Zmiany w rządzie Donalda Tuska przynoszą pierwsze, twarde decyzje dotyczące przyszłości polskiej energetyki. Nowo powołany minister energii, Miłosz Motyka, nie owija w bawełnę, a jego deklaracje mogą wstrząsnąć całym sektorem górniczym. Szef resortu stanowczo zapowiedział koniec z finansowaniem nierentownych kopalń, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość tysięcy miejsc pracy i umowę społeczną z 2021 roku. To jasny sygnał, że Polska ma przyspieszyć transformację energetyczną, a dotychczasowe kompromisy mogą wkrótce przejść do historii.
Nowy minister, nowa polityka. Rząd zaostrza kurs wobec węgla
Po niedawnej rekonstrukcji rządu Donalda Tuska powstało nowe Ministerstwo Energii, na czele którego stanął Miłosz Motyka z Polskiego Stronnictwa Ludowego. To kluczowa zmiana w strukturze rządu, mająca na celu centralizację i ujednolicenie polityki energetycznej państwa. Nowy resort przejął kompetencje rozdzielone dotąd pomiędzy Ministerstwo Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwo Przemysłu, co ma zapewnić spójność w strategicznych decyzjach – od energetyki jądrowej, przez małe reaktory SMR, aż po regulacje dla odnawialnych źródeł energii.
Już pierwsze wypowiedzi ministra Motyki pokazują, że okres ochronny dla polskiego górnictwa dobiega końca. Jego wizja jest klarowna: Polska musi dynamicznie odchodzić od węgla i inwestować w technologie przyszłości. Dalsze utrzymywanie nierentownych kopalń jest, według niego, zbyt dużym obciążeniem dla budżetu państwa i hamulcem dla rozwoju nowoczesnej energetyki. Słowa te są jasnym sygnałem dla branży, że nadchodzą trudne rozmowy i bolesne decyzje, które wpłyną nie tylko na górników, ale na cały region Śląska.
Górnictwo pod kreską. Miliardowe straty obciążają Polaków
Dane finansowe sektora górniczego są alarmujące i stanowią główny argument za przyspieszeniem transformacji. Jak wynika z raportu katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, w 2024 roku sektor górnictwa węgla kamiennego odnotował rekordową stratę netto w wysokości 11,06 mld zł. Przychody spadły o jedną trzecią w porównaniu z rokiem poprzednim, podczas gdy koszty operacyjne wciąż rosły. Sytuacja ta sprawia, że branża jest w pełni zależna od publicznych pieniędzy.
Tylko w tym roku z budżetu państwa do sektora trafi ponad 9 mld zł w formie różnych dopłat i subwencji. W praktyce oznacza to, że każda polska rodzina dołoży do utrzymania kopalń średnio około 600 zł ze swoich podatków. Jednocześnie udział węgla w krajowym miksie energetycznym systematycznie maleje. Jeszcze dwie dekady temu odpowiadał za 90% produkcji energii, dziś jest to już tylko 57%. Ten trend, napędzany przez unijną politykę klimatyczną i rosnące koszty emisji CO₂, wydaje się nieodwracalny, a dalsze dotowanie schyłkowej branży staje się ekonomicznie nieuzasadnione.
Koniec z „mamieniem górników”. Minister zapowiada rewizję umowy
Miłosz Motyka w jednym z pierwszych wywiadów postawił sprawę jasno, ucinając wszelkie spekulacje na temat dalszego, bezwarunkowego wsparcia dla górnictwa. Jego słowa były bezpośrednie i nie pozostawiały złudzeń co do kierunku, jaki obierze rząd.
„Nie będziemy mamić górników hasłami, szczególnie związkowców, że będziemy dopłacać x miliardów do nierentownych inwestycji, do nierentownych działań […] Po pierwsze liczymy, że pokażą ze swojej strony w uczciwej dyskusji, jak zamierzają schodzić z niektórych kosztów” – powiedział minister energii w rozmowie z portalem Energetyka24.
Ta deklaracja stanowi bezpośrednie zagrożenie dla umowy społecznej podpisanej przez rząd PiS ze związkami zawodowymi w 2021 roku. Dokument ten gwarantował górnikom zatrudnienie i stopniowe wygaszanie kopalń do 2049 roku. Minister Motyka już zapowiedział, że umowa wymaga „aktualizacji”, co w praktyce oznacza renegocjacje i prawdopodobne skrócenie okresu wydobycia. Co istotne, umowa nie ma rangi ustawy, więc jej zmiana nie wymaga zgody prezydenta. Kluczowe będzie jednak porozumienie ze stroną społeczną, a to zapowiada twarde i potencjalnie burzliwe negocjacje.
Co zamiast węgla? Rząd stawia na atom i OZE
Odejście od węgla to nie tylko konieczność ekonomiczna, ale także element szerszej strategii modernizacji polskiej energetyki. Rząd Donalda Tuska jasno wskazuje, że przyszłość leży w czystych i stabilnych źródłach energii. Priorytetem staje się budowa pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej, rozwój technologii małych reaktorów modułowych (SMR) oraz dalsze, dynamiczne inwestycje w odnawialne źródła energii, takie jak farmy wiatrowe na lądzie i morzu oraz fotowoltaika.
Organizacje ekologiczne idą jeszcze dalej, domagając się całkowitego odejścia od węgla już do 2035 roku – czyli o 14 lat wcześniej, niż zakłada obecna umowa. Z perspektywy rządu taki scenariusz staje się coraz bardziej realistyczny, pod warunkiem skutecznego wdrożenia planowanych inwestycji. Dla górników i całego Śląska oznacza to jedno: konieczność przygotowania się na zmiany szybsze, niż ktokolwiek zakładał. Rząd staje przed ogromnym wyzwaniem, jakim będzie przeprowadzenie sprawiedliwej transformacji, która zminimalizuje koszty społeczne i zapewni nowe perspektywy zawodowe dla tysięcy osób opuszczających sektor węglowy.


2 komentarze
A nierząd ma alternatywę na węgiel? Jak nie to dymisja i niech pakuje walizki i do Niemiec
A co, tylko w Polsce wydobywają węgiel?