Mija już czternaście lat od chwili, gdy Polska ogarnęła jedna z największych tragedii w swojej historii – katastrofa smoleńska, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku, kiedy to samolot Tu-154 rozbił się przy podejściu do lądowania niedaleko lotniska Siewiernyj w Rosji.
W tym tragicznym zdarzeniu zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, oraz wielu innych wysoko postawionych polityków, przedstawicieli duchowieństwa, wojskowych i członków załogi samolotu. Delegacja zmierzała do Katynia, aby uczcić pamięć pomordowanych oficerów.
Reakcja Donalda Tuska na Tragedię
Donald Tusk, który w 2010 roku był premierem Polski od zaledwie trzech lat, musiał nagle zmierzyć się z ogromną tragedią, która dotknęła Polskę. Jak zareagował na informację o katastrofie? Szczegóły tego tragicznego dnia poznaliśmy z książki „Daleko od Miłości” autorstwa Pawła Reszki i Michała Majewskiego.
Według relacji opisanej w książce, Tusk dostał krótkiego SMS-a od Radosława Sikorskiego, który otrzymał informację od szefa Departamentu Wschodniego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ambasador Polski w Rosji, Jerzy Bahr, poinformował Sikorskiego o tragedii, co skłoniło go do natychmiastowego kontaktu z premierem.
Chwila Przerażenia i Niepewności
Telefon od Radosława Sikorskiego odebrała żona Donalda Tuska, Małgorzata Tusk, która przekazała premierowi słowa Jerzego Bahra. Początkowo nie było pewności co do losu osób znajdujących się na pokładzie samolotu, co tylko nasiliło przerażenie.
Z każdą chwilą napływały nowe informacje, a decyzja o powrocie do Warszawy została podjęta niemal natychmiast po otrzymaniu telefonu od Sikorskiego.
Donald Tusk musiał zmierzyć się z ogromnym stresem i presją, reagując na jedną z największych tragedii w historii Polski. Mimo upływu lat, pamięć o katastrofie smoleńskiej pozostaje żywa, a reakcja premiera w tamten tragiczny dzień nadal budzi refleksję i współczucie.
