Od 19 września 2025 roku polscy kierowcy mierzą się z rewolucją na stacjach kontroli pojazdów. Koszt obowiązkowego badania technicznego samochodu osobowego wzrósł o ponad 50%, osiągając kwotę 149 zł. To jednak dopiero początek zmian, które gruntownie przebudowują system diagnostyki pojazdów w Polsce. Spóźnialscy zapłacą drastycznie więcej – nawet 600 zł za opóźnienie o trzy miesiące! Koniec z przymykaniem oka na usterki i „lewymi” pieczątkami. Nowe przepisy wprowadzają obowiązek fotografowania pojazdu, precyzyjne liczniki cząstek stałych do wykrywania usuniętych filtrów DPF oraz listę 41 usterek, które mogą natychmiastowo zatrzymać dowód rejestracyjny. Ta pierwsza podwyżka od 2004 roku to sygnał, że bezpieczeństwo na drogach i rzetelność badań stają się priorytetem, a portfele kierowców odczują to boleśnie. Przygotuj się na dłuższą wizytę i większe konsekwencje za zaniedbania.
Nowa era na stacjach: Dlaczego przegląd kosztuje 149 zł i co z innymi pojazdami?
Po dwudziestu latach stagnacji, opłata za badanie techniczne samochodu osobowego uległa zmianie, wzrastając z 98 zł do 149 zł. Rozporządzenie wiceministra infrastruktury Stanisława Bukowca weszło w życie 19 września 2025 roku. To podwyżka o 51 zł, mająca zrekompensować rosnące koszty stacji kontroli pojazdów. Wiceminister tłumaczył, że decyzja to wynik analizy kosztów wynagrodzeń diagnostów, nieruchomości i mediów, z uwzględnieniem wskaźnika cen od 2020 roku. Niemniej jednak, diagności, jak Artur Sałata z SITK, wyrażają rozczarowanie. Zauważają, że pominięcie inflacji sprzed 2020 roku oznacza, że realna opłata powinna wynosić niemal 200 zł, a postulowano nawet 260 zł. Proporcjonalnie wzrosły też ceny dla innych pojazdów, np. samochód ciężarowy do 16 ton to 234 zł, a z instalacją gazową – 245 zł.
Drastyczne kary za spóźnienie i koniec z fikcyjnymi przeglądami.
Ministerstwo Infrastruktury wprowadza bezprecedensowe opłaty karne dla spóźnialskich. Już tydzień zwłoki oznacza podwojenie opłaty, czyli prawie 300 zł. Po trzech tygodniach stawka rośnie o 200%, co daje blisko 450 zł, a kierowcy, którzy przekroczą termin o 90 dni, zapłacą aż 600 zł. To potężny cios w portfele, zwłaszcza biorąc pod uwagę alarmujące statystyki: aż 7 milionów z 21 milionów samochodów w Polsce przechodzi badanie po terminie! Część tych środków zasili infrastrukturę bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz Transportowy Dozór Techniczny. Aby położyć kres nadużyciom, diagnosta wykona pięć zdjęć pojazdu – przód, tył, boki oraz licznik. Fotografie trafią do Centralnej Ewidencji Pojazdów, uniemożliwiając „lewe” pieczątki. System zarejestruje też dokładny czas trwania badania, eliminując błyskawiczne „przeglądy” i zapewniając większą wiarygodność.
DPF pod lupą i 41 usterek: Jak nie stracić dowodu rejestracyjnego?
Koniec z ukrywaniem usuniętych filtrów DPF. Stacje diagnostyczne wkrótce wymienią dymomierze na liczniki cząstek stałych, które z precyzją wykryją brak lub uszkodzenie filtra. Wiceminister Bukowiec zapowiedział skuteczne eliminowanie z ruchu pojazdów z zmanipulowanymi układami oczyszczania spalin. Dla kierowców, którzy usunęli DPF, oznacza to wydatek rzędu kilku


