Okazuje się, że przekonanie o tym, że atrapa fotoradaru zamontowana na posesji będzie przeszkadzać policji, jest zupełnie nietrafne. Dowiedział się o tym sołtys wsi Wielki Buczek, Grażyna Krzyżańska, która postanowiła postawić na swojej posesji niesprawny fotoradar, który kiedyś kupiła na złomie. Jej sprytny plan polegał na tym, żeby skłonić kierowców przejeżdżających przez wieś do zmniejszenia prędkości. Okazuje się, że ten nietypowy sposób przyniósł oczekiwane rezultaty i co więcej, jest zgodny z prawem.
Grażyna Krzyżańska, świadoma problemu nadmiernych prędkości kierowców na drogach w jej wiosce, postanowiła podjąć działania mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa na lokalnych ulicach. Chociaż fotoradar na jej posesji nie był w pełni funkcjonalny, to jego obecność i kształt przypominający prawdziwy fotoradar wystarczył, by zwrócić uwagę kierowców i skłonić ich do zmniejszenia prędkości.
Sprytna strategia sołtysowej okazała się skuteczna, ponieważ wielu kierowców zareagowało na obecność atrapy fotoradaru, zwalniając na drodze w Wielkim Buczku. Ta prosta, a jednocześnie nietypowa metoda przyczyniła się do poprawy bezpieczeństwa na lokalnych drogach, chroniąc mieszkańców i przechodniów przed potencjalnymi wypadkami spowodowanymi nadmierną prędkością.
Co istotne, taka inicjatywa sołtysowej jest zgodna z prawem. Atrapa fotoradaru nie stanowi naruszenia przepisów, ponieważ nie służy do rejestrowania prędkości ani nałożenia mandatów. Jest jedynie formą przypomnienia kierowcom o konieczności przestrzegania limitów prędkości i dbania o bezpieczeństwo na drodze.
Inicjatywa Grażyny Krzyżańskiej wzbudziła również pozytywne reakcje wśród lokalnej społeczności. Mieszkańcy Wielkiego Buczka doceniają zaangażowanie sołtysowej w poprawę bezpieczeństwa na drogach i wspierają jej nietypowe rozwiązanie. Atrapa fotoradaru stała się symbolem lokalnej inicjatywy mającej na celu ochronę mieszkańców i zachęcanie kierowców do odpowiedzialnej jazdy.
Atrapa fotoradaru jako straszak na kierowców
Nikt nie jest zadowolony z otrzymywania mandatów, a przekraczanie dopuszczalnej prędkości jest jednym z głównych czynników, które do tego prowadzą. Jest to nie tylko irytujące, ale przede wszystkim niebezpieczne, dlatego ważne jest, aby przestrzegać przepisów drogowych. Jednak istnieją różne sposoby, które mogą skłonić kierowców do zmniejszenia prędkości, takie jak fotoradary.
Po przeprowadzeniu remontu drogi we wsi, gdzie położono nową nawierzchnię asfaltową, niektórzy kierowcy zaczęli ignorować ograniczenia prędkości. Sołtys wsi postanowiła nie wystawiać mieszkańców na niebezpieczeństwo i postanowiła skorzystać z fotoradaru, który kiedyś został kupiony przez jej męża na złomie. Chociaż fotoradar był niesprawny i pozbawiony głowicy, to jego obecność mogła przyczynić się do zmuszenia kierowców do zwolnienia. Przed postawieniem atrapy fotoradaru przy drodze, sołtys zdecydowała się skonsultować tę kwestię z odpowiednimi służbami.
W tym przypadku, ze względu na to, że urządzenie było niesprawne i nie spełniało swojego pierwotnego przeznaczenia, mogło być postawione przy drodze. Ponadto, atrapa fotoradaru została umieszczona na prywatnej posesji, a nie w pasie ruchu, więc nie zidentyfikowano żadnych naruszeń prawa przez Policję ani Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Kierowcy, zauważając „fotoradar” stojący wśród krzaków róży, zaczęli automatycznie zwalniać. Można zatem powiedzieć, że to genialne rozwiązanie, które faktycznie przyczyniło się do poprawy bezpieczeństwa na drodze we wsi. Inicjatywę pochwalił nawet wicemarszałek województwa wielkopolskiego, Krzysztof Grabowski, który wyraził swoje uznanie na Twitterze.
Nie jest jednak jasne, jak fotoradar trafił na złom, ponieważ urządzenia pozbawione głowic miały być poddawane utylizacji, przynajmniej od 2016 roku. Rzecznik prasowy GITD, Monika Niżniak, wyjaśniła, że istnieje możliwość, że fotoradar pochodził jeszcze z czasów, kiedy był pod nadzorem Straży Miejskiej.
Warto zauważyć, że takie praktyki są w zgodzie z zasadą ponownego wykorzystania urządzeń, które nadal mogą być funkcjonalne. Nawet jeśli są one demontowane z jednej lokalizacji, mogą być przenoszone do innej. Utylizacja następowała jedynie w przypadku całkowitego zniszczenia masztu. Koszt jednej głowicy fotoradaru wynosi aż 200 tysięcy złotych, dlatego też warto przemyśleć możliwość ponownego wykorzystania takiego sprzętu.
Inicjatywa sołtysowej wsi Wielki Buczek pokazuje, że niekonwencjonalne podejście może przynieść pozytywne rezultaty i przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa drogowego. Ważne jest, aby podejmować działania mające na celu zwrócenie uwagi kierowców na konieczność przestrzegania przepisów drogowych i odpowiedzialnej jazdy.