Sebastian Fabijański wywołał sporo zamieszania na Fame MMA Reborn, występując jedynie przez jedenaście sekund i opuszczając ring. W wywiadzie udzielonym Betclic, wyjaśnił, co skłoniło go do takiej decyzji.
Aktor, znany głównie z filmów, wydawał się niechętny do kontynuowania walki podczas sobotniej gali Fame MMA Reborn. Powody jego szybkiego odejścia z ringu stały się tematem gorących dyskusji po całym zdarzeniu.
Całe wydarzenie było w centrum uwagi zarówno fanów MMA, jak i obserwatorów świata rozrywki. Fabijański z pewnością wywołał wiele spekulacji swoim nagłym opuszczeniem klatki.
Podczas planowanej walki z Sylwestrem Wardęgą i Wojciechem Golą, pojedynek nie zdążył się nawet rozpocząć, a po jedenastej sekundzie batalia została przerwana. Wardęga posłał Fabijańskiego na deski, a następnie naruszył zasady, uderzając leżącego przeciwnika. Fabijański próbował argumentować, że nie może kontynuować walki, co spowodowało dyskwalifikację jego przeciwnika. Jednak zarówno kibice, jak i inni zawodnicy obecni w oktagonie, mieli wątpliwości co do jego motywacji, sugerując, że mógł chcieć jedynie otrzymać zaplanowane wynagrodzenie za udział w wydarzeniu.
Fabijański tłumaczy się po walce na Fame MMA Reborn
Występując w obliczu tak licznej publiczności i w ramach tak dużego wydarzenia jak walka w oktagonie, wymaga to pewnej odwagi, więc nie nazwałbym siebie odważnym w tym kontekście. Niemniej jednak, wyglądając w samym oktagonie, przyznaję, że Wojtek ma w pewnym sensie rację, bo wyniki moich dotychczasowych walk nie świadczą o mnie jako o zawodniku wybitnym – podkreślał Fabijański podczas rozmowy dla Betclic.
Czuję się trochę zagubiony w tym środowisku. Zdarzają się tam rzeczy, które dla mnie są zupełnie obce. To jakbyś oglądał film, który nagle przerywa się – tak skomentował.
Według relacji medialnych, przewiduje się, że Sebastian Fabijański otrzyma około 500 tysięcy złotych od federacji Fame MMA za swoje wystąpienie.