Nieleczona rzeżączka może prowadzić do poważnych, często śmiertelnych konsekwencji, takich jak zapalenie mięśnia sercowego, opon mózgowych, sepsa, a także niepłodność. Choroba, która przez lata była zapomniana, święci właśnie triumfalny powrót w Europie, stając się oporna na tradycyjne antybiotyki. W obliczu narastającego zagrożenia Wielka Brytania podjęła bezprecedensowe kroki, uruchamiając innowacyjny program szczepień. Jak na ten globalny problem reaguje Polska i czy jesteśmy gotowi na nowe wyzwanie zdrowotne?
Dlaczego rzeżączka to dziś globalny problem?
Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) bije na alarm, wskazując na ponad 100 tysięcy przypadków rzeżączki rocznie w krajach Unii Europejskiej. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ostrzega, że w ciągu najbliższych 20 lat rzeżączka może stać się jednym z największych problemów zdrowotnych na świecie. Kluczowym czynnikiem jest rosnąca lekooporność dwoinki rzeżączki (Neisseria gonorrhoeae) na dostępne antybiotyki, w tym na starą, dobrą penicylinę.
Wielka Brytania, doświadczając kryzysu związanego z opornymi szczepami, podjęła odważne działania. Na początku sierpnia 2025 roku ruszył tam pierwszy na świecie program szczepień przeciwko rzeżączce, mimo braku dedykowanej szczepionki. Anglicy ratują się, wykorzystując szczepionkę na meningokoki typu B, która okazała się skuteczna w 30-40 proc. w zapobieganiu zakażeniom dwoinką rzeżączki. To pokazuje skalę problemu i desperację w poszukiwaniu rozwiązań.
Jak rozpoznać zakażenie i co dalej?
Dr Bożena Bierzniewska, doświadczony dermatolog-wenerolog, podkreśla, że „choroby weneryczne lubią podróżować parami”. W przypadku wykrycia rzeżączki, kluczowe jest wykluczenie innych zakażeń, takich jak kiła, HIV, HPV, opryszczka narządów płciowych czy żółtaczka typu C. Niekiedy, nawet po wyleczeniu rzeżączki, może pojawić się wyciek z cewki moczowej, co sugeruje współistniejącą infekcję chlamydiami, rozwijającą się wolniej, ale dającą podobne objawy.
Objawy rzeżączki u mężczyzn są zazwyczaj łatwe do zauważenia: pojawiają się już po 3-4 dniach od zakażenia i obejmują wyciek z cewki moczowej, pieczenie i ból przy oddawaniu moczu. Dzięki temu mężczyźni szybko trafiają do lekarza. Niestety, u kobiet objawy są często łagodniejsze lub w ogóle nie występują, co sprawia, że infekcja może niepostrzeżenie przenieść się na macicę i jajniki, prowadząc do bezpłodności. Rzeżączka może umiejscowić się także w gardle, zwłaszcza po kontaktach oralnych, co wymaga uwzględnienia w diagnostyce.
Leczenie musi obejmować również partnera lub partnerkę. Choć przyznanie się do zakażenia może być trudne, odpowiedzialność za zdrowie drugiej osoby jest kluczowa. Samodzielne leczenie jest niebezpieczne, ponieważ może zatuszować objawy innych chorób wenerycznych, takich jak kiła, opóźniając prawidłową diagnozę i leczenie.
Polska na tle Europy: Czy jesteśmy gotowi?
Raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Instytutu Badawczego „Choroby zakaźne i zatrucia w Polsce” potwierdza rosnącą liczbę zakażeń rzeżączką, kiłą i HIV. Choć obecnie w Polsce rzeżączkę udaje się leczyć za pomocą cefalosporyn, ryzyko pojawienia się szczepów opornych na tę grupę antybiotyków, podobnie jak w Anglii, rośnie. To sprawia, że lekarze rodzinni w przychodniach NFZ są coraz częściej zachęcani do aktywnego „wyławiania” zagrożonych pacjentów.
Wzrost liczby zakażeń wynika w dużej mierze z rosnącej liczby ryzykownych kontaktów seksualnych, często bez zabezpieczeń, zwłaszcza z partnerami poznanymi przez internet. Zjawisko chemsexu, czyli zażywania substancji psychoaktywnych przed lub w trakcie seksu, dodatkowo zwiększa problem, ponieważ zmienia świadomość i sprawia, że ryzyko jest bagatelizowane. Brytyjska organizacja BASH (British Association for Sexual Health and HIV) zaktualizowała już swoje wytyczne, zalecając unikanie seksu przez co najmniej tydzień po całkowitym wyleczeniu rzeżączki.
Amerykańscy lekarze posługują się kwestionariuszami CDC, pytając o objawy, liczbę partnerów i rodzaje kontaktów seksualnych. W Polsce jednak otwartość na tak intymne rozmowy w gabinecie lekarskim jest wciąż ograniczona, co utrudnia wczesne wykrywanie i prewencję, pomimo rosnących zagrożeń.
Nie zwlekaj z wizytą u lekarza: klucz do wyleczenia
Wielu pacjentów, zwłaszcza mężczyzn, odczuwa wstyd i krępuje się szukać pomocy medycznej w przypadku chorób wenerycznych. Niektórzy dzwonią do placówek medycznych, pytając, czy lekarz jest „tylko dermatologiem”, czy też „wenerologiem”. Dr Bierzniewska wyjaśnia, że wenerologia jest integralną częścią specjalizacji dermatologicznej, co oznacza, że każdy dermatolog posiada wiedzę i doświadczenie w leczeniu chorób przenoszonych drogą płciową.
Lekarze podkreślają, że nie oceniają moralności pacjentów, lecz skupiają się na leczeniu. Dla medyka choroba weneryczna jest, jak każda inna. Ważne jest, aby nie zwlekać z wizytą, ponieważ większość chorób wenerycznych można dziś skutecznie i szybko wyleczyć. Opóźnienie diagnozy i leczenia może prowadzić do poważnych powikłań. Po przebyciu zakażenia u niektórych osób rozwija się wenerofobia – lęk przed ponownym zakażeniem. W takich przypadkach, poza leczeniem fizycznym, warto rozważyć wsparcie psychologiczne. Należy pamiętać, że wizyta u lekarza w przypadku chorób wenerycznych odbywa się w atmosferze pełnej dyskrecji i zrozumienia, a lekarz nie prosi o podawanie kontaktów do partnerów seksualnych.

