Parlamentarzyści rozważają prawdziwą rewolucję w finansowaniu mediów publicznych, która dotknie portfele milionów Polaków. Na stole leży projekt wprowadzenia nowej, powszechnej opłaty audiowizualnej, mającej zastąpić nieszczelny i przestarzały abonament RTV. Zmiana ma być fundamentalna – nowa danina objęłaby wszystkie osoby w wieku od 26 do 75 lat, niezależnie od tego, czy posiadają telewizor lub radio. To oznacza koniec z unikaniem płatności, ponieważ za pobór opłaty nie będzie już odpowiadać Poczta Polska, a urzędy skarbowe.
Koncepcja reformy to bezpośrednia odpowiedź na chroniczną niewydolność obecnego systemu. Abonament RTV, wynoszący 27,30 zł miesięcznie, jest masowo ignorowany przez obywateli, a kontrole w domach prywatnych należą do rzadkości. W efekcie media publiczne są stale niedofinansowane i uzależnione od dotacji z budżetu państwa. Nowa opłata, choć z pozoru niższa, w praktyce może okazać się znacznie większym obciążeniem dla wielu gospodarstw domowych. Jej celem jest zapewnienie stabilnego i przewidywalnego źródła finansowania dla TVP i Polskiego Radia.
Ile zapłacimy i kto będzie zwolniony? Nowe zasady uderzą w portfele Polaków
Proponowana stawka nowej opłaty audiowizualnej ma wynosić około 9 złotych miesięcznie od każdej osoby, co w skali roku daje kwotę 108 złotych. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być znaczną obniżką w porównaniu do obecnych 327,60 zł rocznie za abonament RTV. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, a konkretnie w sposobie naliczania opłaty. Dotychczasowy abonament obciążał całe gospodarstwo domowe, niezależnie od liczby mieszkańców. Nowa danina ma być naliczana indywidualnie.
W praktyce oznacza to drastyczny wzrost obciążeń dla wielu rodzin. Przykładowo, gospodarstwo domowe składające się z dwojga pracujących rodziców i dwójki dorosłych, uczących się dzieci poniżej 26. roku życia, zapłaciłoby 216 złotych rocznie (2 osoby x 108 zł). Jednak w przypadku rodziny, gdzie mieszkają cztery dorosłe osoby zarabiające (np. rodzice i dwoje pracujących dzieci), roczny koszt wzrósłby do aż 432 złotych. To znacząca podwyżka w stosunku do obecnego systemu.
Projektodawcy przewidzieli jednak szeroki katalog zwolnień, mający chronić najsłabsze grupy społeczne. Zgodnie z założeniami, z nowej opłaty zwolnione miałyby być:
- Osoby bezrobotne zarejestrowane w urzędzie pracy.
- Osoby zarabiające poniżej płacy minimalnej.
- Emeryci i renciści powyżej 75. roku życia.
- Osoby z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności, w tym osoby niewidome i niesłyszące.
- Uczniowie i studenci do ukończenia 26. roku życia.
Ta siatka bezpieczeństwa ma na celu złagodzenie społecznych skutków reformy i zapewnienie, że nowe obciążenie nie dotknie osób o najniższych dochodach.
Rewolucja w poborze opłat. Dlaczego nowa danina będzie nie do uniknięcia?
Najbardziej rewolucyjnym elementem projektu jest całkowita zmiana systemu poboru należności. Obecnie za egzekwowanie abonamentu RTV odpowiada Poczta Polska, co w praktyce okazuje się skrajnie nieefektywne. Powszechne unikanie rejestracji odbiorników paraliżuje system, a ściągalność opłat jest na dramatycznie niskim poziomie. Nowa reforma ma to zmienić raz na zawsze.
