Zegar tyka nieubłaganie, a miliony polskich właścicieli mieszkań wciąż nie są świadomi nowego, kosztownego obowiązku. Rząd narzucił przymusową modernizację instalacji pomiarowych, która musi zostać zakończona do 1 stycznia 2027 roku. Problem w tym, że według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego aż 64% gospodarstw domowych, czyli ponad 12 milionów lokali, wciąż korzysta z tradycyjnych liczników. Czasu na dostosowanie się do przepisów jest niewiele, a na tych, którzy zignorują obowiązek, czekają surowe kary finansowe sięgające nawet 10 000 złotych.
Nowelizacja prawa energetycznego, która weszła w życie już w maju 2021 roku, wprowadziła wymóg instalacji urządzeń z funkcją zdalnego odczytu. Oznacza to, że każdy ciepłomierz, podzielnik kosztów ogrzewania oraz wodomierz do ciepłej wody zamontowany przed tą datą musi zostać wymieniony. Choć celem jest zwiększenie efektywności energetycznej i automatyzacja, dla milionów Polaków oznacza to nieplanowany wydatek i wyścig z czasem, którego stawką są ogromne pieniądze.
Nowe prawo, stary problem. Co dokładnie trzeba wymienić?
Podstawą prawną tej rewolucji jest nowelizacja ustawy Prawo energetyczne z 22 maja 2021 roku. Przepisy te wprost nakładają na właścicieli i zarządców nieruchomości obowiązek zapewnienia, aby wszystkie urządzenia pomiarowe były zdolne do zdalnego odczytu. Obowiązek dotyczy kluczowych urządzeń w każdym mieszkaniu:
- Ciepłomierzy – mierzących zużycie energii cieplnej.
- Podzielników kosztów ogrzewania – montowanych na grzejnikach.
- Wodomierzy do pomiaru ciepłej wody użytkowej.
Jeśli którekolwiek z tych urządzeń w Twoim mieszkaniu zostało zainstalowane przed majem 2021 roku i nie posiada funkcji zdalnego odczytu, musi zostać wymienione lub doposażone w specjalną nakładkę komunikacyjną. Rząd uzasadnia tę zmianę potrzebą modernizacji, lepszego monitorowania zużycia mediów przez konsumentów oraz eliminacją konieczności wizyt inkasentów. W praktyce jednak, dla wielu właścicieli jest to przymusowy i często niechciany wydatek, zwłaszcza w starszych budynkach, gdzie systemy pomiarowe nie były projektowane z myślą o nowoczesnych technologiach.
Ukryty koszt w rachunkach. Ile to naprawdę będzie kosztować?
Choć właściciele mieszkań nie otrzymają bezpośredniej faktury za wymianę liczników, nie oznacza to, że usługa jest darmowa. Koszty modernizacji zostaną ukryte w miesięcznych opłatach i rozłożone na lata. Jak informują eksperci, należy spodziewać się wzrostu tzw. kosztów stałych w rachunkach za media, które pokryją inwestycję zrealizowaną przez spółdzielnię lub wspólnotę mieszkaniową.
Ile to wyniesie? W optymistycznym scenariuszu, przy dużym zamówieniu dla całej wspólnoty, koszt wymiany w standardowym mieszkaniu może zamknąć się w kwocie około 300 złotych na jedno gospodarstwo domowe. Sytuacja komplikuje się jednak w starszym budownictwie. Właściciele mieszkań z dwoma pionami wodnymi muszą liczyć się z podwójnym wydatkiem. Największy problem mają jednak ci, którzy dotychczas rozliczali się ryczałtem i nie posiadali indywidualnych urządzeń pomiarowych. W ich przypadku koszty instalacji mogą wzrosnąć nawet kilkukrotnie. Przykładowo, jedna z gmin na Podkarpaciu wyliczyła, że wymiana 800 wodomierzy głównych pochłonie 556 tysięcy złotych, co daje średnią cenę aż 695 złotych za jedno urządzenie.
Kara 10 000 zł albo kosztowna ekspertyza. Kto może uniknąć wymiany?
Ustawodawca przewidział bardzo surowe sankcje dla osób, które nie dostosują się do nowych przepisów w wyznaczonym terminie. Od 1 stycznia 2027 roku za brak liczników ze zdalnym odczytem grozi areszt, ograniczenie wolności lub grzywna w wysokości do 10 000 złotych. W praktyce oznacza to, że zwlekanie z modernizacją może kosztować dziesięciokrotnie więcej niż sama wymiana urządzeń.
Czy istnieje jakakolwiek możliwość uniknięcia tego obowiązku? Prawo przewiduje jeden wyjątek. Jak wyjaśnia Polska Izba Inżynierów Budownictwa, obowiązek nie obowiązuje, jeśli montaż urządzeń jest technicznie niemożliwy lub ekonomicznie nieuzasadniony. Problem w tym, że udowodnienie tego wymaga przeprowadzenia kosztownej, specjalistycznej analizy techniczno-ekonomicznej. Dla przeciętnego właściciela mieszkania jest to droga i skomplikowana procedura, co czyni wymianę jedynym realnym rozwiązaniem.
Cicha rewolucja z problemami. Czy nowe liczniki to same korzyści?
Zdalne liczniki to niewątpliwie krok w stronę nowoczesności. Administratorzy budynków nie będą musieli już organizować uciążliwych odczytów, a mieszkańcy wpuszczać inkasentów. Dane o zużyciu będą dostępne niemal w czasie rzeczywistym, co ma ograniczyć pomyłki i ułatwić kontrolę nad rachunkami. Co więcej, nowy system ma być skutecznym narzędziem w walce z manipulacjami przy licznikach, które wciąż stanowią „zmorę każdej spółdzielni”.
Jednak mieszkańcy budynków, w których modernizacja już się odbyła, zgłaszają pierwsze problemy. Pojawiają się sygnały o zaskakująco wysokich rachunkach, które generują nowe, bardziej czułe urządzenia. „Trzeba się naprawdę bardzo pilnować, bo włączony kaloryfer przy otwartym oknie skutkuje natychmiastowym 'naciągnięciem’ zużycia” – relacjonuje jedna z mieszkanek. Zdarzają się również awarie techniczne i sytuacje, w których liczniki przestają dokonywać pomiarów, co prowadzi do konfliktów na linii mieszkaniec-spółdzielnia.
Wyścig z czasem ruszył. Co robić, by zdążyć i nie przepłacić?
Właściciele nieruchomości, którzy do tej pory ignorowali temat, muszą zacząć działać natychmiast. Do ostatecznego terminu zostało niewiele ponad półtora roku, a proces wymiany w dużej wspólnocie mieszkaniowej może potrwać kilka miesięcy. Im bliżej 2027 roku, tym większe będzie ryzyko problemów z dostępnością wykonawców i wzrostu cen usług.
Pierwszym krokiem powinno być skontaktowanie się z zarządem spółdzielni lub wspólnoty mieszkaniowej, aby dowiedzieć się, na jakim etapie są przygotowania do modernizacji. Warto również porównać oferty różnych firm instalacyjnych, aby zapewnić sobie konkurencyjną cenę i terminowe wykonanie prac. Planowanie z wyprzedzeniem to jedyny sposób, aby uniknąć paniki, zaoszczędzić pieniądze i uchronić się przed dotkliwą karą finansową. Rewolucja licznikowa jest faktem – pytanie tylko, kto zdąży na czas.


