Wstrząs po wyborach: obrzydliwy komentarz o córce prezydenta elekta. Nauczycielka tłumaczy się „włamaniem na konto”
Wieczór wyborczy, który miał być świętem demokracji i radości dla zwycięskiego obozu, przerodził się w medialny skandal, gdy w sieci pojawił się haniebny komentarz dotyczący 7-letniej córki prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Z ustaleń internautów wynika, że wpis został opublikowany z konta należącego do nauczycielki jednego z liceów w Bochni (woj. małopolskie). Kobieta twierdzi, że nie była autorką wpisu, ponieważ jej konto miało zostać zhakowane.
Wpis, który przekroczył wszelkie granice
Wszystko zaczęło się od spontanicznego zachowania małej Kasi, która towarzyszyła ojcu podczas jego wystąpienia w czasie wieczoru wyborczego. Dla wielu Polaków była to ujmująca scena – dziecko swobodnie poruszające się po scenie, wzbudzając sympatię publiczności. Niestety, w internecie pojawiły się również nienawistne i wyjątkowo obrzydliwe komentarze.
Jeden z nich brzmiał: „Zeła się?”** – został opublikowany pod postem dotyczącym dziecka na Facebooku. Wpis natychmiast spotkał się z powszechnym potępieniem, a jego autorstwo szybko powiązano z kontem społecznościowym należącym – jak ustalili internauci – do nauczycielki I Liceum Ogólnokształcącego w Bochni.
Reakcja szkoły: komentarz nieakceptowalny, sprawa przekazana służbom
W odpowiedzi na medialne doniesienia, dyrekcja liceum wydała oficjalne oświadczenie. Jak poinformowano:
„W związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informacjami o obraźliwym komentarzu dotyczącym córki Prezydenta Elekta, który rzekomo został opublikowany z prywatnego konta jednej z nauczycielek naszej szkoły, informujemy, że sprawa została potraktowana z najwyższą powagą.”
Szkoła stanowczo odcięła się od treści komentarza, uznając go za sprzeczny z reprezentowanymi przez nią wartościami:
„Treść tego komentarza jest absolutnie nieakceptowalna i sprzeczna z wartościami, które reprezentuje nasza szkoła — takimi jak szacunek, odpowiedzialność, wrażliwość społeczna i kultura debaty publicznej.”
Nauczycielka: moje konto zostało zhakowane
Według relacji dyrektor szkoły, Jolanty Kruk, nauczycielka została natychmiast wezwana na rozmowę wyjaśniającą. Kobieta zaprzeczyła, jakoby to ona była autorką komentarza, twierdząc, że padła ofiarą cyberataku:
„Pani oświadczyła, że jej konto zostało zhakowane. Sprawa jest zgłoszona do odpowiednich służb i prowadzone jest dochodzenie w tej sprawie” – powiedziała dyrektor placówki, cytowana przez serwis gazetakrakowska.pl.
Dyrekcja apeluje również, by nie utożsamiać działań przypisywanych jednej osobie z całym środowiskiem szkoły:
„Nasza placówka nie jest miejscem hejtu. Hejt nie jest odpowiedzią na hejt. Sprawa zostanie wyjaśniona zgodnie z obowiązującymi procedurami” – zaznacza dyrektor Kruk.
Cisza ze strony podejrzanej nauczycielki
Serwis gazetakrakowska.pl, który jako pierwszy ujawnił sprawę, próbował uzyskać komentarz samej nauczycielki. Jednak kobieta nie odpowiedziała na żadne z przesłanych pytań. Jej milczenie może wynikać z trwającego postępowania lub – jak twierdzą niektórzy – z próby przeczekania medialnej burzy.
Kontekst: dzieci polityków pod ostrzałem hejtu
Choć w Polsce rzadkością są ataki bezpośrednio wymierzone w dzieci polityków, obecna sytuacja pokazuje, że granice internetowego hejtu zostały przekroczone. Wpis o 7-letniej córce Karola Nawrockiego jest powszechnie uznawany za niedopuszczalny i obrzydliwy.
Eksperci ds. komunikacji społecznej podkreślają, że atakowanie dzieci ze względu na działalność ich rodziców polityków jest absolutnie nieakceptowalne w demokratycznym społeczeństwie.
Co dalej?
Jeśli rzeczywiście doszło do przejęcia konta nauczycielki i wykorzystania jej profilu do publikacji hejtu, sprawa może mieć poważne konsekwencje karne – zarówno dla autora komentarza, jak i dla szkoły, jeśli zarzuty okażą się zasadne.
Z kolei jeśli nauczycielka skłamała, a autorem wpisu była ona sama, możliwe są konsekwencje zawodowe, włącznie z dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy, co zgodnie z Kodeksem Pracy jest możliwe w przypadku działania godzącego w dobro pracodawcy lub rażącego naruszenia zasad etycznych.
Perspektywa: konieczna refleksja nad poziomem debaty publicznej
Obecna sytuacja pokazuje nie tylko, jak łatwo w internecie przekroczyć granice przyzwoitości, ale również jak trudne staje się zarządzanie reputacją w erze cyfrowej, zwłaszcza w zawodach zaufania publicznego, takich jak nauczyciel. Sprawa nauczycielki z Bochni powinna być przestrogą dla wszystkich użytkowników mediów społecznościowych, by dokładnie chronić swoje konta i nie dopuszczać do szerzenia nienawiści – nawet w formie żartu czy prowokacji.
Sprawę badają odpowiednie służby, a opinia publiczna czeka na wiarygodne wyjaśnienia. Jakiekolwiek będą ich wyniki, jedno jest pewne – 7-letnie dziecko nie może być celem politycznego czy medialnego hejtu.


