Polska polityka zagraniczna staje w obliczu poważnego kryzysu komunikacyjnego, który ujawnia głębokie podziały na szczytach władzy. Marcin Bosacki, wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w bezprecedensowo ostrych słowach zarzucił prezydenckiemu ministrowi Marcinowi Przydaczowi mówienie nieprawdy na temat kontaktów między MSZ a Kancelarią Prezydenta. Spór ten, rozgrzany na antenie RMF FM, dotyczy kluczowych kwestii dyplomatycznych, w tym polskiej obecności na ważnym szczycie europejskich liderów z Donaldem Trumpem w Waszyngtonie. Oskarżenia Bosackiego rzucają cień na spójność działań państwa na arenie międzynarodowej i rodzą pytania o to, kto w tej dyplomatycznej grze mówi prawdę, a kto unika odpowiedzialności.
Kulisy dyplomatycznej wojny: Kto mówi prawdę o kontaktach?
Zaczęło się od twierdzeń prezydenckiego ministra Marcina Przydacza, który w Porannej Rozmowie RMF FM sugerował, że to Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaniedbało komunikację w sprawie polskiej reprezentacji na szczycie w Waszyngtonie. Przydacz utrzymywał, że ani premier, ani minister spraw zagranicznych nie byli skłonni do wykonania telefonu, co utrudniało mu dostęp do pełnych informacji. Miał również kontaktować się w tej sprawie z ambasadorem RP przy NATO, Jackiem Najderem.
Odpowiedź ze strony MSZ nadeszła szybko i była zdecydowana. Marcin Bosacki kategorycznie zdementował te doniesienia, stwierdzając: „Nie wiem dlaczego, ale Marcin Przydacz mówi nieprawdę.” Wiceszef MSZ podkreślił, że dwóch wysoko postawionych urzędników MSZ kontaktowało się z Kancelarią Prezydenta w tej sprawie. Co więcej, sam Bosacki osobiście dzwonił i wysyłał SMS-y do Przydacza, a od początku jego działalności w resorcie miały miejsce „próby dotarcia” do prezydenckiego ministra. Bosacki ujawnił również, że po każdej telekonferencji MSZ wysyła notatki z przebiegu narad, a kontakt z Kancelarią Prezydenta trwa nieprzerwanie od ubiegłej środy, jeszcze przed szczytem Donald Trump-Władimir Putin na Alasce. „Każdy kto mówi inaczej, kłamie” – podsumował Bosacki, wskazując na dwie telekonferencje z udziałem prezydenta Karola Nawrockiego, które odbyły się w środę i sobotę rano. Do tej pory MSZ nie otrzymało jednak żadnej korespondencji od Kancelarii Prezydenta w tej kluczowej sprawie.
Polityczny impas: Skutki braku komunikacji na szczytach władzy
Ta publiczna wymiana oskarżeń ujawnia poważny impas w koordynacji polityki zagranicznej Polski. Brak skutecznej komunikacji między kluczowymi ośrodkami władzy – rządem i Kancelarią Prezydenta – może mieć dalekosiężne konsekwencje dla pozycji kraju na arenie międzynarodowej. Jeśli urzędnicy na tak wysokim szczeblu nie są w stanie porozumieć się w sprawie reprezentacji na strategicznych spotkaniach, podważa to wiarygodność i efektywność polskiej dyplomacji. Marcin Bosacki podkreślił, że obiecywane przez Przydacza spotkanie nie doszło do skutku od dwóch tygodni, co sugeruje, że to otoczenie prezydenta jest odpowiedzialne za utrzymywanie dystansu i utrudnianie dialogu. Taka sytuacja może prowadzić do niespójnych sygnałów wysyłanych do partnerów zagranicznych i osłabienia pozycji negocjacyjnej Polski w kluczowych kwestiach globalnych.
Incydent w Osinach: Dwie wersje prawdy o rosyjskim dronie
Oprócz sporu o kontakty, wiceszef MSZ odniósł się także do niedawnego incydentu z dronem, który eksplodował w Osinach na Lubelszczyźnie. Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MON, jednoznacznie stwierdził, że był to przypadek rosyjskiej prowokacji. Wersja MSZ, przedstawiona przez Bosackiego, jest nieco inna w tonie, choć zbieżna w kwestii pochodzenia drona. Według Bosackiego był to dron rosyjski, który służył do ataku na Ukrainę i wleciał na terytorium Polski. Różnica w leksykonie – „w dyplomacji używamy mniej kategorycznych słów niż wojsko” – tłumaczył Marcin Bosacki. Incydent został uznany za groźny, a o sprawie poinformowano NATO. Polska strona wręczy dziś oficjalną notę protestacyjną stronie rosyjskiej, prawdopodobnie zastępcy ambasadora ze względu na sezon urlopowy. Bosacki zaznaczył, że jeśli doniesienia MON o prowokacji zostaną potwierdzone, ton noty „zostanie zaostrzony”, co wskazuje na poważne traktowanie incydentu i gotowość do stanowczej reakcji.
Budapeszt jako miejsce szczytu? MSZ stanowczo odrzuca propozycję
W kontekście międzynarodowym, Marcin Bosacki odniósł się również do doniesień o możliwej organizacji szczytu Wołodymyr Zełenski – Władimir Putin w Budapeszcie. Wiceszef MSZ stanowczo ocenił ten pomysł jako „niedobry”. Podkreślił, że postawa Węgier jest „jednoznacznie prorosyjska i daleka od neutralnej”, co czyni Budapeszt nieodpowiednim miejscem dla tak kluczowych rozmów pokojowych. Dodatkowo, Bosacki przypomniał, że to właśnie w Budapeszcie w 1994 roku podpisano memorandum o gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy, które zostało złamane przez Rosję. W ocenie MSZ, wybór tego miasta byłby symbolicznie problematyczny i niewiarygodny. „Nie sądzę, żeby Wołodymyr Zełenski zgodził się na Budapeszt” – podsumował Bosacki, jasno wyznaczając stanowisko polskiej dyplomacji w tej kwestii i wskazując na brak zaufania do węgierskiego pośrednictwa.


