W ostatnich dniach marca po raz kolejny stało się jasne, że w Niemczech sprawy kulejącej gospodarki, lawiny upadających firm, idei „zielonego ładu” Unii Europejskiej i innych euro-socjalistycznych problemów ponownie zeszły na dalszy plan – przynajmniej wśród priorytetów rządzących polityków.
25 marca odbyło się inauguracyjne posiedzenie niemieckiego Bundestagu w nowym składzie. Nową przewodniczącą wybrano 52-letnią Julię Klöckner z Nadrenii-Palatynatu i postchadeckiej CDU. To właśnie ta partia, wspólnie z bawarską CSU, zdobyła łącznie 208 mandatów po wygranych wyborach 23 lutego. Opozycyjna, konserwatywno-narodowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała 152 miejsca, SPD – 120, Zieloni – 85, a Die Linke – 64. Łączny udział mandatów partii systemowych (CDU/CSU i SPD) to zaledwie 52,06 proc. – najniższy wynik w historii RFN. Mimo to wciąż wystarcza do utrzymania dominacji lewicowo-socjalistycznego i coraz bardziej antywolnościowego systemu. Koalicja systemowa wraz z Zielonymi z łatwością przegłosowuje zmiany prawa i konstytucji.
Polityczny zgrzyt i ostracyzm wobec AfD
Posiedzenie rozpoczęło się od kontrowersji. AfD złożyła wniosek, by inauguracyjne obrady otworzył nie poseł z najdłuższym stażem, 77-letni Gregor Gysi z Die Linke (w przeszłości zarejestrowany przez Stasi jako tajny współpracownik), lecz najstarszy poseł – 84-letni Alexander Gauland, doświadczony prawnik i polityk AfD. Wniosek został jednak odrzucony – i to kilkukrotnie – przez wszystkie pozostałe kluby parlamentarne. Posłowie Zielonych i innych ugrupowań oskarżyli AfD o próbę wywołania chaosu.
Co gorsza, Alternatywie dla Niemiec nie przyznano – wbrew tradycji parlamentarnej – żadnego miejsca w prezydium Bundestagu ani stanowisk przewodniczących komisji. Identyczny ostracyzm miał miejsce również po wyborach w 2017 i 2021 roku.
Jak stwierdziła przewodnicząca AfD, Alicja Weidel: „Dziesięć milionów ludzi, którzy głosowali na AfD, zostało wykluczonych z praw parlamentarnych.” AfD domagała się m.in. miejsc w prezydium, pięciu przewodniczących komisji oraz przedstawiciela w gremium kontrolującym służby specjalne – zwłaszcza Urząd Ochrony Konstytucji, który od lat prowadzi inwigilację partii.
Media podzielone: od potępienia po pełne poparcie
Postępowanie wobec AfD wywołało mieszane reakcje niemieckich mediów. Część redakcji skrytykowała działania CDU, SPD i Zielonych. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zapytał:
„A co będzie, jeśli któregoś dnia AfD stanie się najsilniejszym klubem parlamentarnym? Czy wtedy już będzie miała prawo do przewodniczenia obradom, czy nadal nie?”
Z kolei „Münchner Merkur” zauważył:
„CDU, CSU, SPD, Zieloni i Lewica wznieśli – dzięki wspólnej większości – swoją »zaporę ogniową« przeciw AfD […] Jej klub parlamentarny, który rozrósł się do 152 posłów, siedzi po prawej stronie tej zapory – i w jej cieniu z każdym tygodniem staje się mocniejszy.”
Komentator „Die Welt”, Andreas Rosenfelder, poszedł jeszcze dalej:
„Sposób, w jaki pozostałe partie traktują AfD, jest niegodny przedstawicielskiej demokracji.”
Jednak media lewicowe, takie jak „Süddeutsche Zeitung” czy „Die Tageszeitung”, broniły postępowania większości parlamentarnej. Roland Preuß pisał:
„Bundestag musi bronić swojej godności przeciwko mącicielom […] Deputowani AfD wprowadzają chaos poprzez prowokacje i osobiste ataki.”
Z kolei „Die Tageszeitung” bez ogródek nawoływał:
„Żadnych kluczowych stanowisk dla wrogów demokracji!”
Tajne służby z większymi uprawnieniami?
Równolegle do politycznych przepychanek, trwały negocjacje CDU-CSU i SPD na temat nowej koalicji. Jak donosił „Bild”, rozmowy przeciągały się, a wybór nowego kanclerza, pierwotnie planowany na 23 kwietnia, stoi pod znakiem zapytania. Istotnym punktem spornym okazały się propozycje rozszerzenia uprawnień służb specjalnych.
CDU i SPD chcą m.in. zniesienia ograniczeń czasowych na przechowywanie danych osobowych przez służby państwowe oraz ponownego zobowiązania dostawców usług telekomunikacyjnych do przechowywania adresów IP. Wszystko to – oficjalnie – w celu walki z pedofilią i terroryzmem.
Trwają też rozmowy o legalizacji biometrycznego porównywania zdjęć z danymi dostępnymi w internecie, zgodnie z wytycznymi Federalnego Trybunału Konstytucyjnego.
Wolności obywatelskie pod coraz większą presją
To wszystko dzieje się w kontekście coraz silniejszej kampanii „walki z mową nienawiści” w Niemczech. W 2024 roku niemieckie służby przeprowadziły blisko 3,5 tysiąca rewizji mieszkań w związku z internetowymi wypowiedziami. Przestrzeń wolności obywatelskich i prywatności kurczy się systematycznie od marca 2020 roku – i to nie tylko w Niemczech, ale w całej Unii Europejskiej.
Gospodarka nadal w zapaści
Mimo nasilającego się autorytaryzmu, żadne konkretne plany wyjścia z gospodarczego kryzysu nie zostały przedstawione. „Handelsblatt” donosił 31 marca:
„Nadzieje [tych polityków] na gospodarcze ożywienie kraju, finansowane wielkim długiem, są obecnie niczym więcej niż mrzonką […] Dotychczasowe deklaracje i dokumenty nie wróżą nic dobrego.”
Brakuje odważnych decyzji i reform, które mogłyby przywrócić zaufanie inwestorów i konsumentów. Żadnego przełomu nadal nie widać.

