TYTUŁ:
Sezon nad morzem oficjalnie otwarty. Paragon grozy z Kołobrzegu poraża. To nowa norma?
TAGI:
paragony grozy, ceny nad morzem, Kołobrzeg, wakacje 2025, inflacja, turystyka, finanse osobiste
TREŚĆ:
Początek sezonu wakacyjnego 2025 przyniósł falę doniesień, na które wielu Polaków czekało z niepokojem. W mediach społecznościowych jak bumerang powrócił temat, który od lat rozpala dyskusje – paragony grozy. Tym razem symbolem letniej drożyzny stało się zdjęcie rachunku z jednego z lokali w Kołobrzegu. Cena za pozornie niewinny deser, składający się z gofra i dwóch gałek lodów, zwaliła z nóg niejednego internautę i stała się wiralem. Kwota bliska 60 złotych za taką przyjemność uruchomiła lawinę komentarzy i pytań o to, czy zeszłoroczne rekordy cenowe to już przeszłość, a my wkraczamy w nową, jeszcze droższą rzeczywistość. Czy to jednorazowy incydent, czy zapowiedź trendu, który zdominuje tegoroczne wakacje nad Bałtykiem? Analizujemy, co stoi za tak wysokimi cenami i czy da się jeszcze spędzić urlop nad polskim morzem bez rujnowania domowego budżetu.
Kołobrzeg na czele rankingu. Co kryje się za paragonem na 57 zł?
Zdjęcie paragonu opiewającego na kwotę 57 zł za gofra z dodatkami i dwiema gałkami lodów w Kołobrzegu to nie fotomontaż, a smutna rzeczywistość dla wielu turystów. Aby zrozumieć, skąd bierze się tak astronomiczna cena, trzeba rozłożyć ją na czynniki pierwsze. Przedsiębiorcy z nadmorskich kurortów podkreślają, że za finalną kwotą na rachunku stoi cały szereg kosztów, które w ostatnich latach drastycznie wzrosły. To już nie tylko inflacja i rosnące ceny samych produktów.
Podstawą są ogromne koszty operacyjne. Wynajem lokalu w prestiżowej lokalizacji, tuż przy promenadzie w Kołobrzegu, to wydatek rzędu dziesiątek tysięcy złotych miesięcznie. Do tego dochodzą rosnące rachunki za prąd i gaz, które są niezbędne do pracy gofrownic i zamrażarek. Kolejnym elementem są koszty pracownicze – płaca minimalna i składki ZUS poszły w górę, a znalezienie pracownika sezonowego wymaga zaoferowania konkurencyjnego wynagrodzenia. Jak tłumaczą restauratorzy, sam „wsad do kotła”, czyli koszt produktów, to często mniej niż 30% finalnej ceny. Resztę pochłaniają właśnie koszty stałe, podatki i marża, która musi zapewnić zysk w trakcie krótkiego, trwającego zaledwie kilka miesięcy sezonu.
Inflacja to nie wszystko. Eksperci wskazują na „efekt premiumizacji”
Wysokie koszty to jednak tylko jedna strona medalu. Analitycy rynku wskazują na coraz powszechniejsze zjawisko tzw. „efektu premiumizacji” w gastronomii. Turyści nie kupują już zwykłego gofra z cukrem pudrem. Lokale prześcigają się w oferowaniu „wypasionych” wersji deserów, które mają uzasadniać wyższą cenę. Zamiast zwykłych lodów mamy lody rzemieślnicze na sycylijskich pistacjach, zamiast zwykłego gofra – gofr bąbelkowy lub belgijski, a zamiast polewy – oryginalną belgijską czekoladę i świeże owoce leśne.
