Niestety, w ciągu ostatnich kilku tygodni możemy zaobserwować nieustanny wzrost cen paliwa. W pewnym punkcie wydawało się, że sytuacja zaczyna wracać do normy. Cena oleju napędowego była na tyle niska, że zbliżała się do magicznej granicy 6 złotych za litr. Co więcej, w niektórych rejonach nawet udawało się znaleźć oferty, gdzie diesel kosztował poniżej tego pułapu. Niestety, to jest już historia. Obecnie, nie mówiąc już o zbliżeniu się do 6 złotych, nawet nie możemy mówić o zbliżeniu do tej granicy. Wręcz przeciwnie, jesteśmy zdecydowanie bliżej osiągnięcia ceny 7 złotych za litr.
Sytuacja ta ma swoje źródło w nieustannych podwyżkach cen paliwa na rafineriach, które mają dalekosiężny wpływ na finalne ceny na stacjach benzynowych. Gdy ceny w rafineriach rosną, jest to wyraźny sygnał, że również ceny na stacjach paliw podążają w górę. To niepokojące, zwłaszcza że niedawno zdawało się, że możemy liczyć na pewne ustabilizowanie sytuacji. Obecnie jednak jesteśmy świadkami kontynuacji trendu wzrostowego, który zdaje się nie mieć zamiaru zatrzymać się w najbliższym czasie. To z pewnością kłopotliwe dla kierowców i gospodarstw domowych, którzy muszą dostosowywać swoje budżety do coraz wyższych kosztów podróży i transportu.
Paliwo z każdym dniem coraz droższe
Przez dłuższy czas, z niewielkimi przerwami, obserwujemy stały wzrost cen paliwa. Ten trend manifestuje się zarówno w rafineriach, jak i na stacjach benzynowych – to oczywiste. Kierując się cenami w rafineriach, możemy przewidzieć, w którą stronę podąży sytuacja w nadchodzących dniach i tygodniach na stacjach paliw. Gdy ceny benzyny i oleju napędowego rosną w rafineriach, nie ma spodziewanej poprawy na stacjach. Gdy stacje płacą więcej za dostarczone paliwo, konieczne jest podniesienie cen sprzedaży, by utrzymać wcześniejszy poziom zysku.
Przed kilkoma tygodniami zdawało się, że może nastać pewna poprawa w tej sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o cenę oleju napędowego. Pojawiły się stacje, które oferowały diesel poniżej symbolicznej granicy 6 złotych za litr. Niestety, to okno szybko się zamknęło. Obecnie średnia cena oleju napędowego w kraju wynosi już 6,45 złotych i od granicy 6 złotych dzieli nas spore odległość. Sytuacja z benzyną wygląda jeszcze gorzej – średnia cena wynosi teraz 6,65 złotych za litr.
To oznacza, że 7 złotych jest zdecydowanie bardziej realną ceną niż 6 złotych. To informacje, z którymi przeciętny kierowca trudno się pogodzić. Niespodziewanie znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której paliwo kosztuje po prostu o złotówkę więcej. Gdyby ta złotówka była odjęta, osiągnęlibyśmy ceny na poziomie 5,45 złotych za litr oleju napędowego i 5,65 złotych za litr benzyny. Nawet w normalnych okolicznościach te ceny mogłyby wydawać się trochę wyższe, ale wciąż akceptowalne. Teraz jednak, w nowej rzeczywistości, gdzie cena wzrosła o złotówkę, nie ma widoków na to, żeby ta sytuacja miała się wkrótce odwrócić.
Już za 7 zł?
Mając na uwadze kontekst Europy oraz Unii Europejskiej, można z pewną dozą umiarkowanego optymizmu stwierdzić, że sytuacja cenowa paliw w naszym kraju jest względnie akceptowalna. Eksperci podają, że jeśli porównamy ceny benzyny, to tylko Bułgaria i Rumunia oferują tańszą opcję. Co więcej, jedynie Bułgaria oferuje niższą cenę dla diesla. Nie można zapominać, że problem wysokich cen paliw dotyka nie tylko nasz kraj, lecz całą Europę, a nawet globalny rynek. Dlatego nasze odczucie, że paliwo jest kosztowne, jest zrozumiałe, ale warto wziąć pod uwagę, że nasza sytuacja cenowa plasuje się wśród czołowych krajów europejskich.
Niedawno jeszcze Chorwacja oferowała znacznie niższe ceny paliw niż Polska. Obecnie jednak koszt diesla w Chorwacji wynosi 6,77 zł, a benzyny 6,90 zł. Jak prezentują się ceny u naszych sąsiadów? W Czechach benzyna to wydatek 7,40 zł, na Słowacji 7,57 zł, na Litwie 7,01 zł, a w Niemczech aż 8,43 zł. Te dane są niepodważalne. Jeśli chodzi o cenę diesla, to na Litwie wynosi ona 6,72 zł, w Czechach 6,97 zł, na Słowacji 7,31 zł, a w Niemczech 7,93 zł. Względem tych danych widać wyraźnie, że ceny paliw na całym otaczającym nas obszarze są znacznie wyższe niż u nas. To stan faktyczny, który trudno podważać.
Nie dziwmy się temu…
W rzeczywistości nie powinniśmy być zdziwieni, że na polskich stacjach paliw często można spotkać samochody z rejestracjami pochodzącymi z Czech, Słowacji czy Niemiec. To zjawisko ma swoje uzasadnienie. Podobnie jak nie możemy dziwić się fakcie, że obywatele tych krajów bardzo chętnie odwiedzają polskie sklepy. W Polsce ceny żywności są niższe, a wybór jest znacznie bardziej zróżnicowany. Dodatkowo, możliwość tańszego tankowania samochodów staje się atrakcyjnym impulsem. Wszystko to, co dzieje się na obszarach przygranicznych, stanowi normę i codzienny obraz. Czy zatem powinniśmy być zdziwieni? Wydaje się, że nie ma powodu. W rzeczywistości jest bardzo prawdopodobne, że zachowalibyśmy się podobnie w takiej sytuacji.
Względy ekonomiczne i korzyści wynikające z niższych cen i lepszego wyboru przyciągają konsumentów z innych krajów do Polski. To zjawisko jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę nasze ludzkie zachowania i naturalną skłonność do poszukiwania korzyści finansowych. Dlatego nie należy się dziwić, że taka aktywność jest powszechna, a nasza reakcja byłaby podobna, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji.