Burza wokół propozycji premiera Donalda Tuska dotyczącej reparacji wojennych nie milknie. Szef polskiego rządu, podczas grudniowych polsko-niemieckich konsultacji w Berlinie, przedstawił stanowisko Polski, które wywołało falę komentarzy i kontrowersji. Najnowszy sondaż ujawnia, że większość Polaków jest przeciwna pomysłowi wypłaty zadośćuczynień z własnych środków, jeśli Niemcy nie podejmą takiej decyzji. Tymczasem politycy Prawa i Sprawiedliwości grzmią o „haniebnym akcie uległości”, zarzucając rządowi Donalda Tuska marginalizację Polski. Czy jednak słowa premiera, mimo ostrych reakcji, nie otworzyły nowej drogi w rozmowach z Berlinem? To pytanie, które staje się kluczowe w obliczu starzejących się ofiar II wojny światowej i ośmiu lat bezskutecznych działań poprzedniego rządu.
Słowa Tuska w Berlinie: Dyplomacja czy prowokacja?
1 grudnia w Berlinie, podczas polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych z udziałem Donalda Tuska i kanclerza Friedricha Merza, padły słowa, które zelektryzowały polską scenę polityczną. Premier Tusk jasno podkreślił, że stanowisko Polski dotyczące zadośćuczynienia dla żyjących ofiar II wojny światowej jest niezmienne. „Niemcy trzymają się tego formalno-dyplomatycznego aktu z lat 50. Jak dobrze wiecie, w latach 50. Polska de facto nie miała nic do powiedzenia w tej kwestii. Zrzeczenie się reparacji nie jest uznawane za akt zgodny z wolą narodu polskiego” – oświadczył Tusk. Dodał również, że Polska nie otrzymała zadośćuczynienia za zbrodnie z II wojny światowej i ponaglił Niemcy: „Pospieszcie się, jeżeli naprawdę chcecie wykonać taki gest”. Wskazał także na około 50 tysięcy bezpośrednich ofiar nazistów, które wciąż żyją. To stanowcze wezwanie, choć dla niektórych kontrowersyjne, stanowiło bezpośrednie zwrócenie uwagi na pilność sytuacji.
Polacy przeciwko wypłatom z budżetu. Co ujawnił sondaż?
Pomysł wypłaty odszkodowań z własnych środków Polakom nie spodobał się, co dobitnie pokazał sondaż SW Research dla Onetu. Na pytanie: „Czy Pani/Pana zdaniem Polska powinna wypłacić zadośćuczynienia dla żyjących Polaków – ofiar II wojny światowej, jeśli Niemcy nie podejmą takiej decyzji?”, aż 43,3 procent badanych odpowiedziało „Nie”. Odpowiedzi „Tak” udzieliło jedynie 25,8 procent respondentów. Te wyniki szybko stały się paliwem dla prawicowych mediów i polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy interpretowali słowa Tuska jako gotowość do płacenia za niemieckie zbrodnie z polskiego budżetu. Jarosław Kaczyński na platformie X pytał: „Aż nie chce się wierzyć! (…) Tusk chce pieniędzmi polskich obywateli spłacać niemieckie zbrodnie??”. Europosłanka Beata Szydło stwierdziła, że „Uległość Tuska wobec Niemiec nie zna granic”, a Waldemar Buda sugerował, że „Premier Tusk dostał zgodę Niemców na wypłatę reperacji z polskiego budżetu”.
Reakcja Niemiec: Nadzieja czy definitywna odmowa?
Wśród burzy politycznej i medialnej kluczowa okazała się reakcja strony niemieckiej. Knut Abraham, pełnomocnik niemieckiego rządu ds. współpracy z Polską, w rozmowie z PAP, początkowo potwierdził, że „kanclerz Niemiec Friedrich Merz podkreślił, że nie jest to temat do negocjacji ani pod względem prawnym, ani politycznym”. Jednakże, po wspólnej poniedziałkowej deklaracji, Abraham dodał również znaczącą uwagę: „Zapisano w niej, że strona niemiecka rozważa dalsze odszkodowania i świadczenia dla żyjących jeszcze ofiar. Oczekuję, że wkrótce pojawi się większy nacisk w tej sprawie, ponieważ ofiary są coraz starsze i dlatego mamy obowiązek przyspieszyć tę analizę”. Ta wypowiedź, często pomijana w gorącej debacie, sugeruje pewną zmianę w retoryce i otwartość na dalsze dyskusje w kontekście pomocy dla ostatnich żyjących ofiar, co może być postrzegane jako pewien sukces dyplomatyczny.
Osiem lat PiS a reparacje: Co zrobiono, co pominięto?
W kontekście obecnych wydarzeń, wielu Polaków i komentatorów przypomina, co w sprawie reparacji wojennych zrobił rząd Prawa i Sprawiedliwości przez osiem lat swoich rządów. W 2017 roku w Sejmie powstał Parlamentarny Zespół ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań, kierowany przez Arkadiusza Mularczyka. W 2022 roku przedstawiono „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej 1939–1945”, szacujący łączną wartość strat na 6,2 biliona złotych. W październiku 2022 roku do Berlina wysłano notę dyplomatyczną, choć, jak się później okazało, nie padło w niej słowo „reparacje”. Mimo wysyłania raportu i apeli do parlamentów oraz organizacji międzynarodowych (ONZ, UNESCO, Rada Europy), rząd PiS nie doprowadził do rozpoczęcia żadnych negocjacji z Niemcami ani do zmiany ich stanowiska. Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON, nazwał słowa Tuska „prowokacją intelektualną”, twierdząc, że premier „zrobił więcej niż ktokolwiek inny” w tej sprawie.
Co dalej z reparacjami? Praktyczne wnioski dla Polski
Debata o reparacjach wojennych wkracza w nową fazę. Propozycja Donalda Tuska, choć wywołała oburzenie w kraju i opór Polaków przed samodzielnym finansowaniem zadośćuczynień, zdaje się być dyplomatycznym zagraniem, które wymusiło na Niemczech ponowne rozważenie tematu, przynajmniej w kontekście żyjących ofiar. Otwartość na „dalsze odszkodowania i świadczenia” dla tych, którzy pamiętają okrucieństwa wojny, to subtelna, lecz znacząca zmiana w niemieckiej retoryce. To stawia Polskę przed praktycznym wyzwaniem: jak wykorzystać tę niewielką szczelinę, aby zapewnić realne wsparcie dla ostatnich świadków historii. Czas jest tu kluczowy, a presja na przyspieszenie analizy ze strony Niemiec staje się moralnym i politycznym imperatywem.


