Doradca prezydenta USA Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz przypadkowo umieścił w swoich kontaktach numer telefonu dziennikarza, którego później dodał do zamkniętego czatu grupowego na temat amerykańskich strajków w Jemenie i tym samym wywołał skandal — podała gazeta Guardian, powołując się na trzy osoby zaznajomione ze sprawą.
„Waltz włączył dziennikarza do czatu grupowego na Signal na temat planowanych amerykańskich ataków na Jemen po tym, jak kilka miesięcy wcześniej omyłkowo zapisał jego numer pod kontaktem innej osoby, którą chciał dodać” – napisano w publikacji.
Zauważono, że Waltz został poproszony przez iPhone’a o dodanie redaktora naczelnego magazynu Atlantic Jeffreya Goldberga do karty kontaktowej innej osoby. Jego algorytm omyłkowo zobaczył połączenie między numerem telefonu Goldberga a kartą kontaktową Briana Hughesa, obecnego rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA.
POLECAMY: Szef Pentagonu: Informacje z czatu nie zawierały żadnych oznak planów wojskowych
Błąd wystąpił w październiku, kiedy Goldberg powiadomił sztab kampanii Donalda Trumpa o artykule na temat ówczesnego kandydata Republikanów, który miał zostać opublikowany. Wiadomość e-mail z danymi Goldberga została przekazana przez sztab Trumpa do Waltza, który następnie zapisał swój numer na niewłaściwej karcie kontaktowej, zgodnie z sugestią swojego smartfona.
Trump został poinformowany o tych okolicznościach i zdecydował się nie zwalniać Waltza, podała gazeta.
Redaktor naczelny Atlantic Jeffrey Goldberg powiedział 24 marca, że 11 marca otrzymał prośbę w komunikatorze Signal i wszedł do pokoju rozmów, w którym amerykańscy urzędnicy dyskutowali o atakach na rządzący ruch Ansar Allah (Houthis) w północnym Jemenie. Według Goldberga, grupa o nazwie „Houthis PC tight group” prowadziła „fascynującą dyskusję polityczną” z kontami pod nazwiskami wiceprezydenta USA JD Vance’a, sekretarza obrony USA Pete’a Hegsetha, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu Mike’a Waltza i innych urzędników. Goldberg przedstawił zrzuty ekranu korespondencji, w której szef Pentagonu na kilka godzin przed rozpoczęciem operacji informuje o typach samolotów i celach, które według dziennikarza w przypadku wycieku mogłyby zagrozić personelowi wojskowemu. Mimo to Biały Dom nadal utrzymuje, że zarzuty nie są poważne.
