Po pięciu dniach paraliżującego strachu, mieszkańcy Starej Wsi koło Limanowej mogą wreszcie odetchnąć. We wtorek wieczorem zakończyła się gigantyczna obława za 57-letnim Tadeuszem D., podejrzanym o zamordowanie swojej córki i zięcia oraz postrzelenie teściowej. Ciało mężczyzny z raną postrzałową głowy odnaleziono w lesie. Jednak zamknięcie tego rozdziału jest jednocześnie otwarciem nowego. Policja oficjalnie rozpoczyna śledztwo, które ma odpowiedzieć na kluczowe pytanie: czy w trakcie pięciodniowej ucieczki ktoś pomagał zabójcy? Ta hipoteza rzuca zupełnie nowe światło na sprawę i sugeruje, że tragedia w Małopolsce może mieć więcej niż jednego winnego. Śledczy stają przed trudnym zadaniem odtworzenia ostatnich dni życia Tadeusza D. i zweryfikowania, czy w ukrywaniu się przed wymiarem sprawiedliwości wspierały go inne osoby.

Finał dramatycznych poszukiwań w Małopolsce

Informacja, na którą czekała cała Polska, nadeszła we wtorek po godzinie 20:00. To wtedy jeden z patroli policyjnych, przeczesujących gęste lasy w rejonie Limanowszczyzny, natrafił na zwłoki poszukiwanego od piątku Tadeusza D. Ciało znajdowało się w trudno dostępnym terenie leśnym, w okolicy Przełęczy pod Ostrą, około siedmiu kilometrów od centrum dowodzenia operacją. To obszar między Starą Wsią a Zalesiem, rodzinną miejscowością 57-latka.

Na specjalnie zwołanym briefingu prasowym, tuż przed północą, inspektor Artur Bednarek, Komendant Wojewódzki Policji w Krakowie, potwierdził zakończenie akcji poszukiwawczej. „Ciało Tadeusza D. zostało odnalezione przez patrol policyjny. Mężczyzna miał ranę postrzałową głowy, a przy ciele zabezpieczono broń” – poinformował komendant. Wstępne ustalenia wskazują, że 57-latek najprawdopodobniej popełnił samobójstwo, jednak ostateczną przyczynę śmierci potwierdzi dopiero zarządzona przez prokuratora sekcja zwłok. Odnalezienie ciała zakończyło trwającą pięć dni obławę, która postawiła na nogi setki funkcjonariuszy i trzymała w napięciu lokalną społeczność.

Miejsce znalezienia zwłok zostało natychmiast zabezpieczone przez techników kryminalistyki i prokuratora, którzy przez wiele godzin prowadzili drobiazgowe oględziny. Zbierano ślady, które mogą okazać się kluczowe nie tylko dla potwierdzenia tożsamości i przyczyny zgonu, ale także dla nowego etapu śledztwa, który właśnie się rozpoczyna.

Nowy trop w śledztwie. Czy Tadeusz D. miał wspólników?

Choć obława została oficjalnie zakończona, praca policji wcale się nie skończyła. Wręcz przeciwnie, śledczy otwierają zupełnie nowy, niezwykle istotny wątek. Głównym celem jest teraz ustalenie, jak Tadeusz D. był w stanie przetrwać i skutecznie ukrywać się przez pięć dni na obszarze otoczonym szczelnym kordonem setek funkcjonariuszy. Pojawiła się poważna hipoteza, że mógł liczyć na pomoc osób trzecich.

Potwierdziła to w rozmowie z reporterem RMF FM podinspektor Katarzyna Cisło z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. „Będziemy prowadzić postępowanie, które wyjaśni, czy ktoś pomagał 57-latkowi. Będziemy musieli też odtworzyć na tyle, na ile się da, w jaki sposób przez te pięć dni funkcjonował i gdzie był” – zapowiedziała rzeczniczka maopolskiej policji. To kluczowa deklaracja, która całkowicie zmienia perspektywę sprawy. Śledczy nie wykluczają, że ktoś mógł dostarczać mu żywność, wodę, informacje o ruchach policji, a nawet oferować tymczasowe schronienie.

