Galerie staną się „miastami w mieście”, oferując kompleksowe usługi i doświadczenia, które zatrzymają przy sobie klientów, zwłaszcza z młodego pokolenia.
Niezależnie od tego, który scenariusz się zrealizuje, jedno jest pewne: przyszłość galerii nie leży już tylko w rękach deweloperów. Ostateczny głos będzie należał do mieszkańców – ich portfeli, nawyków i oczekiwań wobec przestrzeni, w której żyją. A te, jak widać, są dziś podzielone jak nigdy dotąd.


