W Europie dokonuje się cicha rewolucja, która może na stałe zmienić oblicze kontynentu. Choć bez medialnego rozgłosu towarzyszącego polityce Donalda Trumpa, kolejne kraje Unii Europejskiej, w tym Polska i Niemcy, systematycznie zaostrzają swoje przepisy migracyjne. Koncepcja „powrotu do kontroli” wypiera dotychczasową politykę otwartych drzwi, a odsyłanie migrantów do państw trzecich staje się nową, akceptowaną normą. Zmiany, wprowadzane zarówno przez rządy lewicowe, jak i prawicowe, sygnalizują głęboki zwrot w podejściu do jednego z największych wyzwań XXI wieku. To, co jeszcze kilka lat temu budziłoby gwałtowny sprzeciw organizacji praw człowieka, dziś staje się fundamentem nowej europejskiej strategii. Dane są jednoznaczne – liczba nowo przybyłych spada, a liczba deportacji rośnie. Europa zamyka swoje granice, a konsekwencje tej decyzji odczują tysiące ludzi.
Nowy kurs Europy: Kontrola granic i deportacje stają się normą
Na całym kontynencie obserwujemy wyraźny zwrot w polityce migracyjnej. Jak donosi „New York Times”, nawet partie centrowe i lewicowe coraz częściej współpracują z konserwatystami, aby przyspieszyć procesy deportacyjne i ograniczyć napływ nieudokumentowanych migrantów. Skończył się czas bezwarunkowego wsparcia, a w jego miejsce weszła twarda polityka oparta na bezpieczeństwie i kontroli. Nowe przepisy, przyjmowane w kolejnych stolicach, znacząco ograniczają ochronę prawną osób bez uregulowanego statusu, dając państwom członkowskim narzędzia do znacznie bardziej zdecydowanych działań.
Ten zwrot jest odpowiedzią na rosnącą presję społeczną. Protesty antyimigracyjne, które przetoczyły się przez wiele europejskich miast, w tym Warszawę, pokazały skalę emocji i obaw obywateli. Politycy, niezależnie od barw partyjnych, zdają sobie sprawę, że ignorowanie tych nastrojów może mieć poważne konsekwencje polityczne. W efekcie, hasła o konieczności ochrony granic i suwerenności narodowej przestały być domeną skrajnej prawicy, a weszły do głównego nurtu debaty publicznej. Kraje UE coraz śmielej sięgają po rozwiązania, które jeszcze niedawno byłyby uznane za radykalne, co świadczy o fundamentalnej zmianie priorytetów.
Konsekwencje tych zmian są już widoczne. Procedury azylowe są skracane i zaostrzane, a możliwości odwołania od negatywnych decyzji – ograniczane. Europa buduje prawny i fizyczny mur, który ma skutecznie zniechęcić potencjalnych migrantów do podejmowania prób przedostania się na jej terytorium. To historyczny moment, w którym idea zjednoczonej i otwartej Europy zderza się z pragmatyzmem podyktowanym względami bezpieczeństwa i nastrojami społecznymi.
Duński model jako wzór. Niemcy i Włochy podążają tą ścieżką
Liderem i swoistym laboratorium nowej polityki migracyjnej stała się Dania. Rząd w Kopenhadze od lat konsekwentnie wdraża twarde podejście, które stało się inspiracją dla innych państw. Duńskie rozwiązania obejmują drastyczne ograniczenie świadczeń socjalnych dla migrantów, zamykanie ośrodków integracyjnych oraz aktywne forsowanie umów z krajami trzecimi, które miałyby przejąć odpowiedzialność za osoby ubiegające się o azyl. To właśnie duński model jest wskazywany jako przykład do naśladowania przez czołowych europejskich polityków, w tym Friedricha Merza, lidera niemieckiej chadecji.
Śladem Danii podążają kolejne kraje. Włochy, od lat zmagające się z napływem migrantów przez Morze Śródziemne, już testują przełomowe rozwiązanie. Rząd w Rzymie podpisał umowę z Albanią, na mocy której migranci uratowani na morzu będą transportowani do specjalnych ośrodków w tym kraju, gdzie poczekają na rozpatrzenie swoich wniosków azylowych. To pierwszy tego typu mechanizm w UE, który może stać się precedensem. Sama Komisja Europejska przygląda się temu z uwagą i rozważa wprowadzenie podobnych mechanizmów na poziomie całej wspólnoty, co pozwoliłoby na „outsourcing” procesów azylowych poza granice Unii.
Taka strategia, choć kontrowersyjna z punktu widzenia prawa międzynarodowego, zyskuje coraz więcej zwolenników. Argumentują oni, że jest to jedyny skuteczny sposób na rozbicie siatek przemytniczych i zniechęcenie do niebezpiecznych podróży przez morze. Przeniesienie procedur poza UE ma w zamyśle twórców zlikwidować główny czynnik przyciągający migrantów – samą możliwość postawienia stopy na europejskiej ziemi.
