Amerykańska gospodarka stoi nad przepaścią finansową, która według ekspertów może być głębsza niż krach z 2008 roku. Złoto przebiło niewyobrażalne poziomy, banki centralne na całym świecie masowo wyprzedają dolara, a sama Rezerwa Federalna przyznaje się do porażki w walce z inflacją. Najgorszy scenariusz, czyli stagflacja na niespotykaną od 50 lat skalę, staje się faktem. To potężne uderzenie w światowe finanse odbije się rykoszetem również w Polsce, bezpośrednio wpływając na portfele, kredyty i oszczędności milionów Polaków. Sygnały ostrzegawcze są jednoznaczne, a analitycy tacy jak Peter Schiff, który przewidział ostatni kryzys, biją na alarm. Czas iluzji się skończył, a konsekwencje nadchodzącego załamania będą odczuwalne na całym świecie.
Złoto ucieka w kosmos, a banki centralne porzucają dolara
Najbardziej wymownym sygnałem nadchodzącego kryzysu jest paniczna ucieczka w stronę złota. Cena kruszcu osiągnęła historyczny rekord, przekraczając w kwietniu 2025 roku poziom 3499 dolarów za uncję, a obecnie utrzymuje się w okolicach 3338 dolarów. To gigantyczny, 28-procentowy wzrost w samym tylko 2025 roku, który nastąpił po 25-procentowej zwyżce w roku poprzednim. Analitycy są zgodni: to już nie jest zwykła reakcja na dane ekonomiczne, to systemowa ucieczka od całego systemu finansowego opartego na amerykańskim dolarze.
Potwierdzają to działania banków centralnych. Według danych World Gold Council, w 2024 roku instytucje te zakupiły rekordowe 1045 ton złota, co jest trzecim z rzędu rokiem z zakupami powyżej tysiąca ton. Co istotne, w czołówce nabywców znalazł się Narodowy Bank Polski, który powiększył rezerwy o 90 ton kruszcu. Raport WGC jest bezlitosny dla dolara: aż 73% banków centralnych planuje zmniejszyć udział amerykańskiej waluty w swoich rezerwach w ciągu najbliższych pięciu lat. To ciche, ale systematyczne odwracanie się od fundamentu światowego porządku monetarnego. Prognozy tylko podsycają ten trend – Goldman Sachs podniósł prognozę ceny złota do 3700 dolarów do końca 2025 roku, a J.P. Morgan widzi ją na poziomie 4000 dolarów już w połowie 2026 roku.
Eksperci ostrzegają: „To będzie znacznie gorsze niż w 2008 roku”
Peter Schiff, ekonomista, który zyskał sławę dzięki trafnemu przewidzeniu kryzysu finansowego z 2008 roku, nie pozostawia złudzeń. „Kryzys finansowy będzie znacznie gorszy niż w 2008 roku, ale nie będzie on globalny – to kryzys USA” – stwierdził dosadnie, choć inni analitycy prostują, że załamanie w USA nieuchronnie pociągnie za sobą resztę świata. Schiff przewiduje, że inflacja w Stanach Zjednoczonych może wkrótce wrócić do poziomu 9 procent lub więcej, a deficyt budżetowy osiągnie niewyobrażalne 3,5 biliona dolarów. W jego ocenie amerykańskie obligacje skarbowe staną się nowymi kredytami subprime – toksycznym aktywem, od którego wszyscy będą uciekać.
Wtórują mu największe instytucje finansowe. Goldman Sachs podniósł prawdopodobieństwo recesji w USA do 35 procent, prognozując wzrost gospodarczy na poziomie zaledwie 1% przy inflacji sięgającej 3,5%. To podręcznikowa definicja stagflacji. Z kolei Nouriel Roubini, znany jako „Dr. Doom”, ostrzega przed „mini wstrząsem stagflacyjnym” w drugiej połowie 2025 roku. Nawet Rezerwa Federalna, po miesiącach uspokajania rynków, w marcu 2025 roku oficjalnie przyznała się do problemów, podnosząc prognozy inflacji i obniżając prognozy wzrostu gospodarczego. To jasny sygnał, że bank centralny traci kontrolę nad sytuacją.
Kryzys dotrze do Polski. Złoty, inflacja i GPW pod ogromną presją
Gdy amerykańska gospodarka kicha, cały świat, w tym Polska, dostaje zapalenia płuc. Skutki amerykańskiej stagflacji odczujemy bardzo dotkliwie i na wielu polach. Pierwszy cios spadnie na polską walutę. W scenariuszu, w którym Fed będzie zmuszony do walki z inflacją, kapitał zacznie uciekać z rynków wschodzących. Analitycy ostrzegają, że złoty może osłabnąć do poziomu 4,50-4,70 za dolara.
Osłabienie złotego napędzi inflację importowaną. Ceny paliw, gazu i wielu towarów ze sklepów, których ceny powiązane są z dolarem, gwałtownie wzrosną. Ekonomiści szacują, że umocnienie dolara o 20% może podbić inflację w Polsce o dodatkowe 1-2 punkty procentowe. Ucierpi również Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie. Gdy na Wall Street zapanuje bessa, WIG20 może stracić nawet 20-30% wartości. Pod presją znajdą się kluczowe sektory naszej gospodarki – motoryzacja produkująca na eksport oraz dynamicznie rozwijający się sektor IT, mocno powiązany z amerykańskimi klientami.
Zwykli Polacy odczują kryzys bezpośrednio w swoich portfelach. Wyższe ceny w sklepach to jedno, ale NBP, stając przed trudnym wyborem, może być zmuszony do podniesienia stóp procentowych, aby bronić złotego. Dla setek tysięcy kredytobiorców oznaczałoby to skokowy wzrost rat kredytów hipotecznych. W lepszej sytuacji będą osoby posiadające oszczędności w dolarach lub euro, które zyskają na osłabieniu polskiej waluty.
Co to oznacza dla Ciebie? Okres próby przed Polską
Wszystkie dane wskazują na to, że wchodzimy w najbardziej niebezpieczny okres gospodarczy od kryzysu naftowego z lat 70. XX wieku. Toksyczna mieszanka słabnącego wzrostu gospodarczego, uporczywie wysokiej inflacji i globalnych napięć tworzy idealne warunki dla długotrwałej stagflacji. Dla Polski oznacza to potężny test odporności. Rezerwa Federalna znalazła się w pułapce – nie może ratować gospodarki bez ryzyka eksplozji inflacji i nie może walczyć z inflacją bez ryzyka głębokiej recesji.
Jak ostrzega Peter Schiff, Amerykanów czeka brutalne zderzenie z rzeczywistością po dekadach życia ponad stan. Będą musieli „mniej konsumować, więcej oszczędzać i odbudować przemysł”. Skutki tej transformacji odczuje cały świat. Dla Polski nadchodzące miesiące i lata będą okresem próby, w którym kluczowa okaże się stabilność wewnętrznych fundamentów gospodarczych. Sygnały ostrzegawcze są zbyt wyraźne, by je ignorować. Pytanie nie brzmi „czy” kryzys nadejdzie, ale „jak głęboki” będzie i czy jesteśmy na niego gotowi.


Jeden komentarz
Zrobić wojnę w Europie i USA będą miały kasę z produkcji broni. Powtórka z rozrywki