Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej ponownie zaogniła się po incydencie z 10 lipca, w którym ranny został polski żołnierz, a jeden z migrantów miał zostać uderzony kolbą pistoletu. Sprawa wywołała falę komentarzy i zmusiła prokuraturę do działania. Ruszyły dwa odrębne śledztwa, które mają wyjaśnić, co dokładnie wydarzyło się w rejonie Michałowa. Jedno postępowanie dotyczy ewentualnego przekroczenia uprawnień przez wojskowego, a drugie – ataku na niego. Incydent ten, będący kolejnym aktem w trwającej od lat wojnie hybrydowej, rzuca nowe światło na brutalną rzeczywistość panującą na wschodniej granicy Unii Europejskiej i stawia fundamentalne pytania o granice użycia siły w obronie państwa.
Dwie wersje jednego zdarzenia. Co stało się na granicy?
Do dramatycznych wydarzeń doszło 10 lipca w rejonie Michałowa, na odcinku granicy strzeżonym przez Wojskowe Zgrupowanie Zadaniowe Podlasie. Według oficjalnego komunikatu wojska, patrol został zaatakowany przez agresywną grupę migrantów, która rzucała w żołnierzy kamieniami. Dwóm osobom udało się sforsować zaporę graniczną. W trakcie interwencji jeden z mężczyzn, obywatel Afganistanu, miał zaatakować polskiego żołnierza.
Major Błażej Łukaszewski, rzecznik WZZ Podlasie, poinformował, że życie żołnierza było bezpośrednio zagrożone, a on sam „bronił się wszystkimi możliwymi sposobami”. Potwierdzono użycie broni gładkolufowej. Inny obraz sytuacji wyłania się jednak z doniesień medialnych. Według informacji RMF FM i Onetu, żołnierz po oddaniu strzałów miał również uderzyć leżącego już na ziemi migranta kolbą pistoletu w głowę. To właśnie ta informacja stała się podstawą do wszczęcia jednego ze śledztw.
Prokuratura wkracza do akcji. Dwa śledztwa, wiele pytań
Sprawą zajęły się dwa niezależne organy ścigania, co podkreśla złożoność incydentu. Z jednej strony, Dział do Spraw Wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ nadzoruje postępowanie prowadzone przez Żandarmerię Wojskową w Białymstoku. Dotyczy ono ataku na funkcjonariusza publicznego, a zawiadomienie w tej sprawie złożył sam ranny żołnierz, który podczas szarpaniny został uderzony łokciem w twarz.
Z drugiej strony, znacznie poważniejsze zarzuty bada Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Jak potwierdził płk Radosław Wiszenko, zastępca prokuratora rejonowego Białystok-Północ, to śledztwo dotyczy możliwego przekroczenia uprawnień przez żołnierza oraz spowodowania średniego lub lekkiego uszczerbku na zdrowiu u zatrzymanego Afgańczyka. Śledczy będą musieli ustalić, czy użycie siły było adekwatne do zagrożenia i czy nie doszło do nadużycia władzy.
Głos z rządu i alarm organizacji. Wojna na narracje
Incydent natychmiast wywołał reakcję na najwyższych szczeblach władzy. Minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz, jednoznacznie stanął w obronie mundurowych. „Pod gradem kamieni i agresji obrońcy granic zrobili wszystko, by zatrzymać najeźdźców. Zrobili to skutecznie. Żołnierze, dziękuję za Waszą służbę!” – napisał na platformie X, wysyłając jasny sygnał wsparcia dla wojska.
Zupełnie inną perspektywę przedstawiają organizacje humanitarne, które od miesięcy alarmują o łamaniu praw człowieka na granicy. Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne oraz inne grupy pomocowe oskarżają polskie służby o systemową przemoc. W ich oświadczeniach pojawiają się zarzuty dotyczące:
- Brutalnych wywózek (pushbacków), nawet osób rannych i chorych.
- Bicia i poniżającego traktowania, w tym rozbierania do naga.
- Odbierania rzeczy osobistych, telefonów i pieniędzy.
- Zmuszania do podpisywania fałszywych oświadczeń.
Aktywiści domagają się natychmiastowego wstrzymania przemocy i zapewnienia migrantom dostępu do procedur azylowych.
Tło kryzysu: Operacja „Śluza” i wojna hybrydowa
Aby w pełni zrozumieć incydent z 10 lipca, należy umieścić go w szerszym kontekście. Od 2021 roku Polska zmaga się ze sztucznie wywołanym kryzysem migracyjnym, będącym elementem wojny hybrydowej prowadzonej przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Operacja, znana pod kryptonimem „Śluza”, polega na celowym sprowadzaniu migrantów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki, a następnie zmuszaniu ich do nielegalnego przekraczania granicy z Polską, Litwą i Łotwą.
Celem tych działań jest destabilizacja wschodniej flanki NATO i Unii Europejskiej. Białoruskie służby często odgrywają aktywną rolę, transportując migrantów pod samą zaporę, dostarczając im narzędzia do jej sforsowania i uniemożliwiając im powrót na terytorium Białorusi. W tej sytuacji polscy żołnierze i funkcjonariusze Straży Granicznej działają w warunkach stałego napięcia i prowokacji.
Obecna sytuacja stawia Polskę przed niezwykle trudnym dylematem. Z jednej strony istnieje obowiązek obrony suwerenności i nienaruszalności granic państwa. Z drugiej – konieczność przestrzegania międzynarodowych konwencji i praw człowieka. Wyniki prokuratorskich śledztw będą kluczowe nie tylko dla oceny tego konkretnego przypadku, ale mogą również wpłynąć na przyszłe zasady użycia siły na granicy, gdzie napięcie nie maleje.

