Po latach ciszy wokół kontrowersyjnej opłaty reprograficznej, rząd przechodzi do działania. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego skierowało właśnie do konsultacji publicznych projekt rozporządzenia, który nałoży nową daninę na smartfony, tablety i komputery. Oficjalnie nazywana „rekompensatą uczciwej kultury”, w praktyce oznacza, że za każde nowe urządzenie zapłacimy więcej. Resort nie kryje swoich ambitnych celów finansowych.
Obecne wpływy z opłaty, wynoszące zaledwie 36 milionów złotych rocznie, mają wzrosnąć do imponującej kwoty nawet 200 milionów złotych. To oznacza wzrost o ponad 450%, a głównym źródłem tych dodatkowych środków mają być właśnie urządzenia, z których Polacy korzystają na co dzień. To prawdziwa rewolucja, która dotknie portfel każdego, kto planuje w najbliższym czasie zakup elektroniki.
Smartfony i tablety na celowniku. Kto i ile dokładnie zapłaci?
Najważniejszą i najbardziej odczuwalną zmianą jest objęcie opłatą urządzeń mobilnych, które do tej pory były z niej zwolnione. W uzasadnieniu projektu Ministerstwo Kultury wprost wskazuje, że „kluczowe nowe pozycje w tabeli to telefony komórkowe, tablety i komputery”. To koniec pewnej epoki, w której zakup smartfona nie wiązał się z dodatkową daniną na rzecz twórców.
Resort wprowadza jednak pewne ograniczenie – opłata ma dotyczyć wyłącznie urządzeń z pamięcią wewnętrzną powyżej 32 GB. Ministerstwo tłumaczy to faktem, że znaczną część pamięci zajmuje system operacyjny. W praktyce jest to jednak furtka, która obejmie niemal wszystkie nowe urządzenia na rynku. Smartfony z pamięcią 32 GB lub mniejszą to dziś rzadkość, co oznacza, że niemal każdy kupujący nowy telefon będzie musiał liczyć się z dodatkowym kosztem.
Wysokość opłaty została ustalona na 1 procent od ceny sprzedaży brutto. Co to oznacza w praktyce?
- Dla smartfona kosztującego 3000 zł, opłata wyniesie dodatkowe 30 zł.
- W przypadku tabletu za 2000 zł, do ceny doliczone zostanie 20 zł.
- Za laptopa o wartości 5000 zł, opłata sięgnie 50 zł.
Oficjalnie opłatę ponoszą producenci i importerzy, jednak eksperci rynkowi nie mają wątpliwości, że ostateczny koszt zostanie przerzucony na konsumentów.
Nie tylko telefony. Nowa opłata obejmie też telewizory i dekodery
Zmiany nie kończą się na urządzeniach mobilnych. Projekt rozporządzenia znacząco rozszerza listę telewizorów, które zostaną objęte opłatą. Do tej pory danina dotyczyła niszowych urządzeń, takich jak telewizory z wbudowanym magnetowidem czy nagrywarką DVD. Nowe przepisy to rewolucja, która obejmie praktycznie cały współczesny rynek RTV.
Opłatą w wysokości 1% ceny zostaną objęte wszystkie telewizory oraz dekodery TV, które posiadają wbudowaną pamięć lub funkcję nagrywania na nośnik zewnętrzny (np. dysk USB). Oznacza to, że popularne telewizory typu Smart TV oraz niemal każdy nowoczesny dekoder cyfrowy będą podlegać nowej daninie. To znaczące rozszerzenie, które uderzy w osoby wymieniające sprzęt RTV w swoich domach.
Gigantyczny wzrost wpływów. Rząd chce zebrać 200 milionów złotych
Ministerstwo Kultury nie ukrywa, że głównym celem reformy jest drastyczne zwiększenie wpływów z opłaty reprograficznej. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, „oczekuje się, że wprowadzone zmiany pozwolą zwiększyć coroczne wpływy z opłat do ok. 150–200 mln zł”. W porównaniu do obecnych 36 milionów, oznacza to wzrost wpływów o gigantyczne 456 procent.
Resort podkreśla, że to właśnie smartfony, tablety i komputery „przyniosą zdecydowaną większość wpływów z opłat”. Ministerstwo od lat używa argumentu, że Polska jest jednym z ostatnich krajów w Unii Europejskiej, gdzie smartfony nie są objęte opłatą reprograficzną. Nowe przepisy mają sprawić, że pod względem wysokości wpływów z tej daniny Polska dogoni takie kraje jak Hiszpania, Węgry czy Słowacja.
„To nie podatek” – jak Ministerstwo Kultury tłumaczy nową daninę?
Mimo że opłata potocznie nazywana jest „podatkiem od smartfonów”, Ministerstwo Kultury konsekwentnie podkreśla, że nim nie jest. Głównym argumentem jest fakt, że środki z jej tytułu nie wpływają do budżetu państwa ani samorządów. Pieniądze trafiają bezpośrednio do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, które następnie dzielą je między twórców.
Resort argumentuje, że opłata jest sprawiedliwą rekompensatą, ponieważ „darmowe odtwarzanie utworów zwiększa atrakcyjność i popyt na urządzenia elektroniczne takie jak smartfony, tablety czy laptopy, a jednocześnie zmniejsza wpływy twórców ze sprzedaży swoich utworów”. Pieniądze mają trafić do takich organizacji jak:
- Stowarzyszenie Autorów ZAiKS (twórcy)
- Stowarzyszenie Artystów Wykonawców SAWP (artyści wykonawcy)
- Związek Producentów Audio-Video ZPAV (producenci)
Ministerstwo próbuje również uspokajać konsumentów, twierdząc, że opłata „nie musi wpływać na ceny urządzeń”, podając jako dowód niższe ceny elektroniki w Niemczech. Jest to jednak argument wysoce dyskusyjny, gdyż na ceny wpływa wiele czynników, m.in. stawki VAT czy siła nabywcza konsumentów.
Co dalej z projektem? Kiedy nowa opłata wejdzie w życie?
Projekt rozporządzenia trafił właśnie do konsultacji publicznych. Oznacza to, że zainteresowane strony – od producentów i importerów elektroniki po organizacje konsumenckie – mają teraz czas na zgłaszanie swoich uwag. To już kolejna próba wprowadzenia tej opłaty; poprzednie, podejmowane przez rząd PiS, zakończyły się niepowodzeniem.
Po zakończeniu konsultacji ministerstwo przeanalizuje zgłoszone uwagi i może wprowadzić ewentualne korekty. Następnie projekt trafi do podpisu ministra kultury. Choć dokładna data wejścia w życie przepisów nie jest jeszcze znana, sam fakt skierowania projektu do konsultacji świadczy o determinacji rządu. Jeśli rozporządzenie zostanie przyjęte, polscy konsumenci odczują jego skutki przy najbliższych zakupach elektroniki, a do kieszeni twórców popłynie strumień kilkuset milionów złotych rocznie.


