Teza o „emeryturze po jednym dniu pracy” dla cudzoziemców co jakiś czas wraca w mediach społecznościowych i wywołuje silne emocje. W ostatnich tygodniach narracja ta znów zyskała na popularności, a Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) zdecydował się opublikować dane i wyjaśnienia. Z zestawień wynika, że skala świadczeń wypłacanych obcokrajowcom rośnie wraz z migracją zarobkową, ale jednocześnie obowiązujące przepisy wykluczają możliwość uzyskania pełnej emerytury „z dnia na dzień”. Skąd więc bierze się społeczne oburzenie i poczucie niesprawiedliwości wśród polskich seniorów?
Emocje są zrozumiałe: wielu Polaków przez 30–40 lat pracy otrzymuje dziś świadczenia oceniane jako niskie. Gdy w obiegu pojawia się hasło sugerujące, że ktoś „z zewnątrz” może dostać pieniądze po symbolicznej aktywności zawodowej, reakcja bywa gwałtowna. Problem polega na tym, że hasło to upraszcza – i często zniekształca – rzeczywiste mechanizmy systemu.
Co mówią przepisy i dane ZUS
Podstawą polskiego systemu emerytalnego są składki odprowadzane do ZUS. Zgodnie z obowiązującymi regulacjami, prawo do emerytury minimalnej w Polsce przysługuje osobom, które osiągnęły wiek emerytalny (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) oraz legitymują się odpowiednim stażem ubezpieczeniowym – obecnie 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Bez spełnienia tych warunków nie ma mowy o gwarantowanej kwocie minimalnej.
W praktyce możliwe jest jednak uzyskanie świadczenia emerytalnego w wysokości wynikającej wyłącznie z opłaconych składek, nawet jeśli okres ubezpieczenia w Polsce był bardzo krótki. To właśnie ten mechanizm bywa źródłem nieporozumień. Jeśli cudzoziemiec legalnie pracował w Polsce choćby przez krótki czas i odprowadził składki, po osiągnięciu wieku emerytalnego może otrzymać świadczenie proporcjonalne do wpłaconych kwot. W skrajnych przypadkach oznacza to kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych miesięcznie, a nie emeryturę pozwalającą na utrzymanie.
ZUS w swoich komunikatach podkreśla, że „jeden dzień pracy” nie daje prawa do emerytury minimalnej. Daje natomiast prawo do rozliczenia składek – dokładnie tak samo jak w przypadku Polaków, którzy pracowali krótko lub mieli przerwy w ubezpieczeniu. System działa tu symetrycznie, bez względu na obywatelstwo.
Dodatkowym elementem są umowy międzynarodowe o zabezpieczeniu społecznym oraz przepisy Unii Europejskiej. Dzięki nim możliwe jest sumowanie okresów ubezpieczenia z różnych państw. Oznacza to, że osoba pracująca przez wiele lat np. w Niemczech czy we Włoszech, a krótko w Polsce, może otrzymywać świadczenia z kilku krajów – każde proporcjonalnie do przepracowanego czasu. Polska część takiego świadczenia bywa symboliczna, ale formalnie jest wypłacana przez ZUS.
Z danych publikowanych przez ZUS wynika, że liczba cudzoziemców objętych ubezpieczeniami społecznymi w Polsce systematycznie rośnie od kilku lat, co jest bezpośrednim skutkiem napływu pracowników z zagranicy. Najliczniejszą grupę stanowią obywatele Ukrainy, a także Białorusi, Gruzji i państw azjatyckich. Wzrost liczby ubezpieczonych oznacza także wzrost liczby przyszłych świadczeniobiorców – co jest procesem naturalnym w każdym systemie opartym na składkach.
Skąd poczucie niesprawiedliwości i jakie mogą być konsekwencje
Oburzenie części polskich seniorów nie wynika wyłącznie z dezinformacji. Ma ono głębsze źródła w realnych problemach systemu emerytalnego. Wiele osób, które przeszły na emeryturę po reformach z lat 1999–2014, otrzymuje świadczenia znacząco niższe niż oczekiwały. Do tego dochodzą rosnące koszty życia i inflacja, które szczególnie dotykają gospodarstwa domowe o stałych dochodach.
W tym kontekście informacja, że „ktoś inny” otrzymuje pieniądze z ZUS, bywa interpretowana jako dowód nierównego traktowania. Eksperci od polityki społecznej zwracają jednak uwagę, że system nie rozróżnia obywateli według narodowości, lecz według składek. Jeśli cudzoziemiec płaci składki, zasila fundusz ubezpieczeń społecznych tak samo jak Polak. Z ekonomicznego punktu widzenia migranci zarobkowi w krótkim i średnim okresie zwiększają wpływy do systemu, ponieważ wielu z nich pracuje i płaci składki, nie pobierając jeszcze żadnych świadczeń.
Kontrowersje mogą jednak mieć konsekwencje polityczne. Temat emerytur cudzoziemców jest podatny na uproszczenia i bywa wykorzystywany w debacie publicznej. Wzrost nastrojów antyimigracyjnych może skłaniać decydentów do proponowania zmian legislacyjnych, np. zaostrzenia warunków dostępu do niektórych świadczeń. Każda taka zmiana musiałaby jednak uwzględniać zobowiązania międzynarodowe Polski, w tym prawo unijne i umowy bilateralne.
Z punktu widzenia administracyjnego ZUS stoi przed wyzwaniem komunikacyjnym. Instytucja coraz częściej publikuje wyjaśnienia i statystyki, aby przeciwdziałać fałszywym narracjom. Brak rzetelnej informacji sprzyja bowiem utrwalaniu mitów, które podkopują zaufanie do systemu ubezpieczeń społecznych jako całości.
W dłuższej perspektywie kluczowe pytanie dotyczy stabilności systemu. Starzenie się społeczeństwa sprawia, że Polska – podobnie jak inne kraje europejskie – potrzebuje pracowników z zagranicy. Ich obecność na rynku pracy oznacza składki dziś i potencjalne świadczenia jutro. Dyskusja o „emeryturach po jednym dniu” może więc przesłaniać realny problem: jak zapewnić adekwatne świadczenia wszystkim seniorom w warunkach demograficznych, które są coraz mniej korzystne.
Podsumowując, dane ZUS nie potwierdzają tezy o łatwym dostępie cudzoziemców do wysokich emerytur po symbolicznej pracy. Potwierdzają natomiast, że system jest oparty na zasadzie ekwiwalentności składek i że brak jasnej komunikacji rodzi społeczne napięcia. Bez rzetelnej debaty i faktów emocje będą wracać – zwłaszcza w okresach, gdy sytuacja finansowa seniorów pozostaje trudna.

