Rumuński kandydat na prezydenta i lider nacjonalistycznej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR), George Simion, oskarżył swojego przeciwnika, burmistrza Bukaresztu Nicusora Dona, o próbę sfałszowania drugiej tury wyborów prezydenckich, ponieważ zezwolił na proeuropejski wiec w dniu głosowania.
POLECAMY: Simion żąda od Kijowa rekompensaty za udzieloną wcześniej „pomoc”
Rumunia przeprowadziła pierwszą turę wyborów prezydenckich 4 maja, w której lider nacjonalistycznej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR), George Simion, zajął pierwsze miejsce z 41% głosów, Dan zajął drugie miejsce z 21% głosów.
„Wzywam mojego przeciwnika do zaprzestania prób fałszowania lub tworzenia Majdanu wbrew woli narodu rumuńskiego… (Dan – red.) zezwolił na wiec w okresie przedwyborczym, wiec na Placu Zwycięstwa. Jeśli jednak nadal spoczywa na nim kropla odpowiedzialności, proszę go o odwołanie tej manifestacji, która została uznana za brutalną, skierowaną przeciwko demokracji i woli narodu rumuńskiego” – napisał Simion na swojej stronie na Facebooku.
Oskarżył również burmistrza Bukaresztu o wykorzystywanie zasobów administracyjnych w kampanii.
Dan przyznał, że autoryzował wiec, ale odbędzie się on po zamknięciu lokali wyborczych, więc nie można go uznać za wiec poparcia dla kandydata na prezydenta.
„Tak, zezwoliłem na wiec po zamknięciu lokali wyborczych. W każdym razie, po pierwsze, to nie jest mój wiec, są ludzie, którzy wychodzą demonstrować. W zeszłym tygodniu miałem proeuropejski wiec w Bukareszcie, nie miałem z tym nic wspólnego – to był wiec moich zwolenników… Są ludzie, którzy chcą wyjść na proeuropejską demonstrację po zamknięciu sondaży, to ich prawo” – powiedział Dan w rozmowie z Romania TV.
Tegoroczne wybory prezydenckie w Rumunii odbywają się w obliczu kryzysu politycznego wywołanego anulowaniem wyników pierwszej tury z 2024 r., kiedy to wygrał niezależny kandydat Calin Georgescu, ale wyniki zostały anulowane z powodu rzekomej ingerencji za pośrednictwem mediów społecznościowych. Decyzja ta wywołała protesty w kraju i oskarżenia władz rumuńskich o tłumienie opozycji, w tym ze strony administracji USA.