W praktyce oznacza to, że policjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego przystąpią do żmudnej pracy analitycznej. Sprawdzone zostaną bilingi telefoniczne, ostatnie kontakty Tadeusza D. oraz wszelkie sygnały i doniesienia, które napływały w trakcie poszukiwań. Funkcjonariusze będą rozmawiać z rodziną, znajomymi i sąsiadami, próbując ustalić, czy istniały osoby, które mogły z nim sympatyzować lub czuć się zobowiązane do udzielenia mu pomocy. Ewentualne udowodnienie komuś świadomego wspierania zabójcy w ukrywaniu się będzie skutkowało postawieniem zarzutów poplecznictwa, za co grozi kara pozbawienia wolności.

„To koniec naszego koszmaru”. Ulga mieszkańców Starej Wsi

Dla mieszkańców Starej Wsi i okolicznych miejscowości ostatnie dni były prawdziwym koszmarem. Wiadomość o odnalezieniu ciała Tadeusza D. przyniosła ogromną ulgę. „To koniec strachu. Wreszcie możemy normalnie spać i wyjść z domu bez oglądania się za siebie” – mówili reporterom mieszkańcy w środowy poranek. Przez pięć dni region żył w paraliżu. Ludzie bali się wychodzić po zmroku, zamykali domy na cztery spusty, a rodzice z niepokojem odprowadzali dzieci do szkół.

Świadomość, że uzbrojony i zdesperowany mężczyzna ukrywa się w pobliskich lasach, była obezwładniająca. W lokalnych sklepach i na ulicach rozmowy krążyły tylko wokół jednego tematu – obławy. Wielu mieszkańców aktywnie współpracowało ze służbami, zgłaszając wszelkie podejrzane sytuacje i udostępniając nagrania z prywatnych monitoringów. Teraz, gdy zagrożenie minęło, powoli wraca poczucie bezpieczeństwa, choć tragedia na zawsze pozostawi bliznę w lokalnej społeczności.

Mimo ulgi, wciąż pozostaje wiele pytań i niedowierzanie, jak do takiej zbrodni mogło dojść w ich spokojnej okolicy. Mieszkańcy z uwagą będą śledzić dalsze postępy w śledztwie, zwłaszcza w kontekście ewentualnych wspólników. Poczucie sprawiedliwości domaga się pełnego wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej wstrząsającej zbrodni.

Gigantyczna operacja służb. Tak wyglądała obława

Skala operacji poszukiwawczej za Tadeuszem D. była bezprecedensowa. W akcję zaangażowano łącznie ponad 840 funkcjonariuszy z różnych formacji. Trzon stanowili policjanci z komend w Limanowej i Krakowie, w tym z elitarnych pododdziałów kontrterrorystycznych. Wspierali ich funkcjonariusze Straży Granicznej oraz żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy doskonale znają topografię terenu.

Obszar poszukiwań obejmował około 200 hektarów gęstego, górzystego lasu, co stanowiło ogromne wyzwanie logistyczne i taktyczne. Funkcjonariusze pracowali w trybie ciągłym, 24 godziny na dobę, tworząc szczelne kordony i przeczesując metr po metrze wyznaczone sektory. Do akcji wykorzystano najnowocześniejszy sprzęt, w tym drony z kamerami termowizyjnymi, które pozwalały na prowadzenie obserwacji również w nocy, a także specjalnie szkolone psy tropiące.

Za zaangażowanie i profesjonalizm służbom podziękował minister spraw wewnętrznych i administracji, Tomasz Siemoniak. „Dziękuję Policji, Straży Granicznej i Wojsku za profesjonalną i skuteczną akcję” – napisał minister. Determinacja i ogromny wysiłek setek ludzi doprowadziły do zlokalizowania sprawcy i przywrócenia bezpieczeństwa w regionie. Teraz ten sam profesjonalizm będzie potrzebny, aby wyjaśnić ostatnią zagadkę tej sprawy – czy Tadeusz D. w swojej ucieczce był sam.

Obserwuj nasze artykuły na Google News

Naciśnij przycisk oznaczony gwiazdką (★ obserwuj) i bądź na bieżąco

Share.

Ekspert w dziedzinie ekonomia, finanse oraz OSINT z ponad 20-letnim doświadczeniem. Autor publikacji w czołowych międzynarodowych mediach, zaangażowany w globalne projekty dziennikarskie.

Napisz Komentarz

Exit mobile version