Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku trwa proces pięciu aktywistów, którym zarzuca się udzielanie pomocy migrantom przy granicy polsko-białoruskiej. Dotychczas przedstawiano im zarzuty związane z ułatwianiem nielegalnego pobytu cudzoziemców w Polsce, co zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności. Teraz jednak prokuratura domaga się zmiany kwalifikacji czynu – na znacznie poważniejszy.
Nowa linia oskarżenia opiera się na twierdzeniu, że działali oni w zorganizowanej grupie i w porozumieniu z nieustalonymi osobami, by umożliwić migrantom nielegalne przekroczenie granicy. Taka kwalifikacja może skutkować wyrokiem sięgającym do 8 lat więzienia.
Kluczowe znaczenie nowych dowodów
Impulsem do zmiany kwalifikacji prawnej miały być nowe dowody przedstawione podczas środowego posiedzenia sądu. Jak ujawniła prokurator Magdalena Rutyna, istotne materiały pochodzą z telefonu komórkowego znalezionego w aucie, którym poruszało się dwoje z oskarżonych.
Zabezpieczone przez lubelski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej dane zawierają m.in.:
- Zrzuty ekranu wiadomości z komunikatorów internetowych,
- Nagrania audio i wideo z okresu działania przy granicy,
- Informacje, które mogą wskazywać na koordynację działań z osobami trzecimi.
Prokuratura złożyła również wniosek o powołanie biegłych, którzy mają ocenić materiał dowodowy i jego znaczenie dla kwalifikacji czynu.
Obrona: intencją była ochrona życia
Stanowisko obrony pozostało niezmienne. Reprezentujący oskarżonych mecenas Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podkreśla, że ich działania miały charakter humanitarny, a nie przestępczy. Według jego relacji, aktywiści udzielili wsparcia 10-osobowej rodzinie migranckiej, w tym siedmiorgu dzieciom, by ochronić ich przed wypchnięciem z powrotem na stronę białoruską.
Pomoc polegała na:
- Dostarczeniu żywności i wody,
- Zabezpieczeniu schronienia i ogrzewania,
- Wezwaniu pomocy medycznej.
Obrońca zaznacza, że celem było ratowanie zdrowia i życia, nie łamanie prawa. Sąd wcześniej odmówił zastosowania wobec oskarżonych tymczasowego aresztowania, co – zdaniem obrony – wskazuje na brak podstaw do uznania ich za osoby niebezpieczne lub działające w złej wierze.
Sprawa dzieli opinię publiczną
Proces wywołuje silne emocje, zarówno wśród aktywistów i organizacji pozarządowych, jak i części opinii publicznej, która postrzega działania oskarżonych jako wspieranie nielegalnej migracji.
Zwolennicy surowszych działań argumentują, że granica państwowa musi być bezwzględnie chroniona, a każde jej naruszenie – niezależnie od motywów – powinno być traktowane jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Z kolei organizacje broniące praw człowieka wskazują na kryzys humanitarny na pograniczu, gdzie ludzie – w tym dzieci – cierpią z powodu zimna, głodu i wyczerpania, a pomoc obywatelska w takich sytuacjach powinna być chroniona, nie karana.
Co dalej?
W najbliższych tygodniach sąd rozpatrzy wniosek prokuratury o zmianę kwalifikacji czynu. Od tej decyzji zależeć będzie dalszy przebieg procesu, w tym wysokość potencjalnych kar.
Jeśli sąd przychyli się do żądań śledczych, proces może wejść na zupełnie nowy poziom, a wyrok – niezależnie od treści – stanie się precedensowy w sprawach pomocy migrantom na granicy.
Sprawa będzie dalej obserwowana przez krajowe i międzynarodowe organizacje praw człowieka, a także media, które już teraz wskazują na jej symboliczne znaczenie w kontekście stosunku państwa do obywatelskich form solidarności i pomocy humanitarnej.