Taka strategia pozwala na znaczne podniesienie marży. Klient, będąc na wakacjach, jest bardziej skłonny do wydawania pieniędzy na wyjątkowe doświadczenia i produkty, których nie ma na co dzień. „Obserwujemy wyraźny trend, w którym przedsiębiorcy odchodzą od masowych, tanich produktów na rzecz droższych, ale postrzeganych jako luksusowe. To sprytny zabieg psychologiczny – sprzedając gofra za 57 zł, lokal pozycjonuje się jako miejsce premium, a turysta płaci nie tylko za deser, ale za całe doświadczenie” – komentuje dr Adam Nowak, ekspert z Instytutu Badań Rynku i Konsumpcji. W efekcie ceny nad morzem stają się coraz mniej porównywalne do tych w innych częściach kraju.
Jak Polacy reagują na drożyznę? Zmiana wakacyjnych nawyków jest nieunikniona
Rosnące ceny w kurortach wymuszają na Polakach zmianę wakacyjnych przyzwyczajeń. Z danych Polskiej Organizacji Turystycznej wynika, że coraz więcej osób decyduje się na krótsze, ale częstsze wyjazdy. Zamiast dwutygodniowego urlopu, wybieramy długie weekendy lub tygodniowe pobyty. Rośnie także popularność apartamentów z aneksem kuchennym, co pozwala na samodzielne przygotowywanie posiłków i znaczne ograniczenie wydatków na jedzenie „na mieście”.
Co więcej, paragony grozy z popularnych miejscowości jak Kołobrzeg, Sopot czy Międzyzdroje skłaniają turystów do poszukiwania alternatyw. Zyskują mniejsze, mniej znane miejscowości nadmorskie, gdzie ceny wciąż są bardziej przystępne. Widoczny jest także trend rezygnacji z Bałtyku na rzecz zagranicznych wyjazdów all-inclusive. Często okazuje się, że tydzień w Turcji czy Grecji z pełnym wyżywieniem kosztuje tyle samo lub nawet mniej niż pobyt nad polskim morzem, gdzie do kosztów noclegu trzeba doliczyć bardzo drogie jedzenie.
Jak nie zbankrutować na wakacjach w 2025? Praktyczne porady
Mimo wszystko, wakacje nad Bałtykiem wciąż mogą być przyjemnością, która nie zrujnuje portfela. Kluczem jest jednak świadome planowanie i unikanie „turystycznych pułapek”. Oto kilka praktycznych wskazówek, które pomogą Ci kontrolować wydatki podczas urlopu w 2025 roku:
- Unikaj głównych promenad: Lokale przy głównych deptakach zawsze mają najwyższe ceny. Wystarczy odejść 200-300 metrów w głąb miejscowości, aby znaleźć restauracje i bary z o wiele bardziej przystępnymi cenami.
- Sprawdzaj ceny przed zamówieniem: Zawsze rzuć okiem na cennik wywieszony przed lokalem. Unikniesz w ten sposób nieprzyjemnej niespodzianki przy płaceniu rachunku.
- Korzystaj z opinii w internecie: Aplikacje takie jak Google Maps pozwalają nie tylko sprawdzić opinie o jakości jedzenia, ale często także zobaczyć zdjęcia menu z aktualnymi cenami.
- Ustal dzienny budżet: Określ, ile pieniędzy chcesz przeznaczyć dziennie na jedzenie i przyjemności. Pomoże to w kontrolowaniu impulsywnych wydatków.
- Szukaj „zestawów dnia”: Wiele restauracji, nawet w porze lunchu, oferuje tzw. dania dnia w atrakcyjnej cenie. To świetny sposób na zjedzenie pełnowartościowego posiłku bez przepłacania.
Podsumowując, wysokie ceny nad morzem w sezonie 2025 to nowa norma, będąca wynikiem skumulowanych kosztów i przemyślanych strategii biznesowych. Era tanich, spontanicznych wakacji nad Bałtykiem powoli dobiega końca. Dziś urlop w Polsce wymaga od turystów większej rozwagi, planowania i bycia świadomym konsumentem. Tylko w ten sposób można uniknąć „paragonu grozy” i w pełni cieszyć się zasłużonym wypoczynkiem.

