Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, Mariusz Błaszczak, w porannej rozmowie w RMF FM ostro skrytykował sposób wydatkowania środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), nazywając obecną sytuację „gigantyczną aferą” i „złodziejstwem”. Polityk nie przebierał w słowach, odnosząc się do doniesień o przeznaczeniu części funduszy na cele takie jak sauny, solaria czy mobilne ekspresy. Zdaniem Błaszczaka, te kontrowersyjne decyzje to „kpiny z ludzi” i „kpiny z Polaków”, którzy ostatecznie poniosą koszty tych wydatków. Były szef MON podkreślił, że pieniądze z KPO miały służyć rozwojowi i inwestycjom, a nie konsumpcji. Opozycja wskazuje na odpowiedzialność obecnego rządu Donalda Tuska, domagając się natychmiastowych działań wyjaśniających. Afera KPO staje się jednym z kluczowych tematów politycznych, budząc pytania o transparentność i efektywność zarządzania publicznymi funduszami.
KPO: Od inwestycji do „konsumpcji”?
Mariusz Błaszczak w swojej wypowiedzi kategorycznie sprzeciwił się sposobowi, w jaki fundusze z KPO są obecnie dystrybuowane. Zaznaczył, że pierwotnym celem środków z Unii Europejskiej miało być wsparcie rozwoju gospodarczego i kluczowych inwestycji w Polsce. Tymczasem, jak twierdzi wiceprezes PiS, pieniądze trafiają na cele, które określa jako „konsumpcyjne” i nieprzystające do rangi unijnego wsparcia. „Nie na kluby swingersów, nie na sauny i solaria” – mówił Błaszczak, podkreślając, że takie wydatki są nieakceptowalne i stanowią nadużycie. Jego zdaniem, cała sytuacja to „jedno wielkie nadużycie”, które uderza bezpośrednio w polskich podatników.
Polityk PiS nie dał się przekonać, że niektóre z dotacji mogłyby stanowić realne wsparcie dla branż, jak np. HoReCa. Koncentrował się na tym, że charakter wydatków odbiega od założeń KPO. Podkreślił, że „te pieniądze, o których rozmawiamy, nie pomogą w rozwoju Polski, pomogą w konsumpcji”. Błaszczak sugeruje, że tempo przygotowania projektów było bardzo krótkie, co mogło być związane z wcześniejszym zablokowaniem środków w Komisji Europejskiej, jednak w jego ocenie nie usprawiedliwia to obecnych nieprawidłowości.
Polityczna odpowiedzialność: Tusk kontra PiS
W centrum sporu o KPO znajduje się pytanie o odpowiedzialność za obecny stan rzeczy. Mariusz Błaszczak stanowczo wskazuje na Donalda Tuska i jego rząd. Mimo że warunki i kluczowe decyzje dotyczące KPO były akceptowane przez poprzedni rząd PiS, Błaszczak odrzuca jakąkolwiek odpowiedzialność swojej partii za obecne kontrowersje. „13 grudnia 2023 roku Donald Tusk objął władzę i mógł zrobić wszystko, jeśli chodzi o KPO” – argumentował w RMF FM, sugerując, że obecny premier miał pełną swobodę w kształtowaniu sposobu wydatkowania środków.
Były szef MON odniósł się również do informacji o udziale męża byłej premier Beaty Szydło w ustalaniu kryteriów przyznawania pieniędzy z KPO, co było doniesieniem „Gazety Wyborczej”. Błaszczak konsekwentnie określił to jako „aferę Donalda Tuska”, ponownie przerzucając odpowiedzialność na obecną koalicję rządzącą. To jasny sygnał, że PiS zamierza wykorzystać tę sytuację do ataku politycznego, przedstawiając KPO jako „koryto Platformy Obywatelskiej”.
„Putinada” i żądania prokuratury: Co dalej z KPO?
Afera KPO nabiera coraz bardziej personalnego wymiaru. Mariusz Błaszczak użył mocnych słów, oskarżając Donalda Tuska o „putinadę” i „upokarzanie” minister funduszy i polityki regionalnej, Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, na posiedzeniu Rady Ministrów. „Wczoraj przeszedł się wśród ministrów i upokarzał Pełczyńską-Nałęcz. Zobaczymy, jaka jest jej wytrzymałość” – stwierdził Błaszczak, sugerując, że wewnętrzne napięcia w rządzie są widoczne i mogą prowadzić do dalszych konsekwencji, w tym potencjalnego wotum nieufności, choć w ocenie Błaszczaka, decyzja o ewentualnym odwołaniu minister powinna należeć do premiera Tuska.
W odpowiedzi na doniesienia o nieprawidłowościach, PiS zapowiedziało konkretne kroki. Błaszczak podkreślił, że partia będzie domagać się powołania specjalnego zespołu w prokuraturze, który zajmie się analizą wszystkich aspektów związanych z KPO. „Jest to niewykluczone”, że powstanie również komisja do zbadania nieprawidłowości wokół KPO, co byłoby kolejnym, poważnym narzędziem kontroli parlamentarnej. Opozycja porównuje obecną sytuację do „afery taśmowej z 2013 roku”, co wskazuje na skalę zarzutów i ich potencjalne polityczne reperkusje.
Konsekwencje dla Polaków: Kto zapłaci rachunek?
Mariusz Błaszczak konsekwentnie podkreśla, że ostateczny rachunek za rzekome nieprawidłowości w wydatkowaniu środków z KPO spadnie na polskich podatników. „To Polacy za to zapłacą” – powtarzał w rozmowie, wskazując, że zmarnowane pieniądze to realna strata dla budżetu państwa i obywateli. Zamiast wspierać długoterminowy rozwój i inwestycje, fundusze miały zostać przeznaczone na cele, które nie przynoszą realnych korzyści gospodarce, a jedynie krótkotrwałą konsumpcję.
Ta perspektywa stawia pod znakiem zapytania efektywność wykorzystania miliardów euro, które miały być kołem zamachowym polskiej gospodarki po pandemii. Afera KPO, jeśli zarzuty okażą się prawdziwe, może podważyć zaufanie społeczne do instytucji publicznych i procesów zarządzania środkami unijnymi. W najbliższych tygodniach i miesiącach możemy spodziewać się dalszych doniesień i politycznych starć w tej sprawie, które będą miały bezpośredni wpływ na stan finansów publicznych i percepcję odpowiedzialności politycznej.

