Ujawnione stawki godzinowe lekarzy pracujących na kontraktach w publicznych szpitalach ponownie rozpaliły debatę o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. W tle są rosnące koszty funkcjonowania placówek, napięte budżety oraz poczucie nierównego traktowania wśród innych zawodów medycznych. Szczególnie stanowczo reagują pielęgniarki i położne, które zapowiadają możliwość ogólnopolskiego strajku, jeśli rozmowy płacowe z rządem i dyrektorami szpitali nie przyniosą efektów. Spór dotyczy nie tylko wysokości wynagrodzeń, lecz także modelu finansowania całego systemu.
Stawki lekarzy na kontraktach. Liczby, realia i skutki dla szpitali
Dyskusja wybuchła po ujawnieniu danych dotyczących wynagrodzeń lekarzy zatrudnionych na tzw. kontraktach B2B, czyli umowach cywilnoprawnych zawieranych zamiast klasycznych umów o pracę. Z informacji przedstawianych przez dyrektorów szpitali, samorządy oraz media branżowe wynika, że w 2024 i 2025 roku stawki godzinowe lekarzy specjalistów w publicznych placówkach często mieszczą się w przedziale 200–350 zł brutto za godzinę, a w niektórych deficytowych specjalizacjach – takich jak anestezjologia, medycyna ratunkowa czy radiologia – sięgają nawet 400–500 zł za godzinę.
W praktyce oznacza to, że lekarz pracujący kilkanaście dyżurów miesięcznie może osiągać przychody rzędu 30–60 tys. zł brutto miesięcznie, choć należy podkreślić, że kontrakt obejmuje samodzielne opłacanie składek ZUS, podatków, ubezpieczenia OC oraz brak płatnych urlopów i zwolnień chorobowych.
Dyrektorzy szpitali wskazują, że tak wysokie stawki nie są efektem „rozrzutności”, lecz konsekwencją realiów rynku pracy. W Polsce od lat utrzymuje się niedobór lekarzy, szczególnie w mniejszych miastach i powiatach. Według danych OECD i Eurostatu, Polska ma ok. 3,6 lekarza na 1000 mieszkańców, co plasuje ją poniżej średniej unijnej.
– Jeśli nie zaproponujemy konkurencyjnych stawek, nie obsadzimy dyżurów. A brak dyżuru oznacza zamknięty oddział – tłumaczą zarządzający szpitalami powiatowymi.
Problem w tym, że rosnące koszty kontraktów lekarskich bezpośrednio uderzają w budżety placówek finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ). Wiele szpitali sygnalizuje, że znacząca część środków z kontraktów z NFZ jest przeznaczana niemal wyłącznie na wynagrodzenia lekarzy, co ogranicza możliwości podwyżek dla pozostałego personelu, inwestycji czy modernizacji sprzętu.
Eksperci ochrony zdrowia podkreślają, że system kontraktowy w obecnej formie sprzyja nierównościom płacowym wewnątrz zespołów medycznych. Lekarze na kontraktach funkcjonują w oderwaniu od siatek płac wynikających z ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, podczas gdy pielęgniarki, ratownicy i diagnostyka laboratoryjna są ściśle związani ustawowymi widełkami.
To właśnie ta różnica stała się iskrą zapalną obecnego konfliktu.
Pielęgniarki grożą strajkiem. Nierówności płacowe i narastające napięcie
Środowisko pielęgniarek i położnych od miesięcy sygnalizuje narastające niezadowolenie z sytuacji płacowej. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, od 1 lipca 2024 roku minimalne wynagrodzenie zasadnicze pielęgniarki z wyższym wykształceniem i specjalizacją wynosiło ok. 9,2 tys. zł brutto, a bez specjalizacji – odpowiednio mniej. W praktyce jednak wiele pielęgniarek, zwłaszcza w mniejszych szpitalach, otrzymuje wynagrodzenia niewiele przekraczające ustawowe minimum.
Związki zawodowe podnoszą, że przy rosnącej inflacji, kosztach życia i odpowiedzialności zawodowej, obecne płace nie rekompensują obciążeń fizycznych i psychicznych. Dodatkowo pielęgniarki wskazują na dramatyczne braki kadrowe – średni wiek pielęgniarki w Polsce przekracza 53 lata, a napływ nowych kadr jest niewystarczający.
– Słyszymy, że dla lekarzy zawsze są pieniądze, a dla nas „nie ma”. To niszczy zespoły i bezpieczeństwo pacjentów – podkreślają przedstawicielki samorządu pielęgniarskiego.
Zapowiedzi strajku nie są przypadkowe. W ostatnich tygodniach doszło do serii protestów ostrzegawczych oraz pikiet pod siedzibami Ministerstwa Zdrowia i oddziałów NFZ. Związki zawodowe domagają się:
- realnych podwyżek ponad minimum ustawowe,
- powiązania wynagrodzeń z faktycznym doświadczeniem i odpowiedzialnością,
- ograniczenia dysproporcji między zawodami medycznymi.
Resort zdrowia w oficjalnych komunikatach podkreśla, że sytuacja finansowa systemu jest trudna, a możliwości dodatkowych podwyżek ograniczone. Jednocześnie zapowiada analizę modelu kontraktów lekarskich i ich wpływu na stabilność finansową szpitali.
Analitycy wskazują, że konflikt nie dotyczy prostego pytania, czy „lekarze zarabiają za dużo”. W rzeczywistości problemem jest brak spójnej polityki wynagrodzeń i chroniczne niedofinansowanie ochrony zdrowia. Polska przeznacza na zdrowie ok. 6,7 proc. PKB, podczas gdy średnia w UE przekracza 8 proc. PKB.
Bez zwiększenia finansowania systemowego napięcia będą narastać. Ewentualny strajk pielęgniarek mógłby mieć poważne konsekwencje dla pacjentów – od ograniczenia planowych świadczeń po paraliż oddziałów zabiegowych. Jednocześnie dalszy wzrost stawek kontraktowych lekarzy pogłębia presję na budżety szpitali.
Dla wielu ekspertów obecny spór jest sygnałem, że model oparty na kontraktach i minimalnych wynagrodzeniach ustawowych wyczerpał swoje możliwości. Bez kompleksowej reformy finansowania i kadr ochrony zdrowia podobne kryzysy będą powracać, niezależnie od tego, która grupa zawodowa znajdzie się w centrum uwagi opinii publicznej.


