W wielu szkołach temat prac domowych wraca przed przerwą świąteczną jak bumerang. Rodzice skarżą się, że dzieci dostają „pakiety na święta”, a część nauczycieli – mimo głośnych zmian ograniczających zadawanie i ocenianie prac domowych – nadal wymaga oddania ćwiczeń, projektów czy wypracowań tuż po powrocie do szkoły. W efekcie rośnie liczba interwencji u dyrektorów i sygnałów kierowanych do kuratoriów oświaty. Pytanie, które dzieli szkoły i rodziny, jest proste: czy święta mają być czasem regeneracji, czy „oknem” na nadrobienie materiału?

W tle są też emocje wynikające z nierówności. Jedne dzieci mają warunki, wsparcie i spokój w domu, inne w święta doświadczają napięć, wyjazdów, pracy rodziców lub zwyczajnego przeciążenia po intensywnym semestrze. Dla części rodzin „zadanie na święta” bywa więc tylko dodatkiem, dla innych – kolejnym źródłem stresu.

Co naprawdę oznaczają ograniczenia prac domowych i gdzie rodzice szukają pomocy

W polskiej debacie publicznej funkcjonuje skrót myślowy: „zakaz prac domowych”. W praktyce (według stanu przepisów i komunikatów obowiązujących w mojej wiedzy do sierpnia 2025 r.) chodziło przede wszystkim o ograniczenie obowiązkowości zadań w części klas oraz o zmianę zasad oceniania prac domowych w szkołach podstawowych. To ważne rozróżnienie, bo część konfliktów rodzi się z nieprecyzyjnej interpretacji: rodzice rozumieją zmiany jako całkowity zakaz, szkoła – jako zakaz oceniania lub wymuszania, ale z możliwością „zaleceń” i pracy własnej.

Najczęstszy sporny punkt dotyczy tego, czy praca na święta jest rzeczywiście dobrowolna. W praktyce szkolnej „dobrowolne” zadanie często staje się de facto obowiązkowe, jeśli:

  • nauczyciel zapowiada sprawdzian z treści, które „należy opanować w domu”,
  • wyznacza termin oddania natychmiast po przerwie,
  • komunikuje, że brak pracy będzie miał konsekwencje (np. gorsza ocena z aktywności, minusy, uwagi),
  • wiąże zadanie z oceną z projektu lub „przygotowaniem do lekcji” w sposób, który omija intencję regulacji.

Szkoły argumentują zwykle trzema rzeczami. Po pierwsze: program trzeba realizować, a przerwy w nauce utrudniają utrzymanie tempa. Po drugie: uczniowie i tak powinni utrwalać materiał, a święta dają czas na spokojne powtórki. Po trzecie: część zadań ma charakter „czytelniczy” lub „rozwojowy” (np. lektura), a nie stricte ćwiczeniowy.

Rodzice odpowiadają: odpoczynek nie jest luksusem, tylko warunkiem zdrowia i efektywnej nauki. W argumentacji pojawiają się też elementy psychologiczne: zmęczenie, spadek motywacji, napięcie w domu oraz poczucie, że „szkoła wchodzi w święta”.

To właśnie wtedy – w sytuacji, gdy rozmowy z nauczycielem lub wychowawcą nie przynoszą efektu – rodzice coraz częściej sięgają po ścieżki formalne. Zaczyna się od dyrektora, rady rodziców, a kończy na zawiadomieniach do kuratorium oświaty, które sprawuje nadzór pedagogiczny nad szkołami. W zgłoszeniach najczęściej pojawiają się dwa wątki:

  1. zarzut obchodzenia zasad dotyczących prac domowych i oceniania,
  2. zarzut nadmiernego obciążania uczniów w czasie ustawowo przewidzianej przerwy.

Kuratoria, co do zasady, nie rozstrzygają „kto ma rację” w sporze o jedną kartę pracy, ale mogą badać, czy szkoła działa zgodnie z przepisami, czy nie narusza praw ucznia oraz czy wewnątrzszkolne zasady oceniania i organizacji nauki są stosowane prawidłowo. Dla rodziców już sam fakt uruchomienia nadzoru bywa narzędziem nacisku na zmianę praktyk.

