Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiadał rewolucję w funkcjonowaniu polskiego parlamentu i chce położyć kres jednej z najbardziej wstydliwych patologii – posłom wykonującym swoje obowiązki pod wpływem alkoholu. Projekt nowej uchwały, która miałaby wprowadzić kontrole trzeźwości na Wiejskiej, jest już przygotowywany. Mimo szumnych zapowiedzi, inicjatywa napotkała jednak na poważne przeszkody, a sam marszałek zaczął mówić o sprawie jako „bardzo sensytywnej”. Czy ambitny plan walki z pijaństwem wśród polityków utknie w martwym punkcie z powodu obaw o naruszenie nietykalności poselskiej?

Problem nietrzeźwych parlamentarzystów nie jest nowy i powraca niemal w każdej kadencji, podważając autorytet i zaufanie do całej klasy politycznej. Podczas gdy od zwykłego pracownika wymaga się bezwzględnej trzeźwości pod groźbą zwolnienia dyscyplinarnego, posłowie przez lata cieszyli się w tej kwestii swego rodzaju immunitetem. Szymon Hołownia, obejmując fotel marszałka, obiecał, że z tym skończy. Teraz jednak realizacja tej obietnicy staje pod dużym znakiem zapytania, a głosy sprzeciwu pojawiają się nawet w obrębie Prezydium Sejmu.

Sejm jak relikt PRL? Problem, o którym mówi się od lat

Wizerunek posła chwiejącego się na nogach na sejmowym korytarzu czy bełkoczącego podczas debaty to obrazek, który niestety na stałe wpisał się w polską politykę. Choje nie jest to zjawisko powszechne, każdy taki incydent odbija się szerokim echem w mediach i opinii publicznej, budząc zażenowanie i gniew obywateli. Standardy obowiązujące w Sejmie drastycznie odbiegają od tych, które panują w większości polskich firm. Zgodnie z Kodeksem Pracy, pracodawca ma prawo, a nawet obowiązek, nie dopuścić do pracy pracownika, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie, że jest pod wpływem alkoholu. Może również przeprowadzić kontrolę trzeźwości.

Tymczasem w Sejmie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Przez lata brakowało skutecznych narzędzi, które pozwoliłyby marszałkowi Sejmu na realne egzekwowanie trzeźwości od parlamentarzystów. Często jedyną konsekwencją było nagranie przez dziennikarzy i chwilowy skandal medialny. W skrajnych przypadkach partyjni koledzy próbowali ukrywać nietrzeźwych posłów przed kamerami, co tylko potęgowało wrażenie przyzwolenia na patologiczne zachowania. Ten stan rzeczy sprawia, że Sejm w oczach wielu Polaków jawi się jako instytucja mentalnie tkwiąca w czasach PRL, gdzie spożywanie alkoholu w miejscu pracy było znacznie bardziej tolerowane.

Wyborcza obietnica Szymona Hołowni. Co dokładnie zapowiedziano?

Szymon Hołownia, jeszcze jako kandydat, a później jako marszałek, uczynił z walki z pijaństwem w Sejmie jeden z filarów swojej zapowiedzi „nowej jakości” w polityce. Głośno o jego planach zrobiło się już w maju, podczas debaty prezydenckiej w TVP. Zapytany o sposoby na poprawę wizerunku polityków, Hołownia jednoznacznie zadeklarował, że będzie dążył do wprowadzenia marszałkowskiej kontroli trzeźwości parlamentarzystów. Była to odważna deklaracja, która spotkała się z pozytywnym odbiorem społecznym.

Zapowiedź ta oznaczała chęć stworzenia konkretnych procedur, które dałyby Straży Marszałkowskiej lub samemu marszałkowi uprawnienia do działania w sytuacjach budzących wątpliwości. W praktyce mogłoby to oznaczać możliwość wezwania posła na badanie alkomatem, jeśli jego zachowanie wskazywałoby na stan nietrzeźwości. Celem było nie tylko karanie, ale przede wszystkim prewencja – sama świadomość istnienia takiej kontroli miałaby skutecznie zniechęcać do sięgania po alkohol w godzinach pracy. Obietnica była jasna: koniec z bezkarnością i wprowadzenie standardów, które dla milionów Polaków są codziennością.

„Sensytywna sprawa” i krok w tył. Dlaczego projekt utknął?

Mimo upływu kilku miesięcy od pierwszych zapowiedzi, konkretny projekt uchwały wciąż nie ujrzał światła dziennego. Co więcej, ton wypowiedzi marszałka Hołowni uległ wyraźnej zmianie. Zdecydowanie i pewność siebie zastąpiła ostrożność. W niedawnej rozmowie z Polskim Radiem Hołownia przyznał, że prace nad uchwałami trwają, ale określił całą kwestię jako „bardzo sensytywną”. To sygnał, że ambitny plan napotkał na poważny opór.

Głównym problemem, który stanął na drodze do wprowadzenia zmian, jest kwestia nietykalności poselskiej oraz obawy, że kontrola trzeźwości mogłaby stać się narzędziem walki politycznej. „Głosy na ten temat były bardzo różne. Nietykalność poselska, nie możemy przesadzać, może się to stać narzędziem walki politycznej” – tłumaczył Hołownia, sugerując, że takie uprawnienia mogłyby być nadużywane do nękania i dyskredytowania posłów opozycji. To poważny argument, który pokazuje, że wprowadzenie prostych z pozoru przepisów wymaga znalezienia równowagi między potrzebą utrzymania porządku a ochroną mandatu poselskiego.

Projekt uchwał jest obecnie konsultowany w Prezydium Sejmu i, jak widać, budzi kontrowersje. Wyraźne złagodzenie retoryki przez marszałka może oznaczać, że pierwotna, radykalna wersja projektu zostanie znacznie osłabiona lub nawet odłożona na półkę. To wyraźny krok w tył w stosunku do wcześniejszych, stanowczych deklaracji.

Co dalej z alkoholem w Sejmie? Słynny „bar za kratą” wciąż działa

Podczas gdy debata o kontroli trzeźwości utknęła w miejscu, inny aspekt problemu pozostaje nietknięty. Chodzi o łatwą dostępność alkoholu na terenie samego Sejmu. Słynny „bar za kratą” od lat serwuje napoje wyskokowe, co zdaniem części samych posłów, wypowiadających się anonimowo, przyczynia się do utrwalania niezdrowych nawyków i sprzyja problemowi alkoholowemu.

Na ten moment nie ma żadnych informacji o planach ograniczenia lub całkowitego zakazu sprzedaży alkoholu w budynkach parlamentu. To pokazuje, że walka z problemem jest bardziej złożona i nie ogranicza się jedynie do kwestii kontroli. Bez zmiany kultury organizacyjnej i usunięcia pokusy, samo wprowadzenie kar może okazać się niewystarczające. Sytuacja jest patowa: z jednej strony istnieje silna presja społeczna na ukrócenie patologii, z drugiej – opór materii politycznej i prawnej, który skutecznie blokuje szybkie i zdecydowane działania.

Przyszłość projektu Szymona Hołowni jest więc niepewna. Choć idea wprowadzenia standardów trzeźwości w Sejmie jest słuszna i potrzebna, jej realizacja okazuje się znacznie trudniejsza, niż można było przypuszczać. Obywatele muszą uzbroić się w cierpliwość, czekając na rozstrzygnięcie, czy polski parlament w końcu dojrzeje do standardów XXI wieku.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version