W polskich szkołach panuje technologiczna anarchia, a minister edukacji unika jednoznacznych decyzji, bo – jak twierdzi – rodzice nie pozwalają zabierać dzieciom telefonów. Tymczasem dzieciaki uzależnione od ekranów tracą kontakt z rzeczywistością, cierpią na depresję, bezsenność i zaburzenia koncentracji. Zakazy używania smartfonów są jedynie martwym zapisem w szkolnych statutach, który bez poparcia rodziców – jest kompletnie nieskuteczny.

Szefowa MEN, Barbara Nowacka, na Europejskim Forum Nowych Idei przyznała, że zakaz używania smartfonów obowiązuje w 60% szkół, ale jedynie tam, gdzie rodzice zgodzili się na jego egzekwowanie. W pozostałych przypadkach dzieci nadal korzystają z TikToka, Instagrama i gier podczas lekcji – a nauczyciele nie mają żadnych realnych narzędzi, by temu przeciwdziałać. Co gorsza, nawet tam, gdzie zakaz obowiązuje, nie widać realnych efektów.

– Dzieci wracają do domów, nie mają z kim rozmawiać, nie sięgają po książki, tylko siedzą w telefonach po nocach. Alienują się i są coraz bardziej samotne – powiedziała Nowacka. Mimo to ministerstwo nie planuje wprowadzenia ogólnopolskiego zakazu, tłumacząc się brakiem skuteczności takich działań i oporem rodziców.

Cyfrowe uzależnienie: milcząca epidemia polskich dzieci

Z danych z 2025 roku wynika, że ponad 85% dzieci w wieku 7–12 lat korzysta codziennie ze smartfona, a aż 68% z nich spędza w internecie ponad 3 godziny dziennie. To nie są niewinne zabawy – specjaliści alarmują, że ekspozycja na media społecznościowe i gry online w młodym wieku prowadzi do trwałych zmian neurologicznych, trudności z koncentracją, a w skrajnych przypadkach nawet uzależnień behawioralnych.

CBOS w marcu 2025 roku przeprowadził badanie, z którego wynika, że 73% Polaków popiera całkowity zakaz używania smartfonów w szkołach, a 71% domaga się ogólnokrajowych regulacji w tej sprawie. Mimo to rząd wciąż przerzuca odpowiedzialność na szkoły i rodziców.

Gdy dzieci miały Nokie, nie było problemów ze zdrowiem psychicznym – ironizuje Nowacka, po czym tłumaczy, że zakaz bez zrozumienia nie działa, a nauczyciele nie są gotowi, by odbierać dzieciom telefony. Tylko czy państwo nie powinno właśnie zapewnić im wsparcia i odpowiednich narzędzi?

Rodzice kontra nauczyciele – wojna o prawo do kontaktu

Największą przeszkodą dla skutecznego zakazu, według MEN, są rodzice, którzy chcą mieć kontakt z dziećmi przez cały dzień. To absurdalny argument – w czasach, gdy dzieci przebywają w szkole przez kilka godzin, nauczyciele i sekretariat zawsze mają możliwość pośredniczenia w pilnym kontakcie. Ale w imię wygody i złudnego poczucia bezpieczeństwa, smartfony stały się dziecięcą protezą emocjonalną, a szkoły – terenem wolnej amerykanki cyfrowej.

Połowa rodziców nie zgodzi się, by nauczyciel zabrał telefon dziecku. To natychmiast wywoła konflikt – mówi Nowacka. Czyli zamiast chronić dzieci, system edukacji kapituluje przed roszczeniowymi dorosłymi?

Nie brakuje przykładów, że konsekwentne wprowadzenie zakazu przynosi efekty. Szkoły, które skutecznie egzekwują zakaz korzystania ze smartfonów na lekcjach i na przerwach, raportują zwiększenie koncentracji, spadek liczby incydentów przemocy rówieśniczej oraz poprawę wyników w nauce. To nie przypadek – badania naukowe jasno pokazują, że nadmiar bodźców cyfrowych zaburza rozwój uwagi i zdolności poznawczych.

Hołownia w kontrze: zakazać smartfonów w podstawówkach

Do tematu odniósł się również marszałek Sejmu Szymon Hołownia, który zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, doprowadzi do całkowitego zakazu używania smartfonów w szkołach podstawowych. Zapewnił, że przygotuje stosowny projekt i poprze zmiany prawa, które umożliwią nauczycielom realne egzekwowanie przepisów.

Smartfony powinny być dostępne dopiero po zakończeniu zajęć szkolnych, jeśli rodzice się na to zgodzą – powiedział Hołownia. Podkreślił też wagę edukacji cyfrowej przyszłych rodziców, którzy często nie mają pojęcia, kiedy i jak bezpiecznie wprowadzać dzieci w świat technologii.

To konkretna propozycja, której brakuje w działaniach MEN. Zamiast prawdziwych rozwiązań – mamy puste deklaracje, rozmywanie odpowiedzialności i unikanie konfrontacji z rzeczywistością.

Trzylatek z TikTokiem to nie anegdota – to dramat

Minister Nowacka nie kryje oburzenia faktem, że trzylatki bawią się smartfonami, a pięciolatki oglądają TikToka. – To zło, mówi otwarcie, ale nie idą za tym żadne regulacje ani działania. Pytanie, które ciśnie się na usta, brzmi: czemu rząd tylko obserwuje tę katastrofę, zamiast działać?

Edukacja cyfrowa dzieci i rodziców w Polsce praktycznie nie istnieje, a dostęp do internetu i urządzeń mobilnych nie jest objęty żadną kontrolą wieku ani treści. Aplikacje takie jak TikTok, Instagram czy Snapchat codziennie bombardują najmłodszych treściami przemocowymi, seksualizującymi i skrajnie komercyjnymi. Brak reakcji to milczące przyzwolenie.

Co dalej? Polska szkoła musi się zdecydować

Polska potrzebuje jednoznacznej, odgórnej decyzji w sprawie smartfonów w szkołach. Albo wprowadzamy ogólnopolski zakaz ich używania podczas zajęć, wraz z jasnym planem egzekwowania i edukacją cyfrową, albo pogrążamy dzieci w cyfrowej samotności i uzależnieniu, udając, że problemu nie ma.

Dziś w szkołach dzieci uciekają z rzeczywistości do świata ekranów, a system edukacji bezsilnie rozkłada ręce, zasłaniając się „wolą rodziców”. Ale to nie rodzice są od ustalania zasad w szkole – od tego jest państwo. A państwo milczy.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version