Święta bez zadań czy święta z powtórkami: skutki dla dzieci, nauczycieli i szkół

W sporze o prace domowe na święta widać zderzenie dwóch logik. Pierwsza jest dydaktyczna: nauka wymaga systematyczności, a przerwy rozbijają rytm. Druga jest rozwojowa: dziecko nie jest „projektem edukacyjnym”, tylko człowiekiem, który potrzebuje regeneracji, relacji i swobodnego czasu.

W ujęciu psychologicznym przerwa świąteczna pełni funkcję „resetu” po intensywnym okresie. U wielu uczniów kumuluje się wtedy stres z ocen, sprawdzianów i presji końca semestru. Jeśli w takim momencie dokładamy obowiązkowe zadania, rośnie ryzyko efektu odwrotnego od zamierzonego: zamiast utrwalenia wiedzy pojawia się zniechęcenie i spadek motywacji. W praktyce część dzieci „odrabia, żeby mieć spokój”, a nie po to, by coś zrozumieć.

Z punktu widzenia nauczycieli problem bywa jednak realny. Wielu z nich wskazuje, że po przerwie uczniowie wracają „rozkojarzeni”, a część zapomina podstawy, co wydłuża powtórki i utrudnia realizację programu. Do tego dochodzi presja wyników, egzaminów i oczekiwań rodziców, którzy równolegle potrafią domagać się „więcej pracy, bo poziom spada”. Ten paradoks widać szczególnie w klasach starszych: jedni rodzice dzwonią do kuratorium, bo zadań jest za dużo, inni – bo „nauczyciel nic nie wymaga”.

W tej układance najtrudniejszym elementem jest wyznaczenie granicy między rozsądną pracą własną a przerzucaniem odpowiedzialności za edukację na dom. Neutralny, analityczny komentarz jest taki: szkoła ma prawo oczekiwać powtórek i czytania, ale sposób, w jaki komunikuje zadania, decyduje o tym, czy uczeń odbiera to jako wsparcie, czy jako przymus.

Dlatego coraz częściej pojawiają się rozwiązania pośrednie, które część szkół stosuje już w praktyce:

  • „lista propozycji” na przerwę (dobrowolne powtórki, krótkie ćwiczenia, rekomendacje materiałów),
  • zadania w formule „dla chętnych” bez konsekwencji ocenowych,
  • projekty długoterminowe z terminem oddania nie „pierwszego dnia po świętach”, lecz po realnym czasie na pracę,
  • praca w klasie po powrocie – zamiast „wymagań domowych” natychmiast po przerwie.

Kluczowe jest też to, co często umyka w emocjach: „prace domowe” to nie tylko kartkówki i zeszyty ćwiczeń. Dla wielu nauczycieli obowiązkowe pozostają elementy takie jak czytanie lektur, przygotowanie do zajęć czy powtórki materiału. Jeśli szkoła nie wypracuje jasnych zasad i nie wytłumaczy ich rodzicom, konflikt jest niemal gwarantowany.

Czy grozi nam „masowe” odbieranie czasu wolnego dzieciom przez zadania na święta? W skali kraju to raczej mozaika praktyk niż jednolity trend. W jednych placówkach dyrektorzy twardo pilnują, by przerwa była wolna od obowiązków, w innych zadania nadal są elementem szkolnej kultury pracy. Rosnąca liczba zgłoszeń do kuratoriów sugeruje jednak, że tolerancja społeczna na „świąteczne pakiety” maleje.

Najbardziej prawdopodobny kierunek zmian w najbliższych latach to nie powrót do starych zasad, ale doprecyzowanie standardów: co wolno zadawać, w jakiej formie i z jakimi konsekwencjami. Dla rodziców ważne będzie jedno: czy dziecko ma realną przestrzeń na odpoczynek. Dla szkół – czy mają narzędzia, by utrzymać poziom nauczania bez przerzucania ciężaru na dom.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version