Już od 1 września tysiące nauczycieli w całej Polsce może nie otrzymać pełnego wynagrodzenia za swoją pracę. Mimo jednoznacznego wyroku Sądu Najwyższego, Ministerstwo Edukacji Narodowej wciąż nie wprowadziło przepisów regulujących wypłatę pieniędzy za godziny ponadwymiarowe. Związki zawodowe ogłosiły pogotowie protestacyjne i zapowiadają serię manifestacji, które mogą zdestabilizować polską oświatę na początku nowego roku szkolnego. Sytuacja jest krytyczna, a czasu na reakcję zostało niewiele.
Brak decyzji resortu tworzy prawną próżnię, która uderza bezpośrednio w portfele pedagogów. Nauczyciele będą zobowiązani do pracy w godzinach nadliczbowych, jednak dyrektorzy szkół nie będą mieli podstawy prawnej, by im za tę pracę w pełni zapłacić. To prosta droga do chaosu, który może dotknąć nie tylko nauczycieli, ale także uczniów i rodziców, stawiając pod znakiem zapytania normalne funkcjonowanie placówek oświatowych w całym kraju.
Sąd Najwyższy zdecydował, ministerstwo milczy. O co chodzi w sporze?
Źródłem całego zamieszania jest przełomowy wyrok Sądu Najwyższego z lutego tego roku. Sędziowie orzekli, że godziny ponadwymiarowe nauczycieli muszą być traktowane jak nadgodziny w rozumieniu Kodeksu pracy, co wiąże się z odpowiednim, wyższym wynagrodzeniem. To orzeczenie miało zakończyć wieloletnią niepewność i zapewnić nauczycielom sprawiedliwą zapłatę za dodatkowy wysiłek.
W odpowiedzi na wyrok, Ministerstwo Edukacji Narodowej początkowo zapowiedziało nowelizację Karty Nauczyciela, aby dostosować przepisy do orzeczenia SN. Jednak ku zaskoczeniu całego środowiska oświatowego, resort nagle wycofał się z tych planów, nie proponując żadnego alternatywnego rozwiązania. Powstała w ten sposób luka prawna, która od 1 września uniemożliwi prawidłowe rozliczanie pracy nauczycieli. Eksperci i związkowcy podkreślają, że rozwiązanie jest gotowe do wdrożenia. – To kwestia jednego dnia – stwierdził Krzysztof Wojciechowski z oświatowej „Solidarności”, wskazując, że Państwowa Inspekcja Pracy i związki zawodowe mają już gotowe propozycje. Mimo to ministerstwo zapowiada jedynie, że „w ciągu trzech tygodni przedstawi kierunek zmian”, co związkowcy odbierają jako grę na czas.
Związki zawodowe biją na alarm. Pogotowie protestacyjne i wielka manifestacja
Bierność rządu wywołała natychmiastową i ostrą reakcję ze strony organizacji pracowniczych. Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) ogłosił ogólnopolskie pogotowie protestacyjne. Oznacza to, że jeśli do końca sierpnia nie pojawią się konkretne rozwiązania legislacyjne, od września należy spodziewać się eskalacji działań. Związkowcy nie wykluczają żadnej formy protestu, włącznie ze strajkiem.
Równie zdeterminowana jest oświatowa „Solidarność”. Związek zaplanował już konkretne działania, które mają wywrzeć presję na rządzących. Już 5 sierpnia przed Sejmem odbędzie się pikieta, a na 13 września zapowiedziano wielką manifestację całego środowiska oświatowego w Warszawie. Związkowcy podkreślają, że niedawne podwyżki (30% w ubiegłym roku i 5% w obecnym) ledwo zrekompensowały galopującą inflację i lata zaniedbań płacowych. Odmowa zapłaty za nadgodziny jest dla nich kroplą, która przelewa czarę goryczy i dowodem na brak szacunku dla ich pracy.
Samorządy rozkładają ręce. „Nie mamy na to pieniędzy”
Problem ma również wymiar finansowy, który bezpośrednio dotyka samorządy odpowiedzialne za prowadzenie szkół. Wiceprezes Związku Miast Polskich, Arkadiusz Chęciński, alarmuje, że sytuacja jest dramatyczna. – Nie mamy na to pieniędzy – stwierdził wprost, wskazując, że budżety lokalne są już skrajnie napięte. Wprowadzenie zasad wypłaty nadgodzin zgodnych z Kodeksem pracy bez dodatkowego wsparcia z budżetu państwa jest dla wielu gmin i miast niemożliwe do udźwignięcia.
Samorządowcy podkreślają, że presja finansowa na system edukacji osiągnęła punkt krytyczny. Z jednej strony muszą sprostać rosnącym oczekiwaniom płacowym nauczycieli, a z drugiej borykają się z niedoszacowaną subwencją oświatową. Ta sytuacja grozi nie tylko protestami nauczycieli, ale również samych samorządowców, którzy czują się pozostawieni sami sobie w obliczu narastającego kryzysu. Bez pilnych reform systemowych i zapewnienia stabilnego finansowania, polskiej oświacie grozi zapaść.
Wszystko wskazuje na to, że nadchodzący wrzesień w polskich szkołach będzie wyjątkowo gorący. Spór o wynagrodzenia za nadgodziny to jedynie wierzchołek góry lodowej problemów, z jakimi boryka się system edukacji. Brak dialogu, lekceważenie orzeczeń sądowych i przerzucanie odpowiedzialności finansowej może doprowadzić do paraliżu, którego skutki odczują przede wszystkim uczniowie.


