Lipcowe rachunki za energię elektryczną przyniosły niemiłą niespodziankę milionom Polaków. Po ponad roku zerowych kosztów, na faktury powróciła opłata mocowa, która obciąży budżet praktycznie każdego gospodarstwa domowego. Resort klimatu tłumaczy decyzję stabilizacją na rynku energetycznym, ale dla obywateli oznacza to jedno – konieczność sięgnięcia głębiej do portfela. Eksperci nie mają wątpliwości: to może być dopiero początek końca ery tanich rachunków za prąd.
Rządowa tarcza zlikwidowana. Czym jest opłata mocowa?
Rząd oficjalnie zakończył jeden z kluczowych elementów wsparcia dla gospodarstw domowych w ramach tarczy antyinflacyjnej. Od 1 lipca 2024 roku wszystkie polskie rodziny ponownie muszą płacić opłatę mocową, która przez ostatnie kilkanaście miesięcy była zerowa. Decyzja ta stanowi zwrot w polityce energetycznej państwa, które przez długi czas chroniło odbiorców przed pełnymi kosztami kryzysu energetycznego.
Decyzja o zakończeniu tej formy wsparcia została formalnie potwierdzona w dokumencie przyjętym przez Radę Ministrów jeszcze w kwietniu. Rząd argumentuje, że obecna sytuacja gospodarcza i stabilizacja cen na rynkach hurtowych nie wymagają już tak głębokiej interwencji. Ministerstwo Klimatu i Środowiska podkreśla, że mechanizmy osłonowe były rozwiązaniem tymczasowym, dostosowanym do nadzwyczajnych warunków kryzysu.
Opłata mocowa w teorii ma gwarantować bezpieczeństwo energetyczne kraju. Środki z niej pozyskane służą finansowaniu gotowości elektrowni do produkcji energii w momentach szczytowego zapotrzebowania, na przykład podczas letnich upałów czy zimowych mrozów. Jej zawieszenie było odczuwalną ulgą, która rocznie oszczędzała Polakom miliardy złotych.
Ile dokładnie zapłacimy? Konkretne stawki dla gospodarstw domowych
Urząd Regulacji Energetyki (URE) opublikował już konkretne stawki opłaty mocowej, które od lipca obciążają domowe budżety. Zgodnie z oficjalnymi danymi, typowe gospodarstwo domowe w Polsce, którego roczne zużycie energii elektrycznej mieści się w przedziale od 1200 do 2800 kilowatogodzin (kWh), zapłaci miesięcznie 11,44 zł netto z tytułu tej opłaty.
Choć miesięczna kwota może wydawać się niewielka, w skali roku przekłada się na dodatkowe obciążenie w wysokości około 70 złotych. Dla milionów polskich rodzin oznacza to konieczność ponownego uwzględnienia w budżecie kosztu, o którym zdążyły zapomnieć. To szczególnie dotkliwe w kontekście wciąż utrzymującej się inflacji, która znacząco przewyższa cel Narodowego Banku Polskiego (2,5%).
Warto pamiętać, że stawka opłaty mocowej jest zróżnicowana w zależności od rocznego zużycia prądu. Gospodarstwa domowe o najniższym zużyciu zapłacą mniej, ale te zużywające najwięcej energii odczują podwyżkę jeszcze mocniej. To cios dla wszystkich, ale najboleśniejszy dla rodzin wielodzietnych oraz osób wykorzystujących energię elektryczną do ogrzewania domu.
Minister zostawia furtkę. Czy podwyżki można jeszcze cofnąć?
Mimo oficjalnego przywrócenia opłaty, rząd nie zamyka sobie całkowicie drogi do ewentualnej zmiany decyzji. Szefowa resortu klimatu, Paulina Henning-Kloska, w wypowiedzi dla Radia ZET zapowiedziała, że będzie uważnie monitorować sytuację na rynku. Kluczowe będą działania spółek energetycznych w najbliższych miesiącach.
Ministerstwo liczy na to, że dzięki niedawnym zmianom w prawie, sprzedawcy energii dokonają rekalkulacji swoich taryf i obniżą je dla odbiorców końcowych w czwartym kwartale roku. Jeśli jednak firmy energetyczne nie zdecydują się na taki krok, a ceny energii pozostaną wysokie, szefowa resortu klimatu rozważy zaproponowanie przedłużenia niektórych mechanizmów osłonowych na kolejne miesiące.
Ta deklaracja wprowadza jednak element niepewności. Polskie rodziny stają przed dylematem: czy lipcowa podwyżka jest jednorazową korektą, czy zaledwie preludium do dalszych, systematycznych wzrostów cen. Taka sytuacja znacząco utrudnia planowanie domowych budżetów na drugą połowę roku i kolejne miesiące.
Eksperci ostrzegają. To dopiero początek fali podwyżek energii
Ekonomiści i analitycy rynku energetycznego studzą optymizm rządu. Oficjalne prognozy wskazują, że inflacja w polskiej gospodarce ma w tym roku przyspieszyć do 4,5 procent, a kluczowym czynnikiem napędzającym ten wzrost będą właśnie ceny energii. Należy pamiętać, że już na początku roku gospodarstwa domowe odczuły znaczącą, bo aż 6-procentową podwyżkę cen gazu.
Powrót opłaty mocowej jest szczególnie dotkliwy dla najsłabszych ekonomicznie grup społecznych. Seniorzy oraz osoby o niskich dochodach mają bardzo ograniczone możliwości dalszego ograniczania zużycia prądu, a każdy dodatkowy koszt stanowi poważne obciążenie dla ich skromnych budżetów. To właśnie te grupy najmocniej odczują koniec rządowej ochrony.
Co więcej, Polacy muszą przygotować się na możliwość dalszych podwyżek po wrześniu, kiedy to wygasną prawdopodobnie ostatnie elementy tarczy cenowej. Jeśli spółki energetyczne nie obniżą dobrowolnie swoich taryf, konsumentów mogą czekać kolejne, być może znacznie boleśniejsze wzrosty rachunków za prąd. Decyzja o przywróceniu opłaty mocowej może być więc swoistym testem reakcji społecznej na nieunikniony powrót do pełnych cen rynkowych.

