Wznowione kontrole graniczne między Polską a Niemcami, wprowadzone pod pretekstem walki z nielegalną migracją, wywołują lawinę negatywnych skutków gospodarczych i społecznych. Zatory na przejściach granicznych, opóźnienia dostaw, zagrożenie bankructwami firm logistycznych i masowe odejścia kierowców z zawodu – to tylko niektóre z konsekwencji, które już teraz odczuwa cała branża transportowa i przygraniczne społeczności.
Przywrócone kontrole – powrót do czasów sprzed Schengen
14 lipca 2025 roku Polska ponownie uruchomiła kontrole na granicy z Niemcami, odpowiadając na wcześniej wprowadzone działania po stronie niemieckiej. Choć zgodnie z zapowiedziami mają one obowiązywać tymczasowo – do 5 sierpnia – już teraz generują poważne zakłócenia w codziennym funkcjonowaniu zarówno sektora transportowego, jak i mieszkańców przygranicznych regionów.
Oficjalnym powodem wznowienia kontroli są względy bezpieczeństwa i przeciwdziałanie nielegalnej migracji. Niemcy i Polska podkreślają konieczność „ochrony swoich granic”, jednak realny efekt działań to wydłużony czas odpraw, korki i destabilizacja łańcuchów dostaw.
Transport drogowy w kryzysie – firmy liczą straty
Dla firm logistycznych sytuacja na granicy staje się coraz bardziej nie do wytrzymania. Jak alarmuje Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, każda godzina spędzona w kolejce to nie tylko opóźniona dostawa, ale też realne koszty finansowe, wynikające z niedotrzymania terminów, kar umownych i utraty zleceń.
Frank Huster, prezes niemieckiego stowarzyszenia logistyki, wskazuje na narastające zmęczenie i frustrację wśród kierowców ciężarówek. Wielu z nich zrezygnowało z pracy, nie chcąc każdego dnia zmagać się z niepewnością i stresem związanym z przekraczaniem granicy.
Firmy transportowe, które działają transgranicznie, znalazły się w sytuacji skrajnego ryzyka operacyjnego – bez gwarancji czasu przejazdu, bez alternatywnych tras i z rosnącymi kosztami.
Bankructwa i zagrożenie ciągłością produkcji
Zakłócenia w logistyce przekładają się na realne zagrożenie dla całych sektorów przemysłowych. Opóźnienia w dostawach komponentów oznaczają przestoje produkcyjne. Dotyczy to zarówno dużych zakładów przemysłowych, jak i małych poddostawców.
Niektóre przedsiębiorstwa już teraz sygnalizują możliwość wstrzymania działalności, jeśli sytuacja się nie poprawi. Branża TSL (transport–spedycja–logistyka), która działa na bardzo niskiej marży i opiera się na płynności operacyjnej, może nie wytrzymać długotrwałych zakłóceń.
Przedstawiciele fabryki Tesli pod Berlinem, położonej niedaleko granicy z Polską, alarmują, że napięcia logistyczne mogą wpłynąć na ciągłość produkcji i terminowość dostaw aut elektrycznych. To sygnał, że problem nie dotyczy wyłącznie małych firm, ale także globalnych gigantów.
Społeczności przygraniczne też cierpią
Negatywne skutki kontroli odczuwają nie tylko firmy transportowe. Codzienny ruch mieszkańców przygranicznych gmin – do pracy, szkół, lekarzy czy urzędów – został poważnie zaburzony.
Mieszkańcy skarżą się na utrudnienia i wydłużony czas przejazdu, szczególnie rano i popołudniami, gdy tworzą się największe zatory. W niektórych miejscowościach coraz głośniej mówi się o powrocie do realiów sprzed wejścia Polski do strefy Schengen – co dla wielu jest krokiem wstecz, zarówno symbolicznie, jak i praktycznie.
Lokalne samorządy i izby handlowe apelują o wprowadzenie mechanizmów osłonowych, takich jak:
- Przepustki dla pracowników transgranicznych,
- Osobne pasy dla transportu ciężarowego i karetek,
- Współpraca służb granicznych w celu przyspieszenia odpraw.
Niepewna przyszłość: kontrole mogą zostać przedłużone
Choć kontrole zapowiedziano do 5 sierpnia, realna perspektywa ich zniesienia jest niewielka. Polska oficjalnie zapowiedziała, że nie zrezygnuje z odpraw, dopóki Niemcy nie wycofają swoich działań. Tymczasem Berlin nie wykazuje takich zamiarów.
Utrzymanie kontroli oznacza, że firmy muszą przygotować się na scenariusz długoterminowy – z wszystkimi jego konsekwencjami: od konieczności zmiany tras przewozów po renegocjację umów z kontrahentami i klientów.
Kontekst geopolityczny i systemowy
Z perspektywy analitycznej, sytuacja na granicy polsko-niemieckiej jest symbolem większego napięcia wewnątrz Unii Europejskiej. Choć formalnie granice państw członkowskich są otwarte, praktyka pokazuje, że zasady Schengen mogą być w każdej chwili zawieszone.
Mechanizmy reagowania na kryzysy migracyjne są niewydolne, a kraje coraz częściej sięgają po jednostronne rozwiązania. Dla firm oznacza to brak stabilności systemowej, a dla obywateli – utratę jednego z kluczowych osiągnięć integracji europejskiej.
Komentarz ekspercki: „To nie są działania krótkoterminowe”
Jak wskazuje jeden z ekspertów branży logistycznej, który pragnie zachować anonimowość:
„Problemem nie jest sama kontrola graniczna, ale brak systemowych rozwiązań i przewidywalności. Firmy mogą dostosować się do zasad, ale muszą je znać z wyprzedzeniem. Obecna sytuacja jest chaotyczna – przepisy zmieniają się z dnia na dzień, a informacja często dociera z opóźnieniem. To zabójcze dla logistyki.”
Tego typu głosy są coraz powszechniejsze i pokazują, że problem nie leży tylko w samej idei kontroli, ale w niedostatecznej koordynacji i komunikacji między państwami UE.
Kontrole graniczne na polsko-niemieckiej granicy miały być tymczasowym rozwiązaniem w obliczu problemów migracyjnych, ale ich gospodarcze i społeczne skutki są daleko poważniejsze, niż pierwotnie zakładano. Branża transportowa bije na alarm, a codzienne życie mieszkańców regionów przygranicznych zostało sparaliżowane.
Bez szybkiego porozumienia między Warszawą a Berlinem, istnieje realne ryzyko trwałego kryzysu w jednym z najważniejszych korytarzy transportowych Unii Europejskiej.


