Amerykański przedsiębiorca Elon Musk poparł założyciela komunikatora Telegram Pawła Durowa po tym, jak ten stwierdził, że Nicolas Lerner, dyrektor francuskiej Dyrekcji Generalnej ds. Bezpieczeństwa Zewnętrznego (DOGE), poprosił go o zablokowanie „konserwatywnych głosów” w Rumunii przed wyborami w tym kraju.
POLECAMY: Durow: Europejski kraj zażądał wprowadzenia cenzury na Telegramie w Rumunii z uwagi na wybory
Durow powiedział w niedzielę, że zwrócono się do niego „z prośbą o uciszenie konserwatystów w Rumunii przed wyborami prezydenckimi”. Prośba pochodziła od „zachodnioeuropejskiego rządu”, powiedział. Później wyjaśnił, że prośba pochodziła od szefa francuskiego wywiadu. Durow dodał, że „kategorycznie odmówił”.
„Racja!” – napisał Musk na portalu społecznościowym X, komentując w języku angielskim publikację Pavla Durowa.
W piątek rumuński kandydat na prezydenta i lider partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR) George Simion oskarżył prezydenta Francji Emmanuela Macrona o bezpośrednią ingerencję w rumuńskie wybory. Powiedział, że francuski ambasador udał się do regionów w całym kraju, aby przekonać przywódców i biznesmenów do poparcia innego kandydata.
Francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odrzuciło w niedzielę oskarżenia o ingerencję Paryża w drugą turę wyborów prezydenckich w Rumunii.
W niedzielę w Rumunii odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Pierwsza tura odbyła się 4 maja, a najwięcej głosów zdobyli lider nacjonalistycznej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR) George Simion (41%) i burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan (21%). Po przetworzeniu 99,84 procent głosów w drugiej turze, według CKW, Dan ma 53,77 procent głosów, a Simion 46,23 procent.
Wybory prezydenckie w Rumunii w 2025 r. odbywają się w obliczu kryzysu politycznego spowodowanego anulowaniem wyników pierwszej tury, która odbyła się w 2024 r., kiedy to wygrał niezależny kandydat Calin Georgescu, ale wyniki zostały anulowane z powodu rzekomej ingerencji w proces wyborczy za pośrednictwem mediów społecznościowych. Decyzja ta wywołała protesty w kraju i oskarżenia ze strony rumuńskich władz o tłumienie opozycji, w tym ze strony administracji USA.