Polska i Niemcy stawiają na bezpieczeństwo. Co to oznacza w praktyce?
Polska, znajdująca się na pierwszej linii frontu w obliczu presji migracyjnej z Białorusi, podjęła jedne z najbardziej radykalnych kroków w całej Unii. Rząd w Warszawie, powołując się na zagrożenie hybrydowe i działania Moskwy oraz Mińska mające na celu destabilizację UE, zdecydował o zawieszeniu prawa do składania wniosków o azyl na swojej wschodniej granicy. W praktyce oznacza to, że osoby, które nielegalnie przekroczą granicę, są natychmiast odsyłane z powrotem na terytorium Białorusi. Decyzja ta jest uzasadniana nadrzędnym interesem bezpieczeństwa państwa.
Narracja antyimigracyjna i hasła wzywające do ochrony „polskości” odegrały również kluczową rolę w ostatniej kampanii wyborczej, co pokazuje, jak silnie ten temat rezonuje w społeczeństwie. Budowa fizycznej zapory na granicy oraz wzmocnienie obecności wojska i Straży Granicznej to namacalne dowody na to, że Polska postawiła na politykę „zero tolerancji”.
Tymczasem Niemcy, które w 2015 roku przyjęły ponad milion uchodźców, również dokonały fundamentalnego zwrotu. Rząd w Berlinie podjął decyzję o przywróceniu tymczasowych kontroli na wszystkich swoich granicach lądowych, w tym z Polską, Czechami i Szwajcarią. Krok ten, choć spotkał się z krytyką ze strony sąsiadów i części niemieckiego społeczeństwa, jest tłumaczony koniecznością walki z nielegalną migracją i przemytem ludzi. Dla podróżujących oznacza to możliwe kontrole i utrudnienia, ale dla rządu jest to niezbędny środek do odzyskania kontroli nad sytuacją wewnętrzną.
Statystyki mówią same za siebie. Mniej migrantów, więcej powrotów
Nowa, restrykcyjna polityka Europy zaczyna przynosić wymierne efekty, co potwierdzają najnowsze dane Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex). W pierwszych pięciu miesiącach 2025 roku liczba nielegalnych przekroczeń granicy zewnętrznej UE spadła o 20% w porównaniu z tym samym okresem w roku poprzednim. To wyraźny sygnał, że zaostrzone kontrole i polityka odstraszania działają.
Jednocześnie rośnie liczba deportacji. Kraje członkowskie, wyposażone w nowe narzędzia prawne i polityczne przyzwolenie, znacznie skuteczniej odsyłają osoby, którym odmówiono prawa pobytu. Choć dokładne liczby są trudne do zebrania w czasie rzeczywistym, trend jest jednoznaczny i wskazuje na rosnącą determinację państw w egzekwowaniu decyzji o powrocie. Mimo to, niektóre szlaki migracyjne pozostają aktywne. Szczególnie trasa prowadząca z Libii do Grecji i Włoch wciąż stanowi poważne wyzwanie, co pokazuje, że problem nie zniknął, a jedynie zmienił swoją dynamikę.
Eksperci ostrzegają: Twarda polityka to nie wszystko
Mimo widocznych efektów w postaci spadku liczby nowych przybyszów, eksperci ostrzegają przed nadmiernym optymizmem. Martin Hofmann z Międzynarodowego Ośrodka Rozwoju Polityki Migracyjnej w Wiedniu podkreśla, że samo zamykanie granic nie rozwiązuje fundamentalnych przyczyn migracji, takich jak wojny, ubóstwo czy zmiany klimatyczne. Jego zdaniem, twarde podejście jest jedynie leczeniem objawów, a nie choroby.
Hofmann zwraca uwagę na kluczowy aspekt społeczny: frustracja obywateli, na której żerują populistyczne narracje, nie wynika wyłącznie z obecności migrantów. Jest ona w dużej mierze napędzana przez rosnące koszty życia, inflację, problemy na rynku mieszkaniowym i ogólne poczucie utraty kontroli nad własnym życiem. W takiej atmosferze migracja staje się łatwym kozłem ofiarnym, na którego można zrzucić odpowiedzialność za wszystkie problemy.
Dlatego, nawet jeśli liczby przyjazdów będą nadal spadać, temat migracji prawdopodobnie pozostanie politycznie „gorący”. Dopóki nie zostaną rozwiązane głębsze problemy społeczne i ekonomiczne, dopóty kwestia granic i tożsamości narodowej będzie potężnym narzędziem w rękach polityków. Europa stoi przed historycznym wyborem – czy nowa „Forteca Europa” zapewni jej bezpieczeństwo, czy jedynie odizoluje ją od globalnych problemów, które i tak w końcu zapukają do jej bram.