Zgodnie z projektem, obowiązek poboru opłaty audiowizualnej miałby zostać przeniesiony na urzędy skarbowe. Opłata byłaby powiązana z systemem podatkowym, co w praktyce oznacza niemal stuprocentową ściągalność. Uniknięcie płatności stałoby się praktycznie niemożliwe, podobnie jak w przypadku podatku dochodowego czy składek ZUS. To fundamentalna zmiana, która gwarantowałaby mediom publicznym stabilne i przewidywalne wpływy, uniezależniając je od corocznych negocjacji o dotacje z budżetu państwa.
Dla obywateli oznacza to koniec możliwości ignorowania obowiązku. Podczas gdy dziś kontrolerzy Poczty Polskiej rzadko pukają do prywatnych drzwi, fiskus dysponuje znacznie skuteczniejszymi narzędziami egzekucyjnymi. Ta zmiana jest kluczowa dla powodzenia całej reformy i stanowi główny argument zwolenników nowego systemu, którzy podkreślają potrzebę uniezależnienia mediów od politycznych decyzji o przyznaniu dotacji.
Jak to działa w Europie? Polskie rozwiązanie czerpie z zagranicznych wzorców
Wprowadzenie powszechnej opłaty audiowizualnej nie jest pomysłem nowym. Polska czerpie inspirację z rozwiązań, które z powodzeniem funkcjonują w wielu krajach europejskich. Uznano, że model abonamentu powiązanego z posiadaniem fizycznego odbiornika jest anachronizmem w dobie cyfrowej, gdy treści medialne konsumujemy na smartfonach, tabletach i komputerach.
Przykładowo, w Niemczech od lat funkcjonuje opłata ryczałtowa (Rundfunkbeitrag), którą obowiązkowo płaci każde gospodarstwo domowe, niezależnie od posiadanych urządzeń. Zapewnia to niemieckim mediom publicznym (ARD, ZDF) jeden z największych budżetów na świecie i dużą niezależność. We Francji przez wiele lat opłata audiowizualna była powiązana z podatkiem od nieruchomości, co również gwarantowało wysoką ściągalność. Z kolei Szwecja w 2019 roku wprowadziła opłatę medialną jako część systemu podatkowego, naliczaną proporcjonalnie do dochodów obywatela.
Te przykłady pokazują, że odchodzenie od tradycyjnego abonamentu RTV jest europejskim trendem. Powszechna opłata lepiej odzwierciedla realia, w których media publiczne działają na wielu platformach – od tradycyjnej telewizji po aplikacje mobilne i serwisy streamingowe. Nowy system ma więc dostosować polskie prawo do cyfrowej rzeczywistości.
Co dalej z reformą? Kontrowersje i potencjalne problemy
Mimo że projekt wydaje się zaawansowany, w ostatnich miesiącach dyskusja na jego temat wyraźnie ucichła. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała o utrzymaniu dotychczasowych stawek abonamentu RTV na kolejny rok, co sugeruje, że reforma nie zostanie wdrożona w najbliższym czasie. Eksperci są jednak zgodni, że to jedynie tymczasowe zamrożenie prac, a temat powróci, gdy tylko pojawi się sprzyjający klimat polityczny.
Propozycja budzi jednak spore kontrowersje. Główny zarzut dotyczy wprowadzenia de facto nowego, ukrytego podatku w czasach i tak wysokich obciążeń fiskalnych. Krytycy wskazują, że obciążanie wszystkich obywateli, nawet tych, którzy świadomie nie korzystają z oferty mediów publicznych, jest niesprawiedliwe. Podnoszone są również wątpliwości natury konstytucyjnej – obowiązkowa danina mogłaby zostać uznana za nieproporcjonalne ograniczenie wolności obywatelskich i zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego.
Przyszłość finansowania mediów publicznych w Polsce pozostaje więc otwarta. Choć obecny system jest niewydolny, proponowana alternatywa rodzi wiele pytań i obaw. Pewne jest jedno: dni tradycyjnego abonamentu RTV są policzone, a Polaków czeka nieunikniona debata na temat tego, jak w XXI wieku powinniśmy płacić za media publiczne.


